Mocno wtuliłam się w ramiona swojego
chłopaka i dałam upust swoim emocjom. Zaczęłam płakać i nie starałam się
ukrywać swoich łez. Justin mocno mnie objął i cierpliwie czekał, aż się
uspokoję.
Na parkingu zostaliśmy
już tylko we dwójkę. Podniosłam głowę, aby spojrzeć swojemu chłopakowi w oczy,
a on zaczął osuszać moje łzy. Smutno się do niego uśmiechnęłam.
Justin otworzył przede
mną drzwi swojego samochodu i czekał aż wejdę do środka, po czym sam usiadł za
kierownicą i skierowaliśmy się w stronę centrum.
Dojechaliśmy pod kino,
gdzie mój ukochany zaparkował. Wyszedł z samochodu i podszedł do moich drzwi,
które przede mną otworzył.
Weszliśmy do kina a mój
chłopak poszedł odebrać bilety, które jak się dowiedziałam miał już jakiś czas
zamówione. Natomiast ja poszłam do bufetu kupić jakieś napoje i przekąski.
Po chwili przyszedł
Justin i weszliśmy do sali. Zajęliśmy miejsca w ostatnim rzędzie i czekaliśmy
na prelekcje filmu. Ku mojemu zaskoczeniu w kinie byliśmy sami. Nie miałam
pojęcia, co znów mój chłopak wymyślił, ale wiedziałam, że to nie jest normalne.
Nagle zaczął lecieć nasz
film. Okazało się, że mój chłopak zamówił go tylko dla nas. Oglądaliśmy dwa
filmy pod rząd. Pierwszy to był Believe
Movie, którego zdążyłam zobaczyć w Polsce, ponieważ wyjechałam stamtąd
przed jego premierą. A zaraz za nim poleciał Titanic.
Po wyjściu z kina znów
ruszyliśmy w stronę samochodu, gdy do niego wsiedliśmy mój ukochany włączył
silnik i ruszył przed siebie.
− Justin powiesz mi,
dokąd jedziemy? – Zapytałam nieco sfrustrowana tym, że tyle czasu trzyma mnie w
niepewności przed swoją niespodzianką. Chciałam, jak najszybciej wiedzieć, co
mój chłopak zaplanował na dzisiejszy dzień.
Mój ukochany tylko czule
się uśmiechnął, jednak nic nie powiedział na ten temat. Justin skierował się
następnie na obrzeża miasta.
Niestety nadal nie
miałam pojęcia, dokąd mój chłopak planuje mnie zabrać. Jechaliśmy ponad godzinę
czasu.
W końcu Justin zatrzymał
się jakimś ranczem. Spojrzał na mnie czule się uśmiechając i złożył soczysty
pocałunek na moich ustach.
− Poczekasz tutaj na
mnie chwilę? Ja muszę tylko pójść coś załatwić i za moment wracam. – Powiedział
mój ukochany czule patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się do
niego i powiedziałam, że spokojnie może wyjść, a ja poczekam tyle, ile to
będzie konieczne.
Gdy zostałam sama w
samochodzie wybrałam numer komórki mojej mamy i do niej zadzwoniłam. Odebrała
po trzech sygnałach.
− Darla gdzie jesteś?
Powinnaś być już w domu. – Powiedziała zaniepokojonym głosem moja mama.
− Dzwonię ci
przypomnieć, że mam dziś randkę z Justinem i będę późno w domu. Muszę kończyć,
bo Justin wraca. – Pożegnałam się z mamą w tym samym czasie, co mój chłopak
podszedł do samochodu z mojej strony i otworzył przede mną drzwi.
Justin wyciągnął do mnie
rękę i pomógł mi wysiąść ze swojego Ferrari. Gdy stałam już na ziemi mocno
przytuliłam się do niego. Wspięłam się na palce i czule pocałowałam, na co mój
ukochany uśmiechnął się w pocałunki i zaczął go odwzajemniać.
Gdy skończyliśmy się
całować mój chłopak klepnął mnie w tyłek i szeroko się uśmiechnął.
− Każda próba
przekupstwa, abym ci zdradził swoje plany na dzisiaj będzie karana. –
Powiedział Justin przyciągając mnie bliżej siebie i czule całując.
Nagle z domku stojącego
przy parkingu wyszła moja nauczycielka od tańców, która próbowała mi odbić
chłopaka. Przytuliłam się mocniej do Justina, jednak odsunął się ode mnie i
złapał mnie za rękę, po czym skierowaliśmy się w stronę pani Shannon.
Moja nauczycielka zaczęła
flirtować z moim chłopakiem, jednak nie zwracał na nią uwagi.
− Przyszliśmy do pani
nauczyć się jeździć konno i później je wypożyczyć a nie, aby pani ze mną
flirtowała. A poza tym nie wiem, czy to się spodoba pani pracodawcom. –
Skwitował krótko mój chłopak próbę flirtu mojej nauczycielki.
Uśmiechnęłam się czule
do swojego chłopaka, a on natychmiast odwzajemnił uśmiech.
Pani Shannon niechętnie
zabrała nas do stajni i pomogła nam osiodłać dwa konie, jeden z nich był
ogierem, natomiast drugi koń był klaczą. Klacz była biała i nazywała się Flash,
natomiast ogier był czarny w szare plamy i miał na imię Patch.
Mi przypadła Flash, a
mojemu ukochanemu Patch. Nauka szła nam szybko. Dobrze bawiliśmy się razem
jeżdżąc konno.
Gdy po godzinie
opanowaliśmy umiejętność jazdy konnej udaliśmy się z Justinem w stronę łąki.
Dotarliśmy tam po piętnastu
minutach. Krajobraz był tam przepiękny. Na środku łąki był mały staw z czystą
błękitną wodą. Nieopodal był rozłożony koc piknikowy a na nim stał kosz z
jedzeniem.
Przywiązaliśmy konie do
drzewa stojącego przy wodzie i usiedliśmy naprzeciwko siebie na kocu.
− Królewno podoba ci się
nasza pierwsza prawdziwa randka? – Zapytał czułym głosem mój ukochany karmiąc
mnie truskawką oblaną czekoladą.
− Jest cudowna kotku.
Teraz to już na serio jesteś moim rycerzem w lśniącej zbroi na czarnym rumaku.
– Odparłam szeroko się do niego uśmiechając. – A tak w ogóle to skąd
wiedziałeś, że lubię konie? – Zapytałam nieco podejrzliwym tonem.
Mój ukochany czule się
uśmiechnął i wzniósł oczy ku niebu.
− Twój tata mi
powiedział przed samym moim wczorajszym wyjściem, że lubisz te zwierzęta, więc
wpadłem na pomysł, aby naszą randkę połączyć z nauką jazdy na tych cudownych
stworzeniach.
Siedzieliśmy tak jeszcze
jakiś czas, aż w końcu zaczęło się ściemniać i musieliśmy wracać do samochodu.
Oddaliśmy konie do
stajni. Na szczęście mojej nauczycielki nie było już nigdzie w pobliżu, jednak
miałam złe przeczucie, że ona jeszcze nie da za wygraną.
Na razie starałam się
tym nie zawracać sobie głowy, bo liczyło się tylko to, że jestem teraz z
Justinem.
Wróciliśmy do miasta i
jechaliśmy w stronę naszych domów. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 19: 00.
Coś mi się nie zgadzało.
Skoro Justin kazał mi
przekazać rodzicom, że będę późno w domu to, po co teraz jechaliśmy w tamtą
stronę? To pytanie nie dawało mi spokoju.
− Księżniczko pomożesz
mi przypilnować rodzeństwa dziś wieczorem? Proszę Darla zgódź się. Chcę spędzić
dziś z Tobą więcej czasu, a nie siedzieć z Vanessą i jej córką. – Wypowiadając
ostatnie słowa mój ukochany się skrzywił.
− Kim jest Vanessa? –
Spytałam nieco podejrzliwym tonem.
Justin to od razu
zauważył i podniósł ręce do góry w geście obronnym wznosząc oczy ku niebu.
− O Vanessę nie musisz
być zazdrosna. Ona jest przyjaciółką mojej mamy, która często zajmuje się
Jazmyn i Jacksonem razem ze mną, bo po tym wszystkim rodzice jeszcze nie za
bardzo mi ufają. Ale staram się unikać z nią spotkań, ponieważ ona próbuje mnie
zeswatać ze swoją straszną córką, która pożera mnie wzrokiem na każdym potkaniu,
gdy przyjdzie z Vanessą, a jest to prawie za każdym razem. – Powiedział
łagodnym tonem mój chłopak.
Słuchając jego
wypowiedzi doszłam do wniosku, że pojadę z nim a przy okazji dopilnuję, aby
żadna inna dziewczyna poza mną i jego młodszą siostrą się przy nim nie kręciła.
− Pomogę Ci mój księciu
z bajki. – Powiedziałam uśmiechając się do niego.
Chwilę później byliśmy
już pod domem mojego chłopaka. Justin wjechał do garażu, po czym tamtędy
weszliśmy do jego domu.
Mój ukochany objął mnie
czule ramieniem i skierował się w stronę salonu, gdzie bawili się Jazmyn i
Jackson. Nie byli tam sami. Razem z nimi siedziała kobieta po czterdziestce i
dziewczyna mniej więcej w moim i Justina wieku.
Starsza kobieta musiała
być Vanessą, o której opowiadał mi mój chłopak w samochodzie. Miała ona duże
niebieskie oczy, krótko ścięte kruczoczarne włosy. Była dość krępej postury.
Natomiast jej córka była
wysoką blondynką o długich gęstych włosach i przesadnym makijażu. Oczy miała
pomalowane na różowo tak samo, jak usta, które kontrastowały z jej błękitnymi
tęczówkami. W takim wydaniu bardziej przypominała lalkę Barbie, niż człowieka.
Była ona szczupła.
Teraz już wiedziałam,
czemu mój chłopak mówił o niej, że jest straszna. Sama zaczęłam się bać tej
dziewczyny, która cała była w różu.
− Justin, Darla. –
Zawołała Jazmyn i podbiegła do nas przytulając się do naszych ciał. – Justin,
czemu tak długo Ciebie nie było? – Zapytała słodkim tonem jego siostra.
− Przepraszam Jazy, ale
menadżer wymyślił mi zajęcie i nie miałem innego wyjścia, ale teraz już jestem
i obiecuję, że będziemy się dobrze bawić tego wieczoru, bo Darla z nami
zostanie tak długo, jak będziesz chciała. – Powiedział mój chłopak podnosząc
swoją siostrę i całując nią w policzek.
Chwilę później mój
ukochany postawił nią powrotem na ziemi, a my usiedliśmy na kanapie. Niestety
musieliśmy siedzieć w tym samym miejscu, co lalka Barbie, która zalotnie
patrzyła na mojego chłopaka.
− Justin twoja mama
mówiła, że wrócą późnym wieczorem.
Jesteś może głodny? Pattie mówiła, iż kolację zostawiła ci w lodówce i tylko
masz to sobie odgrzać. – Powiedziała opiekuńczym tonem starsza kobieta.
− Dzięki Vanessa, ale
nie musisz się o mnie martwić. Jestem już dużym chłopcem i umiem o siebie
zadbać a nie tak jak twoja laleczka. – Powiedział z ironią w głosie mój
chłopak. – A poza tym nie jestem głodny, ponieważ zjedliśmy na naszym wyjściu.
– Odparł mój chłopak dyskretnie łapiąc mnie za rękę.
Siedzieliśmy tak jakiś
czas w ciszy, aż w końcu podbiegła do mnie Jazmyn.
− Pójdziesz ze mną do
łazienki i zrobisz mi takiego warkocza, jakiego ty masz? Proszę. – Zapytała
czarującym głosem siostra mojego chłopaka.
Nie szło się oprzeć
urokowi Jazy, więc od razu się zgodziłam. Mała zaprowadziła mnie do łazienki.
Wspięła się na palce i sięgnęła z szafki gumki do włosów, po czym usiadła na
skraju wanny i czekała, aż przejdę do pracy. Zrobiłam jej warkocze po obu
stronach głowy.
Siostra mojego chłopaka
była zadowolona z końcowego efektu i poszła się wszystkim pochwalić.
Gdy wychodziłam z
łazienki Justin już tam na mnie czekał i czule się uśmiechał. Złapałam go za
koszulę i przyciągnęłam do siebie.
Mój chłopak zaczął
powoli podążać w moją stronę, aż w końcu przyparł mnie do ściany i łobuzersko
się uśmiechnął.
Zarzuciłam mu ręce na
szyję, a on oparł swoje ręce o ścianę w ten sposób, że stałam między nimi.
Chwilę później mój ukochany zaczął mnie czule całować.
− Stęskniłem się za
twoimi słodkimi ustami. – Powiedział mój chłopak robiąc chwilę przerwy i znów
powrócił do całowania.
Nagle ktoś brutalnie nas
odciągnął od siebie. Gdy spojrzałam w tamtą stronę zobaczyłam żywą lalkę Barbie
przed sobą.
− Odwal się od mojego
chłopaka. On jest mój i nie pozwolę, żeby taka pusta laleczka, jak ty odebrała
mi miłość mojego życia. Justin mnie kocha, choć woli o tym nie mówić, bo chce
żebym skończyła szkołę, a już niedługo piszę maturę, jednak zaraz po feriach
przenoszę się do szkoły znacznie bliżej domu mojego chłopaka. – Powiedziała
szeroko uśmiechając się córka opiekunki do dzieci.
Miałam dość słuchania
tych bredni wygadywanych przez tą dziewczynę, więc wyciągnęłam rękę w stronę
swojego chłopaka, którą on od razu chwycił.
− Amelia, ile razy mogę
ci powtarzać, że z taką pustą lalką Barbie, jak ty nigdy w życiu nie będę. I
zostaw Darlę w spokoju. Moja księżniczka jest tylko jedna i ona o tym, że nią
jest, a reszta świata dowie się dopiero za pewien czas, ale na pewno nie jesteś
nią ty. – Powiedział patrząc na córkę Vanessy. – I jeszcze jedno. Gdy wyjdziemy
z pokoju nie chcę Ciebie tutaj widzieć. Trzymaj się z daleka ode mnie.
Po tych słowach
weszliśmy do salonu i Justin powiedział swojemu rodzeństwu, aby poszli do jego
pokoju.
− Vanessa dzięki za
pomoc, ale teraz już sobie poradzimy. Nie jestem sam, wiec rodzice nie będą
mieli ci za złe, że poszłaś, bo już z nimi o tym rozmawiałem. Ale proszę Cię
wytłumacz swojej córce, iż nigdy nie będzie moją dziewczyną. Amelia po prostu
nie jest w moim typie. – Powiedział Justin do przyjaciółki swojej mamy i
wbiegliśmy po schodach do jego pokoju, gdzie czekało już na nas jego rodzeństwo.
Zaczęłam rozglądać się
po jego pokoju. Na półkach stały równo ustawione jego nagrody muzyczne. Biurko
było całe zakryte przez pogniecione kartki papieru. Łóżko było idealnie
zaścielone. Jednak moją uwagę przykuło coś innego.
Na komodzie stały w
ramkach zdjęcia z różnych etapów życia mojego chłopaka. Jedno z nich zostało
zrobione w klinice w dzień, w który odwiedziłam tam Justina. Nie miałam wtedy
pojęcia, że ktoś nam robił zdjęcia, a tym bardziej nie spodziewałam się, iż mój
ukochany będzie trzymał je wraz z innymi zdjęciami na widoku. Inne zdęcia
głównie przedstawiały Justina ze swoją rodziną, bądź przyjaciółmi.
Wtedy poczułam dłonie
swojego chłopaka na swoich biodrach. Odwróciłam się w jego stronę i czule
pocałowałam go w usta.
Nawet nie wiem, w którym
momencie zaczęły mi lecieć łzy z oczu. Zorientowałam się dopiero, gdy Justin
przestał mnie całować i zaczął mi je ocierać.
− Królewno, czemu
płaczesz? Zrobiłem coś nie tak? –Zapytał czułym głosem mój ukochany czule
patrząc mi przy tym w oczy.
Odetchnęłam głęboko i
starałam się uspokoić. Gdy z mojego gardła znikła dławiąca mnie kula spojrzałam
w oczy swojego ukochanego i uśmiechnęłam się do niego.
− Justin po prostu nie
chcę Ciebie stracić. Jesteś cudownym chłopakiem, unikalnym na cały świat.
Nigdzie indziej nie znajdę chłopaka, który byłby tak czuły, delikatny,
romantyczny i zabawny za razem. Patrząc na te nasze zdjęcie zrozumiałam, że
robimy błąd ukrywając nasz związek, bo przez to tylko więcej osób próbuje mi
Ciebie odebrać. Musimy porozmawiać z moim tatą, czy jest jakiś sposób, aby
wcześniej Cię zwolnił z tej obietnicy. Kocham Cię. – Powiedziałam to, po czym
wspięłam się na palce i go czule pocałowałam.
Justin z początku
odwzajemnił pocałunek, lecz później się ode mnie delikatnie odsunął.
− Darla ja Ciebie też
kocham zrobię dla Ciebie wszystko, żebyś była szczęśliwa. – Po tych słowach
znów zaczął mnie czule całować.
Jazmyn i Jackson
oznajmili, że chcą spać, więc pomogłam Justinowi położyć ich do spania, jednak
jeszcze przed zaśnięciem musiałam im przeczytać bajkę.
− Będę czekał w salonie.
– Oznajmił mój ukochany całując mnie czule w policzek.
Zaczęłam im czytać
książkę, jednak nie doszłam nawet do końca pierwszej strony, gdy rodzeństwo
mojego chłopaka zasnęło.
Wyłączyłam światło w ich
pokoju i zeszłam do salonu, gdzie siedział już mój ukochany. Usiadłam obok
niego na kanapie i oparłam swoją głowę o jego ramię.
Oglądaliśmy tak do
późna, aż w końcu drzwi do jego domu się otworzyły. Okazało się, że to jego
rodzice w końcu wrócili z randki.
Pożegnałam się z nimi i
razem z Justinem wyszliśmy z domu. Tłumaczyłam swojemu chłopakowi, że mogę
wrócić sama, bo i tak będzie wszystko widział stojąc w oknie. Jednak on się
uparł, że musi mnie odprowadzić pod sam dom.
Gdy to zrobił
pocałowałam go na pożegnanie i weszłam do swojego domu. Tam od razu zaczęło się
przesłuchanie: Gdzie byliście tyle czas?
Co robiliście? Z kim byliście?
Pytania się mnożyły, a
ja nie miałam nawet czasu im odpowiedzieć. Gdy moi rodzice skończyli zadawać
pytania opowiedziałam im cały dzień i poszłam do pokoju po swoją piżamę, po
czym wzięłam gorący prysznic i położyłam się spać.http://www.youtube.com/watch?v=U9JNiqv-2hM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz