poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział XXI


            Rano obudziłam się o godzinie 8: 00. Dzień wcześniej mój ukochany obiecał, że jeśli będę chciała to będzie mógł mnie zawieźć do fryzjera.
            Wstając z łóżka poszłam do szafy i wyciągnęłam jeansową sukienkę na ramiączkach, żółtą apaszkę, małą czarną torebkę oraz czarne sandały na szpilce.
            Następnie poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Po wyjściu wzięłam telefon z szafki nocnej i wybrałam numer swojego chłopaka. Justin odebrał od razu.
            − Kochanie twoja propozycja jest nadal aktualna? – Zapytałam nim mój chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć.
            − No pewnie. Za chwilę będę u Ciebie. – Odparł pogodnym tonem.
            Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam ujrzałam swojego ukochanego. Miał on na sobie białą podkoszulkę na krótki rękaw, białą koszulę zapinaną na guziki, w której miał rękawy podwinięte do łokci, czarne spodnie, które miał założone niebezpiecznie nisko oraz różowe supra.
            Justin złapał mnie za rękę i wyszliśmy przed dom, gdzie czekało już na nas jego czarne Ferrari F430. Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do fryzjera.
            Siedziałam tam od godziny 9: 00 do 14: 00. W tym czasie mój chłopak spokojnie czekał w salonie, aż fryzjerka skończy mnie czesać. Najpierw nałożyła mi czarną farbę do włosów, bo chciałam powrócić do swojego naturalnego koloru. Następnie nałożyła na moje włosy dużą ilość lakieru do włosów, aby móc zrobić mi loki, z których uformowała dużego koka na moich włosach, kilka loków pozostawiła mi luźnych, a grzywka pozostała wyprostowana.
            Gdy po pięciu godzinach w końcu wyszliśmy z salonu fryzjerskiego mój chłopak objął mnie w pasie i delikatnie pocałował w policzek.
            − Pięknie wyglądasz. – Powiedział z czarującym uśmiechem na twarzy.
            Wróciliśmy do jego samochodu i Jus odwiózł mnie do domu. Mieliśmy się spotkać o godzinie 17: 30.
            W tym czasie zaczęłam się przygotowywać do balu maturalnego. Weszłam do łazienki i zaczęłam się malować.
            Oczy podkreśliłam zieloną kredką do oczu, która idealnie podkreślała moje brązowe oczy, rzęsy pomalowałam maskarą, a na usta nałożyłam połyskujący błyszczyk.
            Gdy skończyłam makijaż poszłam do swojego pokoju i z szafy wyciągnęłam swoją fioletową suknię, którą miałam na Mistrzostwach Europy w Tańcu Towarzyskim.
            Była ona do ziemi, miała duży dekolt z przodu i odkryte plecy. Przód sukni był ozdobiony srebrnymi haftami, natomiast jej dół był wykonany z materiału, który miał imitować pióra. Do rękawiczek miałam przyczepiony fioletowy szal, który obszyty był podobnym materiałem do spodu sukienki. W tańcu to wyglądało, jakbym miała skrzydła. Do tego fioletowe buty na szpilce z czarnym obszyciem.
            Gdy Amber skończyła mi pomagać założyć suknię schowałam do dużej torby buty i sukienkę na zmianę do naszego drugiego występu.
            Trochę się stresowałam, ponieważ zmieniliśmy trochę repertuar i ten sam układ mieliśmy zatańczyć cztery razy, lecz z innymi partnerami, bo zastosowaliśmy przejścia między parami. Bałam się, że może nam to nie wyjść, ponieważ mało ćwiczyliśmy ten fragment.
            W końcu nadeszła ustalona godzina. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
            − Mamo możesz otworzyć? To na pewno Justin, a ja jeszcze zakładam biżuterię. – Krzyknęłam z łazienki.
            Założyłam srebrne kolczyki zakończone srebrną kulką wyłożoną cyrkoniami z identycznym naszyjnikiem. Ubierając ten komplet uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wydarzeń z Polski. Tą biżuterię dostałam na bierzmowanie od swojej sąsiadki, która była w ten dzień moim świadkiem na tym wydarzeniu.
            Chwilę później zeszłam po schodach do salonu. Mój ukochany czekał na mnie na dole schodów.
            Miał na sobie czarny garnitur szyty na miarę, chabrową koszulę, fioletowy krawat w srebrne prążki oraz czarne lakierki. Byłam w szoku, że ubrał inne buty niż swoje supra. Włosy miał postawione na żelu. W butonierce swojej marynarki miał włożone dwie róże. W kolorze błękitnym i fioletowym.
            Justin uśmiechnął się do mnie, gdy zobaczył mnie na szycie schodów i zaniemówił z wrażenia.
            Gdy do niego podeszłam delikatnie ujął moją dłoń i okręcił mnie wokół własnej osi.
            − Wow… Królewno wyglądasz tak niesamowicie… Nie ma słów, które mogłoby Ciebie opisać… Ty jesteś pomalowana? – Mówił z dużymi przerwami.
            Po chwili założył na mój lewy nadgarstek mały bukiecik zrobiony z identycznych kwiatów, jakie miał w butonierce. Pierwszy raz widziałam róże w tym kolorze na żywo. Wcześniej widziałam je tylko na zdjęciach.
            − Tak jestem pomalowana. Nie myślałam, że będziesz, aż tak spostrzegawczy. – Powiedziałam z uśmiechem.
            − Księżniczko w tobie zauważę nawet najmniejszą zmianę. Ale cieszę się, że jesteś tylko tak delikatnie pomalowana, a nie jak jakaś lalka Barbie. – Powiedział mój chłopak, po czym delikatnie pocałował mnie w policzek.
            Na porównanie mojego chłopaka, aż mnie ciarki przeszły. Wiedziałam, że nie chciał mnie urazić, ale przed oczami stanęła mi wizja Amelii.
            Moi rodzice zaczęli nam robić zdjęcia jeszcze przed wyjściem. Gdy w końcu nam udało się ich przekonać, żeby już skończyli, podjechała limuzyna pod mój dom.
            Razem z przyjaciółmi zamówiliśmy nią na całą noc, ponieważ ustaliliśmy, że pojedziemy wszyscy razem na zabawę.
            W samochodzie już czekali wszyscy nasi przyjaciele. Bliźniaczki miały całe włosy uformowane w loki i zebrane w koński ogon spięte po boku. Gabrielle po lewej stronie głowy, natomiast Dabria po prawej.
            Gabrielle miała kremową sukienkę do ziemi na ramiączkach z białym spodem i nagimi plecami. Do prawej rękawiczki miała przyczepiony biały woal, który rozciągał się od tyłu sukni. Wszystko idealnie wykańczały wiszące srebrne kolczyki i podłużny srebrny naszyjnik.
            Christian miał na sobie czarny garnitur, fioletową koszulę oraz kremowy krawat. Nadal nie mogłam uwierzyć, że mojej przyjaciółce udało się go namówić na taki kolor koszuli.
            Dabria miała na sobie kolorową suknię do ziemi na ramiączkach. Gorset miała biały z naszytymi granatowymi gwiazdami. Plecy miała odkryte. Biały spód sukni cały był obszyty fioletowymi, błękitnymi i granatowymi woalami, identyczne miała przyczepione do rękawiczek. Najbardziej podobał mi się efekt, jaki teraz wywoływał granatowy komplet biżuterii. Były to kolczyki i długi naszyjnik przedstawiające identyczne gwiazdy, jak na sukni. Przed swoim występem długo jeździłam po sklepach, aby znaleźć pasującą do tego biżuterię.
            Chaz miał na sobie czarny garnitur, błękitną koszulę i biały krawat w kolorowe paski, które idealnie pasowały do woali na sukience mojej przyjaciółki.
            Liz miała włosy uformowane w trzy francuzy oplatające jej głowę, a resztę włosów pozostawiła rozpuszczoną w formie loków. Miała długą błękitną suknię bez ramiączek, która cała była poprzecinana złotymi paskami biegnącymi po okrętce przez całą sukienkę. Od pleców do prawej rękawiczki rozciągał się błękitny woal, a na gorsecie miała poprzyszywane małe białe cyrkonie, które szło też dostrzec na jej włosach i rzęsach. Wszystko idealnie komponowało się z długimi wiszącymi złotymi kolczykami oraz podłużnym naszyjnikiem w tym samym kolorze.
            Ryan natomiast miał na sobie czarny garnitur, zieloną koszulę oraz błękitny krawat ze złotymi paskami.
            Im byliśmy bliżej restauracji, w której miał się odbyć bal, tym bardziej się stresowałam. Wiedziałam, że nie powinnam, bo przecież nie raz występowałam już przed publicznością. Jednak tym razem wszyscy mieli oglądać coś, co stworzyłam od podstaw.
            Gdy tylko weszliśmy do środka wszystkie spojrzenia od razu padły na nas. Amelia zaczęła się przepychać, aby dostać się do mojego księcia z bajki, jednak on nie odstępował mnie na krok i nie był zainteresowany rozmową z tą plastikową lalą.
            Miała na sobie mocno krótką różową sukienkę, która miała pełno falbanek i niewiele zakrywała. Do tego dwudziestocentrymentowe szpilki. Makijaż miała cały na różowo. Włosy miała uformowane w kokardę i wpięła w nie różowe kryształki.
            Po chwili po sali rozbrzmiał głos naszej pani dyrektor, która nas wszystkich ciepło przywitała. My wszyscy w tym czasie zaczęliśmy się ustawiać do tańca.
            Nagle DJ włączył naszą startową piosenkę. Była to Eva Cassidy - Anniversary Song, do której mieliśmy zatańczyć naszego walca angielskiego.
            Zaczęliśmy od kroku zmiennego, z którego od razu przeszliśmy do obrotu w prawo, następny był odwrotny krok zmienny i obrót w lewo, a wszystko zakańczała wirówka. Wszystkie figury powtórzyliśmy dwa razy i zakończyliśmy nasz występ.
            Wszyscy nauczyciele byli pod wrażeniem naszego występu. Jus nie odstępował mnie na krok. Pani Shannon nie była zachwycona widokiem Justina w moim towarzystwie.
            Mój chłopak cały czas tańczył tylko ze mną. Jedynie pozwalał mi tańczyć ze swoimi przyjaciółmi, a on w tym czasie tańczył z moimi przyjaciółkami.
            W połowie balu razem z przyjaciółkami poszłyśmy do hostessy. Zapytałyśmy się jej, gdzie możemy się przebrać. Dziewczyna podała nam klucze z jednego pokoju. Od razu tam poszłyśmy i ubrałyśmy inne sukienki.
            Dabria miała teraz na sobie krótką błękitną sukienkę na ramiączkach. Od tyłu prawego ramienia do przodu tego samego ramienia miała błękitny woal. Na prawym nadgarstku i ramieniu miała dwie błękitne bransoletki. Do tego miała błękitne sandały na szpilce.
            Gabrielle miała na sobie fioletową krótką sukienkę na ramiączkach z odkrytymi plecami, przy początku sukienki miała białe frędzelki. Do tego ubrała fioletowe sandały na szpilce.
            Liz miała na sobie zieloną sukienkę z odkrytymi plecami, które łączyły tylko zielone sznurki. Miała ona pełno falbanek. Do tego założyła zielone sandały na szpilce.
            Natomiast ja miałam na sobie chabrową krótką sukienkę na ramiączkach zakończoną wieloma falbankami. Plecy i boczne części brzucha miałam odkryte. Do tego miałam rękawiczki do połowy przedramienia. Na koniec założyłam chabrowe sandały na szpilce.
            Chwilę później wróciłyśmy na salę i oddałyśmy hostessie klucz z pokoju. Nasi partnerzy byli pod wrażeniem naszego wyglądu.
            Jus podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń prowadząc na środek sali. Przyjaciele mojego chłopaka poszli w ślady mojego ukochanego i zabrali swoje dziewczyny na środek.
            Podeszłam do DJ i podałam mu płytę z naszą piosenką, zabierając mu przy tym mikrofon.
            − Mamy małą niespodziankę dla pani Shannon i Amelii. Za to, że obie przez cały mój pobyt w tej szkole starały się zrujnować moje życie towarzyskie próbując mi odbić chłopaka. A teraz zapraszamy na nasze małe przedstawienie. – Powiedziałam przez mikrofon i wróciłam do swoich przyjaciół.
            Mój ukochany objął mnie ramieniem i dał do zrozumienia DJ’ owi, aby włączył muzykę. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk piosenki Willy Parranda – Agua de Coco.
            Przeszliśmy do prezentacji kroków z samby. Zaczęliśmy od kroku podstawowego, następnie był krok boczny, obrót boczny, kroki po kole, moja ulubiona figura, w której pary na początku idą przed siebie zamieniając się miejscami, następnie łapali się za ręce i partnerka stawała tyłem do swojego partnera i zjeżdżała przed nim w dół kręcąc biodrami a na koniec, gdy znów stali przodem do siebie partner odpychał od siebie partnerkę, a ona w tym momencie robiła piruet. Na sam koniec zrobiliśmy przejście partnerów i cały układ powtórzyliśmy jeszcze trzy razy, tym razem z innymi partnerami bądź partnerkami.
            Podczas mojej ulubionej figury widziałam, jak mojej nauczycielce oraz lalce Barbie skacze ciśnienie, ponieważ ocierałam się o Justina. Gdy po tej figurze stałam znów przodem do swojego chłopaka widziałam na jego twarzy szeroki uśmiech i pełne namiętności spojrzenie.
            − Co to miało być? Justin jest mój? Jak mogłaś z nim w taki sposób tańczyć? – Przekrzykiwały się pani Shannon i Amelia.
            Nie przejęliśmy się ich pretensjami tylko bawiliśmy dalej podczas balu. Większość ludzi z naszej szkoły po naszym występie zaczęła do nas podchodzić i nam gratulowali pomysłu, aby wyprowadzić z równowagi naszą nauczycielkę.
            Wtedy dowiedziałam się, że nie tylko mi próbowała odbić chłopaka. Ona po prostu startowała do każdego przystojnego chłopaka w okolicy.
            Resztę balu spędziliśmy na ciągłym tańczeniu na parkiecie. Justin nie odstępował mnie na krok i ciągle starał się być, jak najbliżej mnie.
            − Pobudzasz moje zmysły, gdy widzę, jak tańczysz. – Powiedział mój ukochanym, gdy po długim czasie postanowiliśmy zejść z parkietu, aby czegoś się napić.
            Zabawa skończyła się o godzinie 3: 30. Piętnaście minut czekaliśmy na naszą limuzynę i wróciliśmy do domów.
            Justin odprowadził mnie pod same drzwi i czule pocałował na pożegnanie. Weszłam do domu padnięta. Wzięłam gorący prysznic i położyłam się spać.http://www.youtube.com/watch?v=A0ehsEmR4Lk

1 komentarz:

  1. świetne opowiadanie ;) mogła byś mnie informowac o nowych rozdziałach na moim blogu? Miedzy czasie zapraszam do mnie http://someone-dear.blogspot.com Wyraź swoją opinie :)

    OdpowiedzUsuń