środa, 19 marca 2014

Rozdział LI

            Wylądowaliśmy we Warszawie o północy czasu polskiego. Od razu skierowaliśmy się w stronę Łomży, gdzie mój narzeczony miał mieć koncert.
            Lubiłam jeździć do tego miasta na Podlasiu. Miasto może i nienależno do największych, ale miało swój urok. W końcu było to miejsce, gdzie miałam sporą część rodziny od strony taty.
            Miałam nadzieję, że wciągu tych dwóch dni, które mieliśmy spędzić w tym mieście, uda mi się odwiedzić całą rodzinę tam mieszkającą.
            Gdy po trzech godzinach dojechaliśmy do naszego hotelu opadłam wykończona na łóżko. Długie podróże zawsze tak na mnie działały.
            − Aniele spałaś cały lot. Nie mów mi, że teraz też idziesz spać. – Powiedział z nadzieją w głosie.
            − Tak idę spać, bo przez kogoś nie zmrużyłam w nocy oka i teraz muszę to odespać. Tobie radziłabym to samo, bo jutro masz koncert, a ja z Amber od rana idziemy odwiedzać naszych bliskich. – Odparłam wstając z łóżka.
            Podeszłam do swojej torby podróżnej i wyjęłam z niej ręcznik, swoją szkatułkę na biżuterię i piżamę, po czym udałam się w stronę łazienki.
            Pół godziny później wróciłam ubrana w czarną obcisłą koszulkę na ramiączkach w czerwone serca oraz czerwone krótkie spodenki, które niewiele zakrywały w czarne serduszka.
            Wiedziałam, że nie powinnam pozwalać na to, aby to Jus mnie spakował w czasie, gdy byłam na uczelni. Zapytacie pewnie, czemu tak sądzę. Cóż odpowiedź jest prosta. Mój chłopak nie przejął się, jak go informowałam, że w Polsce jest o tej porze roku znaczniej chłodniej niż w naszym LA, przez co spakował mi same krótkie piżamy i sukienki.
            Gdy weszłam do sypialni mój narzeczony zabrał ze swojej torby ręcznik i bieliznę, po czym wstał z podłogi i zmierzył mnie wzrokiem od góry na dół. Wiedziałam jednak, że spodobało mu się to, co zobaczył.
            − Wow. Wyglądasz dziś tak cudownie… kusząco… pociągająco… - szukał odpowiednich słów - … seksownie. Tak to miałem na myśli. – W końcu znalazł długo szukane określenie.
            − Kocie to ci i tak w niczym nie pomoże. Marsz pod prysznic i idziemy SPAĆ jutro masz występ, więc nie ma innej opcji. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            − Ale… aniele, proszę Cię. – Powiedział czułym tonem.
            − Justin nie. Postawiłam sprawę jasno i nie zmienię zdania. – Odparłam coraz bardziej wściekła.
            On był uparty, jak osioł. Tu przepraszam osły za te porównanie, bo to cudowne zwierzęta należące do rodziny koni, które ja po prostu kocham. Szczerze to dawniej marzyłam, aby kiedyś pojechać do ślubu karetą, która byłaby ciągnięta przez konie. Wiem dziecinne marzenia, o tym, aby poczuć się, jak księżniczka z bajki, ale uwielbiałam te czterokopytnie zwierzęta i tylko taki znałam sposób, aby mogły zawieźć mnie do ślubu.
            Stop, stop. Trochę się zagalopowałam. O czym to ja mówiłam? Ach, tak. Więc Jus był uparty, jak osioł. Gdy coś sobie postanowił w tej swojej główce musiało być tak, jak chciał i nie dawał za wygraną, dlatego mnie bardzo irytował tym swoim zachowanie. Zwłaszcza, gdy mówił te swoje: „Ale… aniele, proszę Cię.” Wtedy to już zaczynałam się gotować do złości.
            Wracając do tematu nie miałam ochoty z nim dalej dyskutować, więc położyłam się do łóżka.
            Dwadzieścia minut później mój ukochany wyszedł z łazienki. Miał na sobie tylko fioletowe obcisłe bokserki. Gdy zobaczyłam jego mięśnie i komplet tatuaży szeroko się uśmiechnęłam.
            W momencie, gdy kładł się do łóżka i odwrócił się do mnie tyłem zobaczyłam, że na jego majtkach jest wielki biały napis: Yes! Na co wybuchłam głośnym śmiechem i z niedowierzaniem pokręciłam głową.
            − Aniele, co cię tak rozśmieszyło? – Zapytał z uśmiechem na twarzy.
            − Nic, nic. – Powiedziałam starając się opanować śmiech, ale to spowodowało jeszcze jego większą falę. – Masz tu więcej takich par majtek z takimi tekstami? – Zapytałam rozbawiona.
            Wtedy mój narzeczony zrozumiał, co wprowadziło mnie w taki nastrój i sam szeroko się uśmiechnął. Niestety nadal nie mogłam pozbyć się swojego śmiechu, więc mój ukochany pomagał mi się go pozbyć. Niestety jego wysiłki poszły na marne.
            Wtedy wpadł na pomysł, który według niego był idealny. Zaczął mnie całować. Jednak i ten sposób zawiódł, bo gdy zaczął powoli wkładać swój język do moich ust to o mały włos go nie stracił. Natychmiast się ode mnie odsunął i sam zaczął się śmiać.
            − Księżniczko, proszę opanuj się, bo już nawet nie mogę Cię pocałować, żebyś mi przy śmiechu języka nie odgryzła. – Powiedział rozbawiony.
            Nagle mój atak śmiechu odszedł, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Usiadłam na nim okrakiem, po czym złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku na przeprosiny. Niestety to wystarczyło, aby „obudzić Jerry’ ego”. Próbowałam zejść z Justina, ale wtedy usiadł na łóżku i mocno się do mnie przytulił. Zaczął całować mnie po szyi, ręce włożył pod moją bluzkę i błądził nimi po mojej nagiej skórze.
            Przeszył mnie chłodny, ale bardzo przyjemny dreszcz. Nagle oprzytomniałam i lekko odsunęłam się od swojego narzeczonego.
            − Koniec tego dobrego. Postawiłam jasno sprawę. Idziemy spać. Justin jutro naprawdę czeka Cię długi dzień. – Powiedziałam proszącym tonem.
            − Aniołku proszę. Obiecuję, że rano rzecznie wstanę, będę wyspany i dam jeden ze swoich najlepszych koncertów w życiu, tylko proszę nie każ mi iść w tym momencie spać. – Powiedział zachrypniętym głosem i wpił się w moje usta.
            Wtedy już się poddałam, bo wiedziałam, że nie da mi za wygraną, a ja nie chciałam się z nim kłócić. A on wykorzystał okazję.
            Położył mnie na łóżku i jednym zwinnym ruchem pozbawił mnie bluzki. Zaczął obsypywać moją szyję drobnymi delikatnymi pocałunkami, na co ja tylko przymknęłam oczy i odchyliłam głowę w tył.
            − Aniele, kiedy zmieniałaś kolczyk? – Zapytał w pewnym momencie Jus.
            Zdziwiłam się jego pytaniem. Do tej pory w pępku miałam srebrny kolczyk z kulką o fioletowym oczku. Gdy byłam w łazience to po kąpieli zmieniłam o na srebrny kolczyk w kształcie litery J był on wykładany białymi cyrkoniami. Słodko się do niego uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami.
            − Dzisiaj, jak coś Ci się nie podoba, to zawsze mogę zmienić. – Odparłam z uśmiechem.
            − Nie aniołku. Jest piękny. Tylko trochę mnie zdziwiłaś takim fasonem tego kolczyka. – Po tych słowach złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.
            Dalej wszystko się już samo jakoś potoczyło. Pamiętam tylko jedynie, że gdy w końcu Jus położył się obok mnie i wtuliliśmy się w swoje rozgrzane ciała była godzina 3: 00. Nie przejmowaliśmy tym, że powinniśmy się zabezpieczać. Wiedziałam, że mam jeszcze szkołę razem z Justinem, ale z drugiej strony to przecież uczyliśmy się tylko w weekendy i na pewno znaleźlibyśmy kogoś do pomocy w zajmowaniu się małym dzieckiem w czasie roku szkolnego.
            Czasem zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, aby Justin był ojcem. W końcu sam jeszcze zachowywał się nie raz, jak duże dziecko.
            Cóż czas pokaże. Jednak chciałam, aby to on był ojcem moich dzieci, bo naprawdę go kochałam.
            Zasnęliśmy praktycznie od razu. Rano wstałam o godzinie 7: 00. Tej nocy nie umiałam długo spać. Może przez to, ze tyle godzin spałam w samolocie, a może przez zmianę klimaty. Nie ważne.
            Jus jeszcze spał. To wyglądało tak słodko. Leżał na brzuchu, lewą rękę miał na poduszce, a prawą pod nią. Twarz natomiast miał skierowaną w moją stronę.
            Pocałowałam go delikatnie w policzek, podeszłam do swojej torby podróżnej i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ubrania, po czym pomaszerowałam do łazienki.
            Wzięłam gorący prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Zaczęłam suszyć swoje długie ciemne włosy. Gdy już włosy miałam ułożone zaczęłam się przebierać.
            Założyłam czarną tunikę w złote kółka, była ona na krótki rękawek, czarne legginsy i czarne bolerko na długi rękaw.
            Wracając do sypialni wyjęłam z torby laptopa i położyłam się na łóżku. Miałam trochę czasu nim mój narzeczony wstanie. Postanowiłam wtedy nadrobić stracony czas i powrócić do pisania opowiadań. W godzinę czasu napisałam rozdział, ponieważ okazało się, że mam tam niedokończony fragment. Od razu dodałam go na bloga, po czym weszłam na facebooka i napisałam do przyjaciółki z Polski: „Nowy rozdział na blogu o aniołach.”
            Nagle przypomniał mi się ostatni rok mojego pobytu w Polsce. To właśnie wtedy zaczęłam pisać różne opowiadania. Między innymi te o aniołach. Ten czas tak szybko mijał. Już prawie rok czasu mieszkałam w USA.
            Od tego czasu moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Poznałam Justina i wywrócił moje życie do góry nogami. Kochałam go i cieszyłam się, że pojawił się w moim życiu.
            Postanowiłam wejść na Internet i popatrzeć, czy nie ma jakiś nowych informacji na nasz temat.
            Przez dwa ostatnie dni pełno się tego wszystkiego pojawiło. Było pełno wiadomości typu: „Justin dostał drugą szansę!” „Selena w rozpaczy.” „Justin wygląda na szczęśliwego przy swojej dziewczynie.” „Czy Justin planuje już z nią ślub?” oraz „Szokujące wyznanie Justina podczas ostatniego wywiadu.”
            Wiedziałam, o jaki wywiad chodziło. W końcu to dzięki tej wypowiedzi, którą Jus pokazał mi na Internecie dziś z nim tu jestem. Sama byłam w szoku, że odważył się coś takiego powiedzieć w telewizji.
            Nagle pokazała się nowa wiadomość: „Rodzina Justina wypowiada się na temat dwóch ostatnich dziewczyn swojego syna. Którą wolą?” Zaintrygował mnie ten tytuł. Postanowiłam przeczytać dalej ten artykuł. Niestety okazało się to moim największym błędem.
            „Dziś w programie telewizyjnym w Los Angeles wystąpili rodzice Justina Biebera wraz z jego przyrodnim rodzeństwem. Każde z nich ma odmienną opinie na temat dziewczyn naszego gwiazdora.
            − Darla jest wspaniała. Justin dzięki niej znów staje się normalny i znów lubi nas rozśmieszać. Już nie chodzi ciągle zły i smutny. Więcej czasu z nami spędza i znów jest fajnym starszym bratem. – Powiedziała Jazzy.
            − Tak Darla jest fajna, kocham nią i chcę, żeby Justin wziął z nią ślub. Jazzy ma racje, ale jest jeszcze jedna rzecz, której nie powiedziała. Darla świetnie gotuje i robi najlepsze na świecie naleśniki z nutellą. Nie lubię Seleny. Ona chciała skrzywdzić Darlę i przez to musiała być w szpitalu, jak miała się nami zajmować. Darla jest najlepszą dziewczyną, jaką Jus miał i niech tak zostanie. – Powiedział Jackson. ­  Tak dzieciaki zawsze stają po mojej stronie – pomyślałam.
            − Cóż Darla jest wspaniała. Kochamy nią, jakby była naszą córką, ale to nie jest dziewczyna dla Justina. On na razie potrzebuje się wyszaleć a nie zakładać rodzinę. Darla jest na swój wiek zbyt dojrzała. Moim zdaniem bardziej pasuje do niego Selena. W końcu łączy ich o wiele więcej rzeczy niż Justina i Darlę. Oboje są sławni, chcą się bawić. Dziwię się Justinowi. Miał tyle okazji, aby do niej wrócić, a żadnej nie wykorzystał od czasu, gdy w jego życiu pojawiła się Darla. – Mówił Jeremy.
            − Niestety muszę zgodzić z mężem. Darla jest świetną dziewczyną i nią lubię, ale ona już wystarczająco wycierpiała przez naszego syna. Jednak Jeremy ma rację dla Jusa lepsza jest Selena. Oni przynajmniej mają podobne myślenie. – Powiedziała Pattie.
            Tak, więc widzicie zdania w tej rodzinie są podzielona na temat związku Justina z Darlą. Najważniejsze jest, co oni do siebie czują. A wy jak myślicie, kto bardziej pasuje do Justina: Darla, czy Selena?”
            Czytając ten artykuł ciągle płakałam. Jeszcze kilka dni temu mama mojego chłopaka chciała, żebym do niego wróciła. Więc, Czemy teraz tak mówiła? Kiedy kłamała? Podczas ostatniej rozmowy ze mną czy podczas wywiadu?
            Wiele podobnych myśli ciągle kłębiło się w mojej głowie. Niestety płaczem obudziłem Justina.
            − Aniele, co się stało? Czemu płaczesz kochanie? – Zapytał zmartwiony Justin siadając.
            Odłożyłam na bok laptopa i mocno się do niego przytuliłam. Wtedy objął mnie opiekuńczo ramieniem i zaczął delikatnie gładzić moje włosy.
            − Powiesz mi teraz. Co takiego się stało? – Zapytał, gdy skończyłam płakać.
            Nie miałam siły, aby mu o tym wszystkim powiedzieć, więc odsunęłam się na chwilę od niego i wzięłam laptop pokazując mu cały artykuł. Gdy czytał wypowiedzi swojego rodzeństwa szeroko się uśmiechał. Niestety, gdy doszedł do wypowiedzi swoich rodziców na jego twarzy zobaczyłam gniew.
            Od razu zabrałam mu laptopa i mocno się do niego przytuliłam. Nie lubiłam, kiedy był zły. Gdy tylko go objęłam Jus od razu trochę się uspokoił.
            − Aniele, jak oni mogli nam to zrobić? – Zapytał zrozpaczony.
            − Jus nie wiem, ale wiem jedno. Dopóki mamy siebie, wiem, że nic nie stanie nam na drodze. Justin skoro z moim tatą daliśmy sobie radę to z twoimi rodzicami też sobie poradzimy.

            Mój narzeczony szeroko się do mnie uśmiechnął i delikatnie mnie pocałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz