środa, 26 marca 2014

Rozdział III (Part II)

Oczami Darli

            W końcu dojechaliśmy do domu. Od czasu naszego ostatniego pobytu w Polsce nie lubiłam przebywać w towarzystwie rodziców Jusa. Chyba nie tylko ja. Mój narzeczony ciągle się z nimi kłócił, a jego rodzeństwo było tego świadkiem.
            Gdy weszłam do swojej garderoby zaczęłam przeglądać ubrania. Niestety nie umiałam nic znaleźć. W tym czasie przyszedł mój ukochany i wyciągnął krótką czarną sukienkę na ramiączkach w niebieskie wzory, białe bolerko na długi rękaw oraz białe buty na szpilce.
            Niestety nie zdążyłam zabrać od niego ubrań, tylko pobiegłam do łazienki. Pochyliłam się nad toaletą i zaczęłam wymiotować. Wtedy podszedł do mnie Justin i przytrzymał moje długie włosy. Nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie.

Oczami Justina

            Nie mam pojęcia, co się stało. Siedzieliśmy spokojnie w garderobie mojej narzeczonej. Pomagałem jej wybrać ubrania na nasz wypad do przyjaciół, kiedy ona nagle wybiegła z pomieszczenia.
            Impulsywnie pobiegłem za nią, bo bałem się o nią. Naprawdę nią kocham i nie chcę jej stracić. Wracając do tematu. Darla weszła do łazienki. Gdy wszedłem tam za nią ona już wymiotowała. Od razu zebrałem jej włosy. Tylko w taki sposób mogłem jej pomóc. Martwiłem się o nią. Nie chciałem, żeby była chora.
            Gdy skończyła oparła się plecami o szafkę i odwróciła ode mnie wzrok. Wtedy coś zaczęło do mnie docierać.
            Jej nagłe zmiany humorów, częsty brak ochoty na seks ze mną, ostatnie kłótnie między nami oraz to, co wydarzyło się przed chwilą.
            − Aniele, jak długo to już trwa? – Spytałem odwracając jej twarz w swoją stronę w taki sposób, żeby na mnie spojrzała.
            Długo czekałem na jej odpowiedź. Z jej oczu zaczęły płynąć potoki łez. Od razu mocno się do niej przytuliłem i zacząłem gładzić jej długie do pasa prawie czarne włosy.
            − Kilka dni. Myślałam, że to było tylko zwykłe zatrucie, bo wczoraj nic się nie działo, a do tego okres mi się już tydzień czasu spóźnia. Justin boję się. – Powiedziała przez łzy.
            Odsunąłem się delikatnie od niej i otarłem jej twarz z ciągle spływających łez. Tego właśnie spodziewałem się.

Oczami Darli (kontynuacja rozmowy w łazience)

            − Kochanie, czego się boisz? Myślisz, że Cię zostawię, gdyby się okazało, że będę tatą? Aniołku już raz to przerabialiśmy i byliśmy w gorszym położeniu, bo mogłem wtedy pójść do więzienia a za dwa miesiące weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwą rodziną. Dobrze wiesz, że chcę mieć z Tobą gromadkę wspaniałych dzieci. – Powiedział mój ukochany czułym i delikatnym tonem.
            − Justin nie tego się boję. Chodzi mi bardziej o reakcję twoich rodziców, gdy się dowiedzą o ciąży. Oni już chcą, żebyś wrócił do Seleny, a ja bez Ciebie nie dam sobie rady. – Powiedziałam znów wybuchając płaczem.
            Nagle Justin wstał z podłogi i skierował się do drzwi.
            − Ma cherie przebierz się i osusz łzy. Ja zaraz wrócę. Jakby nasi przyjaciele dzwonili to powiedz, że trochę się spóźnimy. – Powiedział i zostawił mnie samą.
            Niechętnie podniosłam się z podłogi i podeszłam do lustra. Wyglądałam strasznie. Byłam cała blada, powieki pod oczami miałam sine i podkrążone, a oczy wciąż były zaszklone od płaczu.
            Ściągnęłam z siebie dotychczasowe ubranie i weszłam pod prysznic. Wykąpałam się pod ciepłą wodą. Gdy wyszłam ubrałam się w to, co wybrał dla mnie mój narzeczony.
            Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Okazało się, że była to Cait. Od razu odebrałam.
            − Darla, gdzie jesteście mieliście być dwadzieścia minut temu. – Powiedziała moja przyjaciółka.
            − Sorry kochana, ale trochę się spóźnimy. Mam mały problem, a Jus gdzieś na chwilę wyszedł. Pogadamy później, dobrze? Teraz kończę się ubierać.
            Nie dałam jej szansy się odezwać, bo od razu zakończyłam połączenie. Podeszłam o lustra. Nadal miałam podkrążone oczy. Postanowiłam zrobić lekki makijaż. Posmarowałam twarz kremem matującym, który od razu zasłonił ślady płaczu. Rzęsy pomalowałam tuszem, a na usta nałożyłam ciemnoróżowy błyszczyk żurawinowy.
            Po chwili usłyszałam, jak ktoś podjeżdża pod dom. Niedługo później na dole otworzyły się drzwi.
            Nagle Justin wszedł do łazienki i podał mi opakowanie z testem ciążowym. Wiedziałam, o czym myślał. Wzięłam od niego pudełko i wygoniłam go z łazienki. Zrobiłam test i czekałam na wynik.
            Postanowiłam poszukać Justina, w końcu powinien być przy mnie w tym momencie. Gdy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam go przy wejściu do łazienki. Wpuściłam go do środka i razem czekaliśmy na wynik.
            Wtuliłam się w jego ciało i oparłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Pięć minut później był już gotowy wynik.
            Stało się to, czego się obawiałam. Wynik testu był pozytywny. Justin zaczął cieszyć się, jak głupi. Wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi.
            − Kocham Cię. – Wyszeptał uradowany i delikatnie mnie pocałował.
            Chwilę później siedzieliśmy już w Audi R8 Leopard i byliśmy w drodze do domu Cait. Ku mojemu zaskoczeniu Jus jechał z dozwoloną prędkością.
            Albo nadal był w szoku po wyniku testu, albo to zmieniło jego podejście do jazdy. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam swoją dłoń na jego udzie.
            Mój narzeczony szeroko się uśmiechnął i położył swoją dłoń na moim udzie, a raczej zaczął mnie po nim głaskać.
            Wtedy dojechaliśmy do domu naszej przyjaciółki. Jus wysiadł, jako pierwszy i otworzył przede mną drzwi, po czym pomógł mi wyjść z pojazdu.
            Ledwo doszliśmy do werandy a Cait już otwierała przed nami drzwi. Widać było po niej, że jest zła a zarazem szczęśliwa.
            − Jeszcze raz mi się rozłączysz a własnoręcznie Cię uduszę, rozumiesz? – Powiedziała moja przyjaciółka radosnym tonem.
            Puściłam Justina rękę i rzuciłam się dziewczynie na szyję.
            − Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Później Ci wytłumaczę, o co chodziło, ale jeśli będziesz chciała mnie zabić to musisz zapytać Jusa o pozwolenie. – Powiedziałam z uśmiechem.
            − Nic z tego. Ja na to nie pozwalam. – Powiedział mój narzeczony i przytulił się do mnie od tyłu kładąc swoje ręce na moim brzuchu.
            Z Cait weszliśmy głębiej domu. W salonie czekali wszyscy nasi przyjaciele łącznie z całą młodą rodziną Butlerów. Wszędzie były rozwieszone serpentyny i balony.
            − Biebs, jak za starych dobrych czasów, co nie? – Powiedział uśmiechnięty Ryan.
            Mój narzeczony w odpowiedzi szeroko się do nich uśmiechnął i mocno przytulił się do mnie.
            − Justin gnieciesz mnie. – Powiedziałam cichym głosem, bo Jus miażdżył mi wnętrzności.
            Mój ukochany poluźnił nieco uścisk, jednak nadal trzymał mnie w swoich objęciach.
            − Dziewczyny możemy chwilę pogadać? SAME. – Zaznaczyłam, bo widziałam, że Jus szykuję się, aby wstać i pójść za nami.
            Moje przyjaciółki się zgodziły i poszłyśmy do kuchni. Wszystkie czekały, aż zacznę coś mówić, jednak nie miałam pojęcia, od czego zacząć z pomocą przyszła mi Cait.
            − Dobra teraz słucham. Czemu tyle czasu się was nie było? – Zapytała.
            Oparłam się o stół i spojrzałam na wszystkie swoje przyjaciółki po kolei: Cait, Liz, Gabrielle i Dabrię.
            − Po prostu wymiotowałam, a Jus zaczął panikować, bo wydarzyło się jeszcze kilka rzeczy, przez co pojechał do apteki kupić testy ciążowe… – Powiedziałam chowając swoją głowę w słoniach.
            − I…? – Nalegały moje przyjaciółki.
            Wzięłam głęboki oddech i znów spojrzałam w stronę swoich przyjaciółek. Uśmiechnęłam się do nich.
            − Wyszedł pozytywnie. – Moje przyjaciółki zaczęły się do mnie przytulać i skakać z radości wokół mnie.
            Chwilę później wróciliśmy do salonu. Mój narzeczony przyciągnął mnie do siebie i posadził bokiem na swoich kolanach.
            − Jak się czują dwa moje największe skarby pod słońcem? – Zapytał czułym tonem.
            − Dużo lepiej. – Powiedziałam mocno się do niego przytulając.
            Jego przyjaciele patrzyli na nas z szeroko otwartymi oczami. Dziewczyny tylko się uśmiechały. W końcu były już wtajemniczone. Mój narzeczony zaczął słodko przygryzać dolną wargę, lecz po chwili szeroko się uśmiechnął.
            − Po prostu kazałem jej zrobić test ciążowy przed wyjazdem, bo od kilku dnia ma takie różne objawy i na szczęście wyszedł pozytywny. – Odparł radosny Justin.
            Odkąd dowiedział się, że będzie tatą, uśmiech nie znikał z jego twarzy. Lubiłam jego uśmiech. Chciałam, aby zawsze wyglądał tak, jak w tej chwili.
            Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam oparta o ramię Justina. Obudziłam się dopiero, gdy Jus zanosił mnie do samochodu.

            − Śpij aniele. – Wyszeptał mi czule do ucha i znów zasnęłam w jego ramionach zanim doszliśmy do pojazdu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz