W nocy kilka razy się
budziłam z potwornym bólem w brzuchu. Nie miałam pojęcia, czy to po tym, jak
Selena mnie pobiła, czy może po poronieniu, ale przez przeszywający mnie ból
wylałam pełno łez.
Rano do szpitala przyjechał Justin razem ze
swoim młodszym rodzeństwem. Dzieciaki od razu do mnie podbiegły i mocno się do
mnie przytuliły.
Mój chłopak grzecznie
czekał, aż oni się ode mnie odsunął, po czym sam podszedł do mojego łóżka.
Nachylił się nade mną i złożył długi delikatny pocałunek na moich ustach.
− Kocham Cię myszko. –
Wyszeptał mi czule do ucha.
Spojrzałam w jego
cudowne karmelowe oczy i delikatnie uśmiechnęłam się do niego.
− Ja Ciebie też kocie.
W tej chwili znów
poczułam przeszywający mnie ból w brzuchu, przy czym się skrzywiłam i
zasyczałam.
Mój książę spojrzał na
mnie zmartwionym wzrokiem. Jego rodzeństwo też patrzyło na mnie, jednak nie
wiedzieli, co się dzieje. Nagle przyszła pielęgniarka. Była to krępa kobieta
mniej więcej w wieku mojej mamy. Miała długie, gęste rude włosy, a jej oczy
były koloru świeżej trawy.
Zdjęła kroplówkę i
wyciągnęła werflom z mojej ręki. Gdy zobaczyła, jak zwijam się z bólu spojrzała
na mnie matczynym wzrokiem.
− Zaraz podam Ci coś
przeciwbólowego i poproszę lekarza, aby przepisał CI jakieś tabletki, bo to
może jeszcze trochę potrwać nim powrócisz w pełni do sił. Byłaś naprawdę mocno
pobita i to cud, że nic poważnego ci się nie stało. Wiem, że to jest wielki
cios, gdy traci się dziecko, bo sama straciłam dwójkę, ale jesteś jeszcze młoda
i na pewno będziesz jeszcze nie raz w ciąży. – Powiedziała pielęgniarka.
Spojrzałam na Justina
niepewnym wzrokiem. Mój chłopak uspokajająco się do mnie uśmiechnął. Z każdym
dniem, który przybliżał nas do rozprawy byłam coraz bardziej niespokojna. Bałam
się, że go stracę.
Chwilę później
pielęgniarka przyniosła mi tabletkę przeciwbólową i wodę, abym mogła nią popić.
Niedługo lekarz zabrał
mnie na ostatnie badania i zostałam wypisana do domu. Wcześniej jednak wypisał
mi receptę na leki przeciwbólowe.
Justin zawiózł mnie i
swoje rodzeństwo do domu, po czym pojechał do apteki i wykupił leki z recepty.
Leżałam na kanapie i
oglądałam bajki z młodszym rodzeństwem mojego chłopaka. Nagle ktoś zadzwonił do
drzwi.
Jazmyn poszła otworzyć.
Usłyszałam wysoki damski głos.
− Jest Justin w domu? –
Zapytała dziewczyna.
Udało mi się wstać z
kanapy i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Ujrzałam tam wysoką
szczupłą dziewczynę z długimi, gęstymi, ciemnymi włosami. Wyglądała, jak
modelka. Za nią stali wszyscy nasi przyjaciele: Ryan, Chaz, Christian, Liz,
Gabrielle i Dabria.
− Jusa nie ma. Pojechał
do apteki i niebawem powinien wrócić. – Powiedziałam przepuszczając ich w
drzwiach.
− Darla już Ciebie
wypuścili? – Zapytała zdziwiona Gabrielle.
Przytaknęłam
przyjaciółce i zaprowadziłam wszystkich do salonu. Spytałam się, co przygotować
im do picia. Przyjrzałam się jeszcze raz nieznajomej dziewczynie. Dopiero wtedy
zrozumiałam, kim ona jest. Była to Caitlin, czyli starsza siostra Christiana i pierwsza
poważna dziewczyna mojego ukochanego.
Gdy odebrałam zamówienia
Ryan poszedł za mną i powiedział coś, co bardziej pasowałoby mi do Justina.
− Darla idź usiądź i się
nie przemęczaj. – No fakt, odkąd miał zostać ojcem stał się bardziej opiekuńczy
dla wszystkich dookoła.
− Ryan przestań nic mi
nie dolega poza tym, że jestem nieco obolała. Idź do Liz. Poradzę sobie.
Wystarczy, że Jus niepozwana mi nic dotykać. – Powiedziałam do niego.
Musiałam długo go
przekonywać, aby wrócił do salonu. Przygotowałam napoje i do misek wsypałam
ciastka, cukierki, chipsy oraz kwaśne żelki. Nagle usłyszałam, jak na podjazd
podjeżdża auto mojego chłopaka. Włączyłam ekspres do kawy i nalałam do
szklanki, tego napoju.
Wiedziałam, że Jus na
pewno będzie chciał kawę, bo gdy go zobaczyłam w szpitalu widziałam, że był
niewyspany.
Mój chłopak wszedł do
salonu w tym samym czasie, co ja. Gdy zobaczył, że niosę tacę z napojami i
przekąskami w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.
− Aniele, co ci mówiłem
na ten temat. – Powiedział czułym głosem.
Zabrał mi tacę i sam
postawił nią na stoliku w salonie.
− Mała a dla kogo ta
kawa? – Zapytał czułym tonem mój największy skarb i delikatnie objął mnie
ramieniem.
Uśmiechnęłam się
delikatnie do niego i objęłam go w pasie.
− Dla Ciebie misiu. Ty
ledwo żyjesz. Chyba nawet w ogóle nie spałeś. – Na moje słowa Jus szeroko się
uśmiechnął.
Miałam już gotową
odpowiedź. Nagle Justin wstał z kanapy i poszedł do przedpokoju skąd przyniósł
mi pełną reklamówkę lekarstw.
− Jus ja na serio mam
brać to wszystko? – Popatrzyłam na niego nieco zdezorientowana.
Mój chłopak spojrzał na
reklamówkę i mi przytaknął. Złapałam się za głowę i pokręciłam przecząco głową.
− Ma cherie musisz je
brać. To dla twojego dobra. Tu są tylko leki przeciwbólowe i witaminy na
wzmocnienie. Kochanie dobrze wiesz, że ledwo wyszłaś z tego wszystkiego, więc
proszę Cię bierz grzecznie te leki. – Powiedział zdławionym tonem.
Widziałam, jak w jego
oczach zbierają się już łzy, więc niechętnie obiecałam mu brać te lekarstwa.
− Jus, kiedy ty się tak
zmieniłeś? – Spytała w pewnym momencie Caitlin.
Była nieco zszokowana
taką zmianą w jego zachowaniu. Mój książę objął mnie czule ramieniem i
delikatnie się uśmiechnął.
− W dniu, gdy poznałem
Darlę. Niestety boję się, że gdy dostanę wyrok moja księżniczka mnie zostawi, a
tego nie przeżyję. Zmieniłem się tylko z powodu jej miłości. Teraz wszystko
leży w gruzach: jej zdrowie, nasz związek. – Głos mojego chłopaka był przybity,
a jego oczy straciły swój blask.
Chciałam mu powiedzieć,
że nigdy go nie opuszczę, ale gdy słuchałam jego opowieści głos ugrzązł mi w
gardle.
− Caitlin, a jak ty się
zapatrujesz na to, że twój młodszy brat bierze ślub wcześniej od Ciebie? –
Zapytał w pewnym momencie mój chłopak.
Wtedy zrozumiałam, że
nie mam tutaj z nimi nic do czynienia dopóki Caitlin będzie w tym domu. Wstałam
z kanapy i skierowałam się w stronę wyjścia z salonu. Nagle Justin zawołał za
mną.
− Mysiu, gdzie idziesz?
– Zapytał opiekuńczym tonem.
− Idę się położyć, bo
źle się czuję. Nie przeszkadzajcie sobie. Ja się trochę prześpię i powinno mi
przejść. – Powiedziałam wychodząc z salonu i kierując się do Justina pokoju.
Położyłam się na łóżku i
od razu zasnęłam. Znów przeniosłam się w krainę, gdzie żyła mała Avalanna.
Byliśmy w szpitalu. Mała była podłączona do wielu urządzeń
monitorujących pracę jej serca. Wtedy wyglądała już na nieco starszą. Avalanna
miała może z cztery latka. Była cała blada, jak trup. Justin i ja siedzieliśmy
obok jej łóżka i płakaliśmy. Nasza dziecinka spała. Nagle jej mała, blada
rączka się poruszyła i dziewczynka otworzyła oczy z wysiłkiem.
−
Mamusiu, tatusiu kocham was i nie płaczcie. – Powiedziała ledwo słyszalnym,
cienkim głosikiem.
Chwilę
później jej serce przestało bić, a na monitorze pojawiła się długa prosta
kreska.
Przybiegli
lekarze, kazali nam wyjść z pomieszczenia i zaczęli nią ratować, jednak ich
wysiłki poszły na marne.
Obudziłam się z płaczem. Czy ten sen
był analogią do tego, co stało się wczoraj? Najprawdopodobniej tak.
Można powiedzieć, że
straciłam dwójkę dzieci. Najpierw poroniłam w rzeczywistości, a później we śnie
zobaczyłam, jak umiera dziecko, które śniło mi się odkąd pierwszy raz
przespałam się z Justinem.
Leżałam na łóżku z
twarzą ukrytą w poduszce i płakałam. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Nawet nie
odwróciłam się, tylko nadal wypłakiwałam swoje łzy w poduszkę. Ktoś usiadł na
łóżku obok mnie.
− Księżniczko, czemu
płaczesz? – Usłyszałam czuły głos Justina.
− Jus nie chcę teraz o
tym rozmawiać. Masz na dole gości to idź do nich. Ja chcę pobyć chwilę sama. –
Powiedziałam przez łzy.
− Aniele nigdzie bez
Ciebie nie pójdę, a nie wyjdziemy stąd dopóki mi nie powiesz, czemu płaczesz. –
Powiedział stanowczym tonem.
Niechętnie usiadłam na
łóżku, przez co zakręciło mi się w głowie. Mój chłopak usiadł za mną, przez co
mogłam się o niego oprzeć, a on objął mnie czule w pasie.
Opowiedziałam mu o swoim
śnie i o swoich obawach, że po wczorajszym zajściu nie będę mogła mieć już
więcej dzieci.
− Do tego, gdy widzę,
jak Caitlin na Ciebie patrzy czuje, że Cię tracę. Justin ja nadal nie rozumiem,
dlaczego jesteś właśnie ze mną. Przecież możesz mieć każdą dziewczynę, a ty
wybrałeś właśnie mnie. Dlaczego? – Spytałam nieco zdziwiona.
Justin nie zastanawiał
się nad odpowiedzią, tylko czule się do mnie uśmiechnął.
− Wiedziałem, że
prędzej, czy później o to zapytasz. Po pierwsze przy Caitlin nie musisz czuć
się zagrożona. Ona wie, że kocham Ciebie a z nią mój związek już dawno się
rozpadł. Teraz w najlepszym wypadku możemy żyć w przyjaźni. Kochanie a spośród
milionów innych dziewczyn wybrałem Ciebie, bo urzekłaś mnie za pierwszym razem,
gdy Cię ujrzałem w tym parku. Od razu wiedziałem, że jesteś wyjątkowa i dla
Ciebie będę w stanie zrobić wszystko. Gdy Max ci uciekł była to idealna okazja,
aby Cię poznać. Zaintrygowałaś mnie, gdy nie zareagowałaś tak, jak większość
ludzi na fakt, że ze mną rozmawiałaś. Byłaś inna i to mnie intrygowało. Po tych
kilku chwilach spędzonych w twoim towarzystwie od razu zakochałem się w Tobie.
Masz cudowną osobowość i wspaniały charakter. Jesteś wrażliwa i taka delikatna,
dlatego zrobię wszystko, aby się Tobą opiekować. Nigdy w życiu nie spotkałem
tak wspaniałej dziewczyny. Jesteś piękna. To właśnie Ciebie szukałem przez całe
swoje życie. Gdy Cię zobaczyłem pierwszy raz od razu wiedziałem, że to ty
jesteś moim ideałem dziewczyny. Masz wszystko to, czego szukałem w dziewczynie.
Wiem, że chcę z Tobą spędzić wieczność, ale niestety nadal nie wiemy, jaki
będzie wyrok sądu a to może zaważyć nad naszymi następnymi dwoma latami. Boję
się, że gdy dostanę ten najwyższy wyrok i wyjdę już na wolność okaże się, że
masz już kogoś. Myszko zmieniłem się dla Ciebie i dzięki Tobie. Przez związek z
Tobą mam motywację, aby być coraz lepszym człowiekiem. To ty jesteś moim
aniołem stróżem, który nakręca mnie do takiego działania. A ten twój dzisiejszy
sen mógł oznaczać, że nasze maleństwo nie chce żebyśmy się użalali nad tym, co
się stało tylko żyli dalej, więc proszę kotku osusz łzy i chodź ze mną na dół.
– Powiedział czułym i delikatnym głosem mój chłopak.
Wiedziałam, że mówił
prawdę, bo w jego głosie przebrzmiewała szczerość i ciągle patrzył mi głęboko w
oczy. Na koniec delikatnie mnie pocałował i wziął mnie na ręce, po czym
skierował się ze mną w stronę schodów, a następnie po nich zbiegł. Wbiegł do
salonu i usiadał na kanapie, a mnie posadził na swoich kolanach.
− Darla, jak się czujesz
po tym wszystkim, co się wczoraj stało? – Zapytała Caitlin.
Zdziwiła mnie troska w
jej głosie. Chyba źle nią oceniłam. Ona nie próbowała mi odbyć Justina. Po
prostu chciała, aby Jus zaznał prawdziwego szczęścia.
− Fizycznie to wszystko
mnie boli, a psychicznie to musimy się oswoić z nową sytuacją. Na szczęście
ktoś mi dziś wytłumaczył, ż powinnam żyć dalej po stracie dziecka. Trudno, co
się stało to się nie odstanie jednak wiem, że dopóki mam przy sobie Justina i
tak wspaniałych przyjaciół będę w stanie przerwać wszystko. Choć najgorsze
dopiero przed nami. – Powiedziałam patrząc na Justina.
Caitlin była naprawdę
miłą dziewczyną. Nie wiem, czemu wcześniej byłam o nią zazdrosna. Może przez
to, że bałam się stracić się Justina.
Szybko się
zaprzyjaźniłyśmy i okazało się, że miałyśmy naprawdę dużo wspólnego.
Nasi przyjaciele jeszcze
jakiś siedzieli w domu mojego chłopaka, po czym wszyscy wrócili do swoich
domów.
Wieczorem zadzwoniła Amber i zapytała, jak się
czuję. Miałam już tego dość. Nie chciałam na każdym kroku słyszeć tego pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz