wtorek, 4 marca 2014

Rozdział XXXII


            W końcu nadszedł najsmutniejszy dla nas dzień. Dziś wieczorem Justin miał wyjechać do Miami na rozprawę.
            Najwcześniej miałam go zobaczyć za trzy dni, jeśli proces by trwał w normalnych warunkach i jeśli mój chłopak dostałby najłagodniejszy wyrok, czyli karę w zawieszeniu.
            Z każdym dniem coraz lepiej się czułam i miałam więcej sił na zabawę z młodszym rodzeństwem mojego ukochanego.
            Jus niestety miał pewne zastrzeżenia, gdy zaczynałam się wygłupiać z dzieciakami.
            Wiem, że się o mnie martwił, ale miałam prawo zacząć żyć normalnie, zwłaszcza, że naprawdę dobrze się czułam.
            Dzień wcześniej jednak byłam na kontroli u lekarza i dowiedziałam się, że wszystko dobrze się goi, więc mój książę nie miał już powodów do zmartwień o mój stan zdrowia.
            Nasi przyjaciele łącznie z Caitlin, którą też mogłam zaliczyć do swoich przyjaciół, dziennie nas odwiedzali.
            Wszyscy starali się nas wspierać w tych trudnych i niepewnych dniach. Te kilka dni miało zaważyć nad następnymi dwoma latami naszego związku.
            Bałam się, że stracę Justina, a tego nie chciałam. On był dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym.
            − Kochanie wiesz, że będę za Tobą tęsknił? – Zapytał czułym tonem, gdy wychodził z domu.
            − Wiem kotku. Ja za Tobą też będę tęsknić. Kocham Cię i nie zapomnij o tym. – Powiedziałam wspinając się na palce i składając krótki pocałunek na jego ustach. – Proszę Cię wróć najwcześniej jak się da.
            − Obiecuję królewno. Uważaj na siebie. – Powiedział mocno się do mnie przytulając i delikatnie całując moje usta.
            Chwilę później wyszedł ze swojego domu i wsiadł do dużego czarnego samochodu z przyciemnianymi szybami, po czym odjechał.
            Wróciłam do salonu, gdzie jego rodzeństwo oglądało akurat bajki. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Wtedy podszedł do mnie Jackson i mocno się do mnie przytulił.
            − Darla nie płacz Justin wróci za kilka dni. – Powiedział pogodnym tonem chłopczyk.
            Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Gdyby tylko wiedział, że to nie jest tak proste, jak mu się wydaje. Nie chciałam się teraz rozwodzić nad myślami.
            Spojrzałam na zegarek. Była godzina 21: 00. Najwyższy czas, aby naszykować wszystko do kąpieli dla rodzeństwa mojego chłopaka.
            Weszłam do łazienki i nalałam wody do wanny a wraz z nią płynu do kąpieli. Po tylu dniach spędzonych w tym domu, wiedziałam, że Jackson musi mieć pełno piany w wannie. Jazy natomiast wolała kąpać się pod prysznicem. Przez to mogli się kąpać w tym samym czasie, w dwóch różnych łazienkach.
            Naszykowałam kąpiel Jacksonowi, po czym udałam się do jego pokoju i przyniosłam jego piżamę.
            − Jackson możesz iść się już kąpać. Jazy ty też idź na górę pod prysznic, a jak wyjdziecie z łazienek to przeczytam wam bajkę. – Powiedziałam do młodszego rodzeństwa Justina.
            Pierwsza z łazienki wyszła Jazmyn. Pomogłam niej rozczesać włosy i w tym czasie wyszedł Jackson. Koszulkę miał ubraną tył naprzód.
            Podeszłam do niego i poprawiłam mu tą bluzkę. Chłopczyk mocno się do mnie przytulił i pogodnie się do mnie uśmiechnął.
            − Dziękuje. Nigdy nie wiem, jak mam ubrać tą bluzkę. – Powiedział nieco speszony.
            Uśmiechnęłam się do niego promiennie i wzięłam go na ręce, po czym zaniosłam do pokoju i położyłam na łóżku.
            − Jackson pamiętaj obrazek na bluzce zawsze ma być z przodu. – Powiedziałam uśmiechając się do niego i poprawiając jego kołdrę.
            Jazy też przyszła do pokoju i położyła się na swoim łóżku. Z półki wyjęłam jedną książkę i zaczęłam im czytać. Gdy skończyłam zgasiłam światło i do każdego z nich przytuliłam się na dobranoc. Nagle zatrzymał mnie Jackson.
            − Darla nie chcę, żeby Jus miał inną dziewczynę. Ty jesteś najfajniejsza i bardzo Cię lubię. – Powiedział nieśmiało.
            Na jego słowa delikatnie się uśmiechnęłam. Więc jego brat myślał podobnie do mnie.
            − Jackson ja też was lubię, ale to nie ode mnie zależy, czy Justin będzie miał inną dziewczynę. A teraz idź już grzecznie spać. – Powiedziałam, po czym nachyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w czoło.
            Zeszłam na dół do salonu i włączyłam kanał z wiadomościami. Mówili akurat o procesie sądowym Justina. Z wiadomości dowiedziałam się, że wylądował już w Miami i nazajutrz miała odbyć się pierwsza rozprawa, która miała trwać cały dzień. Miałam nadzieję, że na tej jednej się skończy.
            Gdy pokazywali, jak mój chłopak wychodził z lotniska widać było, że starał się unikać fotoreporterów i dziennikarzy.
            O godzinie 23: 30 poszłam pod prysznic i położyłam się spać w pokoju swojego chłopaka. Gdy leżałam sama na tym wielkim łóżku brakowało mi Justina obok siebie.
            Rano wstałam o godzinie 7: 00. Założyłam swój szlafrok i zeszłam na dół. Włączyłam wiadomości w telewizji. Było pokazane, jak dziennikarze stoją przed budynkiem sądu w Miami. Nagle z czarnego samochodu z przyciemnionymi szybami wyszedł mój chłopak.
            Miał mocno naciągniętą bluzę z kapturem tak, że kaptur zasłaniał mu pół twarzy. Dziennikarze próbowali mu zadawać różne pytania, jednak on unikał odpowiedzi, tylko szedł przed siebie. W momencie, gdy mój chłopak wszedł do budynku głos został oddany do studia.
            Wtedy wróciłam do pokoju Justina zabrałam swoje ubrania i poszłam wziąć prysznic. Gdy wyszłam zaczęłam przyrządzać śniadanie, dla dzieciaków.
            Chwilę później Jazy i Jackson zeszli cali zaspani. Podałam im śniadanie i usiadłam naprzeciwko nich.
            − Jackson, co byście chcieli dziś robić? – Zapytałam, gdy zjedli już śniadanie.
            − Do parku, do parku. – Krzyczeli jedno przez drugiego.
            Szeroko się do nich uśmiechnęłam i zgodziłam się na to.
            − Ale najpierw musimy tutaj trochę posprzątać i musicie się ubrać. – Powiedziałam do nich z uśmiechem.
            Dzieciaki w ekspresowym tempie pomogły mi posprzątać, a ja pomogłam im wybrać ubrania na nasz spacer.
            Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Dzieciaki się ubierały, więc zeszłam na dół, aby otworzyć. Za drzwiami zastałam Amber razem z moim kuzynem z Holandii.
            Nie miałam pojęcia skąd on się wziął w Los Angeles. Przecież ja z nim od dawna nie miałam kontaktu.
            − Hej Darla masz chwilę? – Zapytał mój kuzyn.
            Spojrzałam na szczyt schodów, gdzie ujrzałam Jazmyn i Jacksona, którzy o coś się kłócili. Nagle podbiegł do mnie Jackson i wyciągnął ręce w ten sposób, abym go podniosła.
            Wzięłam go na ręce i zaczęłam go łaskotać.
            − Jazy mówi, że nie pójdę do parku, bo nie chcę się z nią bawić w dom. – Powiedział naburmuszony.
            − Jackson pójdziesz do parku i Jazy też pójdzie, ale musicie się jakoś dogadać. A teraz leć do siostry. – Powiedziałam stawiając go na ziemi w jednej chwili chłopak zniknął z przedpokoju i usłyszałam, jak w salonie kłóci się z Jazmyn.
            − Sorry Michael, ale jak widzisz nie mam czasu, bo wybieram się z dziećmi do parku. – Powiedziałam do swojego kuzyna.
            − To mogę pójść z wami. Uwierz mi chcę z Tobą tylko porozmawiać. – Powiedział spokojnym tonem.
            Niechętnie się zgodziłam. W końcu był moim kuzynem i miał prawo spędzać ze mną czas, jednak z powodów innych poglądów nie mieliśmy nic wspólnego. Najgorsze było to, że on kochał się w dziewczynie, której nienawidziłam.
            Spojrzałam na zegarek. Była godzina 13: 50. Na 16: 00 powinniśmy wrócić, abym zdążyła jeszcze przygotować im jakiś ciepły posiłek.
            Wiedziałam, że było gorąco i dzieciaki nie chciały jeść, ale obiecałam Justinowi, że przypilnuję tych niejadków, aby jadły.
            − Jazy, Jackson zbierajcie się. Wychodzimy. – Powiedziałam do maluchów.
            Jackson od razu wstał z kanapy i do mnie podbiegł, a Jazy poszła w jego ślady. Oboje złapali mnie za ręce i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i skierowaliśmy się w stronę parku.
            Jazy przez drogę zaczęła skakać i śpiewać kilka utworów swojego starszego brata. Gdy skończyła uśmiechnęłam się do niej, a mała odwzajemniła mój uśmiech.
            Dzieciaki poszły się bawić, a ja usiadłam na ławce. Obok mnie usiadł mój kuzyn i przez długi czas rozmawialiśmy o błahych sprawach.
            Później zawołał mnie Jackson, abym go pohuśtała, bo siedział na huśtawce. Gdy wróciłam na ławkę mój kuzyn zaczął w końcu poważną wypowiedź.
            − Darla mogłabyś mnie poznać z Seleną? – Zapytał w pewnym momencie.
            − Michael Ciebie pogięło!? Po tym, co zrobiła jedynie, gdzie chcę nią widzieć to w sądzie. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
            Nagle zadzwonił mój telefon. Była to melodia przypisana Justinowi.
            Ale jak to możliwe? On przecież nie brał ze sobą telefonu do Miami, bo nie było wiadomo, czy wróci do domu. Odebrałam od razu.
            − Aniele, gdzie wy jesteście? – Zapytał czułym tonem mój ukochany.
            − W parku. Ale chwila, jak ty dzwonisz skoro nie brałeś telefonu do Miami. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że… - W tym momencie mi przerwał.
            − Do zobaczenia myszko. – Powiedział tajemniczym tonem i się rozłączył.
            Mój kuzyn zobaczył, że siedzę, jakaś zdezorientowana, więc zapytał, co się stało.
            − W sumie to sama nie wiem. Idę na chwilę do maluchów.
            Podeszłam do Jazy i Jacksona, którzy akurat wchodzili po ściance wspinaczkowej.
            − Justin dzwonił, choć nie wiem skąd miał telefon, bo przecież nie brał go ze sobą do Miami.
            Nagle rodzeństwo mojego chłopaka zaczęło się dziwnie uśmiechać. Chwilę później poczułam dziwnie znajome dłonie na swoim brzuchu. Te perfumy… W mgnieniu oka odwróciłam się w stronę tej osoby.
            Stanęłam, jak wryta… To był Justin… To był naprawdę mój chłopak…
            − Ma cherie nawet nie przywitasz się ze swoim chłopakiem? – Zapytał z czarującym uśmiechem na twarzy.
            Od razu rzuciłam mu się na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Jus objął mnie w pasie i mocno przyciągnął do siebie. Na jego widok zaczęły mi lecieć łzy ze szczęścia.
            − Kochanie, ale jak to. Przecież najwcześniej miałeś wrócić dopiero jutro. – Powiedziałam przez łzy.
            Mój książę szeroko się uśmiechnął, po czym złożył długi, delikatny pocałunek na moich ustach.
            − Po prostu na samym początku rozprawy przyznałem się do winy i powiedziałem, że wszystkiego żałuję, a sąd wziął pod uwagę fakt, że przy Tobie zmieniłem się niedopoznania i dostałem wyrok w zawieszeniu. Nawet świadków nie musieli przepytywać. Od razu po moich zeznaniach zrobili naradę, później powiedzieli wyrok i pozwolili wrócić do domu. – Powiedział podnosząc mnie i kręcąc się ze mną wokół mojej własnej osi.
            Dzieciaki powróciły do zabawy, a ja Justina złapałam za rękę i pociągnęłam w stronę ławki, gdzie siedział już mój kuzyn.
            Przedstawiłam ich sobie i mój kuzyn zaczął przekonywać Jusa, aby zapoznał go z Seleną. Mój chłopak na te imię nieprzyjemnie się skrzywił.
            − Po tym, co zrobiła mojej księżniczce nie chcę mieć z niąhttp://www.youtube.com/watch?v=4rVm2_nsWdo nic wspólnego. – Powiedział mój książę obejmując mnie czule ramieniem.
            Zaczęło robić się późno i nadszedł czas, aby wrócić do domu. W końcu musiałam jeszcze ugotować obiad.
            − Mysiu a może dziś zrobimy ognisko z naszymi przyjaciółmi? – Powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz