piątek, 7 marca 2014

Rozdział XXXVII

            Z Justinem tydzień czasu już mieszkaliśmy w nowym domu. Dziś miał się odbyć pierwszy ślub naszych przyjaciół.
            Dziś miał się odbyć ślub Christiana i Gabrielle. Ostatni raz widziałyśmy się dzień wcześnie na jej wieczorze panieńskim. Z początku Justin nie chciał mnie puścić na tą zabawę, jednak później po długich namowach Christiana, aby poszedł z nimi na kawalerskie zgodził się, abym wyszła z dziewczynami.
            Jako druhny mojej przyjaciółki miałyśmy wystąpić wszystkie cztery, czyli: Dabria, Liz, Caitlin i ja.
            Natomiast, jako drużby Christiana mieli wystąpić: Ryan, Chaz, Justin i chłopak Caitlin.
            Był to chłopak, który często występował razem z nią i Christianem w różnych filmikach na youtube. Szczerze mówiąc to dopiero nie dawno przyznała się, że jednak są razem. Wszyscy wiedzieliśmy, że spędzają ze sobą sporo czasu i bardzo się przyjaźnią. Czekałam tylko na dzień, gdy dowiemy się, że są parą.
            W dniu wesela panna młoda miała na sobie białą długą suknię sięgającą ziemi, bez ramiączek, gorset był idealnie opinający jej tułów, pokryty koronką, natomiast spódnica była szeroka i cała była stworzona z falbanek. Gabrielle włosy zostawiła rozpuszczone, lecz wpięła w nie srebrny grzebyk z podobnym fasonem, jak kolia na jej szyi.
            Wszystkie druhny miały mieć identyczne sukienki. Wybrałyśmy fiołkową sukienkę sięgającą ziemi, bez ramiączek, gorset był idealnie opinający nasze ciała, pokryty srebrnymi cyrkoniami, pod piersiami znajdował się pasek z kryształem w kształcie rombu, spódnica rozszerzała się ku dołowi, pokryta była czarnym woalem, który przy gorsecie pokryty był identycznymi cyrkoniami. Włosy miałam spięte w koka a w niego wpięte srebrne kryształki podobne do tych na sukience.
            − Aniele wyglądasz przepięknie. – Powiedział Justin podchodząc do mnie i czule mnie całując.
            Miał na sobie biały garnitur, jednak koszulę miał fiołkową oraz fiołkowe supra. Jakby mogło być inaczej? On przecież więcej niż dwa razy w roku nie ubierze innych butów niż jego supra. Włosy miał, jak zwykle idealnie postawione na żelu.
            Chwilę później Mój książę zawiózł mnie do domu Gabrielle, a sam pojechał do Christiana. Wszystkie dziewczyny już tam były.
            − Darla, a co ty taka zmarnowana jesteś? Spałaś w ogóle po tej wczorajszej imprezie? – Zapytała Caitlin.
            Wzniosłam oczy ku niebu i zaśmiałam się przypominając sobie minioną noc od powrotu z imprezy do domu.
            − Catlin a myślisz, że przy Justinie da się spać? Ja przy nim w normalnych dniach zasypiam koło drugiej w nocy, a po imprezach koło piątej. On jeszcze wcześniej musi się nagadać, pożartować i nigdy nie wiadomo, jaki jeszcze inny pomysł mu wpadnie do głowy.
            Moja przyjaciółka zaczęła się śmiać i z niedowierzaniem pokręciła głową.
            − No tu masz rację z Jusem nigdy nie wiadomo, jaki szalony pomysł mu wpadnie do głowy. Cieszę się, że wam się układa.
            Chwilę później na szczecie schodów ujrzeliśmy Gabrielle. Wyglądała naprawdę pięknie.
            Niedługo później pojechaliśmy do kościoła, gdzie miała odbyć się ceremonia ślubna.
            Ojciec moich przyjaciółek odprowadził jedną ze swoich dwóch córek. Dabrię miał wydać za mąż za dwa miesiące.
            Christian miał na sobie biały garnitur z czarnymi klapami. Jego ciemne kręcone włosy miał idealnie na krótko obcięte.
            Jus stał tuż obok swojego przyjaciela, gdy tylko mnie ujrzał szeroko się do mnie uśmiechnął.
            Tuż po ceremonii pojechaliśmy do restauracji, gdzie miała odbyć się zabawa weselna.
            Pierwszy taniec, jaki wykonali moi przyjaciele była to salsa, którą trzy tygodnie uczyłam ich przed tego tańca. Układ wyszedł im naprawdę wspaniale.
            Cały wieczór przetańczyłam z Justinem. On był naprawdę świetnym tancerzem i cudownie czułam się w jego towarzystwie.
            Tego dnia poznałam jednego z dawnych przyjaciół Justina. Nazywał się Julian Swirskym. Ich drogi rozeszły się przez waśnie o związek Jusa z Seleną.
            Był to wysoki chłopak o ciemnych prawie czarnych włosach oraz błękitnych oczach. Był przystojny, ale kochałam Justina i za nic w świecie nie zamieniłabym go na żadnego innego chłopaka.
            Impreza była naprawdę udana. W pewnym momencie mój chłopak do mnie podszedł i złapał mnie za rękę i wyprowadził do ogrodu należącego do restauracji. Usiedliśmy na ogrodowej huśtawce, a mój książę objął mnie czule ramieniem.
            − Aniele, wiesz, że jesteś całym moim światem i zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa. Nie wiem, jak by moje życie wyglądało bez Ciebie. Ma cherie podjąłem jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. Idę razem z Tobą na studia. Wiem, że zrobiłem sobie długą przerwę w nauce, ale teraz mam okazję, aby naprawić swój błąd. – Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
            − Kochanie nie patrz tak na mnie. Mówię poważnie. Chcę być teraz ciągle przy Tobie. − Powiedział czułym tonem i delikatnie mnie pocałował.
            Nagle obok nas przeszedł Julian. Mój chłopak nie rozmawiał z nim od kilku lat i najwyraźniej nie zamierzał tego zmieniać. Nie rozumiałam jego zachowania, choć sama w Polsce miałam kilka takich koleżanek, a nawet przyjaciółkę, z którymi nie rozmawiałam o dłuższego czasu, chociaż to nie ja zerwałam kontakt z nimi.
            Nie chciałam się rozwodzić nad tym, co by było gdyby. Wolałam cieszyć się chwilą z Justinem i jego bliskością.
            Zabawa skończyła się o godzinie 2: 00. Wróciliśmy do domu padnięci. Mój książę pomógł mi rozpiąć sukienkę, po czym weszłam pod prysznic. Gdy skończyłam się kąpać wróciłam do sypialni.
            Mój ukochany leżał już w łóżku i czekał, aż położę się obok niego. Gdy znalazłam się już tuż przy nim Jus szeroko się do mnie uśmiechnął i mocno się do mnie przytulił, po czym zaczął mnie namiętnie całować i ściągać ze mnie piżamę.
            − Kocie nie znudziło Ci się to jeszcze? Ostatnio dziennie się kochamy. – Powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
            − Aniele z Tobą mógł bym się kochać dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu przez całe życie i nigdy mi się to nie znudzi. – Powiedział czule mnie całując i powracając do przerwanego zajęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz