W
halloween zaraz po zajęciach od razu z Justinem pojechaliśmy do domu. Prawie
cały tydzień dzień w dzień odwiedzaliśmy rodziców Justina i jego małą
siostrzyczkę. Czasem w drodze powrotnej wstępowaliśmy jeszcze do moich
rodziców.
Usher
wymyślił sobie, że wszyscy na jego imprezie muszą być przebrani za jakieś
mistyczne istoty.
Mój
chłopak wpadł na genialny pomysł i z teatru wypożyczył dla nas skrzydła
aniołów.
Tego
wieczoru ubrałam białą sukienkę bez ramiączek, sięgającą ziemi, z dużym
dekoltem, od biustu do pasa rozciągał się srebrny wzór, od pasa w dół była
mocno marszczona a z tyłu ciągnął się za nią okrągły ogon, na lewym boku na
wysokości kolana było rozcięcie. Do tego założyłam srebrny komplet biżuterii,
białe sandały na szpilce oraz anielskie skrzydła, które Jus dla nas wypożyczył.
Włosy spięłam natomiast w koka.
Mój
chłopak założył białą koszulę, białe jeansy, białe supra, szeroki złoty
łańcuszek oraz anielskie skrzydła. Wyglądał, jak prawdziwy anioł. Na jego widok
zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że był przystojny, ale do tej pory nie
przypuszczałam, że cokolwiek byłoby w stanie mnie zaskoczyć tak bardzo, jak
dzisiaj zrobił to mój ukochany.
−
Teraz wyglądasz, jak prawdziwy anioł. – Powiedział z szerokim uśmiechem mój
chłopak.
Nagle
podjechała nasza limuzyna. Jus zabrał z wieszaka swoją białą marynarkę, lecz
nim wyszliśmy sprawdził w kieszeniach, czy zabrał wszystko, co powinien.
Gdy
upewnił się, że tak jest przerzucił marynarkę przez swoje ramię, a mnie objął w
pasie i wyszliśmy z domu dokładnie zamykając go na klucz. Klucze dał mi, abym
je schowała do swojej torebki.
Tego
wieczoru Justin był naprawdę zadowolony, że wychodzimy z domu. Nie miałam
pojęcia, co wykombinował, lecz zaczęłam się bać.
Niedługo
później dojechaliśmy do opuszczonego domu, w którym miała odbyć się impreza.
Zabawa
była naprawdę udana, choć większość ludzi znałam tylko z telewizji. A oni
najwidoczniej znali mnie i słyszeli o moim osiągnięciu.
Tego
wieczoru poznałam między innymi: Beyonce, Rihannę, Shakirę, Nicki Minaj oraz
Katy Perry. Jus z nimi wszystkimi dobrze się dogadywał, choć nie wiedziałam,
czym miało to skutkować.
Mój
chłopak nie opuszczał mnie na krok. W pewnym momencie podszedł do nas
organizator całego zajścia, czyli Usher.
−
Hej stary, udało Ci się wszystko zorganizować? – Zapytał mój ukochany.
−
No pewnie. Wszystko jest tak jak powinno być. A wy jak się bawicie? – Ostatnie
słowa wypowiadając spojrzał na mnie.
−
Świetna jest ta Twoja impreza. Nie myślałam, że wszystko tak świetnie sam
zorganizujesz.
−
Mała wiesz, w końcu w horrorach mam już wprawę, bo któryś rok z rzędu
organizuję taką imprezę. – Powiedział odchodząc.
Tu
miał rację. Dom naprawdę wyglądał, jak z horroru. Nie dość, że był opuszczony,
to wszędzie wisiały pajęczyny, wielkie sztuczne pająki, potargane firanki, szafy,
sofa i fotele były zasłonięte białym prześcieradłem, które od nadmiaru kurzu
zrobiło się siwe. Drewniane schody oraz podłoga skrzypiały. Po kątach
rozstawione były sztuczne trumny, z niektórych z nich szło zobaczyć kości
szkieletów, jakie w szkołach były wykorzystywane na lekcjach biologii.
W
pewnym momencie mój chłopak przyciągnął mnie do siebie i złożył długi pocałunek
na moich ustach.
−
Aniele idę poszukać łazienki. Gdybym nie wrócił do dziesięciu minut zacznij
mnie szukać. – Powiedział czułym tonem i zniknął w tłumie.
Stałam
chyba ze dwadzieścia minut w miejscu, gdzie Jus mi uciekł, a on nadal nie
wracał. Rozmawiałam akurat z Shakirą, która okazała się być całkiem w porządku.
−
Długo jesteś już z Justinem? – Zapytała w pewnym momencie.
−
Odkąd przeprowadziłam się do Stanów. To dzięki niemu nie zwariowałam na
początku, gdy jeszcze nie znałam nikogo w mieście. Przepraszam, ale muszę iść
go poszukać, bo miał iść tylko na dziesięć minut a już prawie pół godziny go
nie ma. – Powiedziałam, po czym szybko skierowałam się w stronę, w którą
kierował się mój chłopak.
Obeszłam
już prawie wszystkie pomieszczenia i nigdzie go nie było. Powoli zaczęłam
tracić nadzieję, że kiedykolwiek go znajdę.
Wtedy
nagle znalazłam drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Powoli je otworzyłam.
Lecz to, co zastałam przekroczyło moją wyobraźnię.
Pokój
prawie niczym się nie wyróżniał od poprzednich pomieszczeń z jednym małym
wyjątkiem. A raczej wielkim, bo rozciągał się on na całej długości ściany. Był
to napis „Will you marry me?” Namalowany sztuczną krwią, która wciąż
jeszcze spływała po ścianie.
Stanęłam,
jak wryta. Dopiero wtedy zauważyłam tam Justina. Mój chłopak podszedł do mnie,
po czym klęknął przede mną na jedno kolano i ujął mnie za lewą dłoń.
−
Aniele kocham Cię i chcę spędzić z Tobą resztę wieczności a nawet dłużej.
Proszę Cię uczyń mi ten zaszczyt i zostań moją żoną. – Powiedział czułym tonem,
z nadzieją w głosie oraz delikatnością wypisaną na twarzy.
Chwilę
później z kieszeni marynarki wyciągnął małe czerwone pudełeczko w kształcie
serca i je otworzył. W środku znajdował się szeroki złoty pierścionek wyłożony
białymi diamentami z rubinowym sercem na środku, pod którym był fragment
wykonany z białego złota.
Pierścionek
był naprawdę piękny. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Dopiero po chwili
zorientowałam się, że płaczę ze wzruszenia. Justin wciąż cierpliwie czekał na
moją odpowiedź.
−
Zgadzam się. – Powiedziałam przez łzy.
Mój
ukochany założył mi pierścionek, po czym wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną
kręcić wokół własnej osi. Chwilę później postawił mnie na ziemi i otarł moje
łzy, następnie złożył bardzo długi czuły pocałunek na moich ustach.
−
Kocham Cię i nie pozwolę, aby teraz coś stanęło nam na drodze do szczęścia.
Jesteś dla mnie najważniejsza aniele. Tak długo czekałem na ten dzień. Wiem, że
byłaś na mnie wściekła o to, że coś przed Tobą ukrywałem, ale chciałem CI
zrobić niespodziankę. I chyba mi się udało. – Ostatnie słowa wypowiedział z
czułym uśmiechem oblizując przy tym wargi. – Lubię te twoje słodkie błyszczyki.
Mógłbym je tak cały dzień wycałowywać z twoich ust. – Powiedział z szerokim
uśmiechem na twarzy.
Mocno
przytuliłam się do niego. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że drzwi pokoju zostały otwarte.
Okazało
się, że mamy całkiem ładny wianuszek gapiów, jednak nie przejęliśmy się tym. W
końcu najważniejsze było, że byliśmy razem.
−
Ja Ciebie też kocham. I po takich zaręczynach nie złoszczę się już o to, że coś
knułeś z naszymi rodzicami za moimi plecami.
−
Aniele, ale przyznaj. Było warto. – Powiedział z łobuzerskim uśmiechem na
twarzy.
Justin
objął mnie w pasie i zeszliśmy na dół, po mocno skrzypiących drewnianych
schodach. Wtem natknęliśmy się na Ushera, który szeroko się do nas uśmiechnął.
−
Biebs i jak poszło? – Zapytał organizator imprezy.
Justin
w odpowiedzi wziął moją rękę i pokazał mu pierścionek na niej. Mentor mojego
chłopaka zaczął nam gratulować, a zaraz po nim wielu gości przyjęcia.
Była
godzina 1: 00 w nocy. Chciałam już wrócić do domu. Jutro powinniśmy iść do
szkoły, ale mój chłopak doszedł do wniosku, że zrobimy sobie wolne. Wtedy
uświadomiłam sobie, że pierwszego listopada powinnam być gdzie indziej.
Powinnam być w Polsce i razem z rodziną powinnam odwiedzać groby najbliższych.
−
Aniele wszystko w porządku? – Zapytał zaniepokojony Justin.
−
Tak tylko trochę się zamyśliłam. Możemy już wrócić do domu? – Powiedziałam
czułym tonem.
Mój
ukochany zgodził się na moją propozycję i zadzwonił po taksówkę. Gdy czekaliśmy
na nią przed opuszczonym budynkiem nagle zrobiło mi się zimno i przeszył mnie
zimny dreszcz. Jus okrył mnie swoją marynarką i mocno się do mnie przytulił.
Pół
godziny później byliśmy już w naszym domu. Weszłam do garderoby i zabrałam
stamtąd swoją piżamę, po czym poszłam do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic.
−
Aniele to widzimy się w sypialni. – Powiedział z tajemniczym uśmiechem na
twarzy mój chłopak.
Zdjęłam
z palca pierścionek i położyłam go na szafce, aby przypadkiem nie spadł mi w
wodzie. Gdy skończyłam się kąpać założyłam fioletową koszulkę sięgającą połowy
uda oraz czarne krótkie spodenki odsłaniające część pośladków. Pierścionek
założyłam na palec i weszłam do sypialni.
Żaluzje
były zasłonięte. Jedyne światło dawały kolorowe świeczki ułożone w pokoju.
Wokół łóżka były rozsypane płatki róż.
Mój
książę stał już przy drzwiach. W ręku trzymał bukiet czerwonych róż. Na mojej
szafce nocnej stał wazon na te kwiaty.
Gdy
tylko weszłam do środka wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, po czym wręczył
mi bukiet róż, który od razu wstawiłam do wody.
−
Te kwiatki to miałem dać Ci z pierścionkiem, ale wiedziałem, że do tego czasu
zwiędną. – Powiedział mój ukochany, po czym mocno się do mnie przytulił i
namiętnie zaczął mnie całować.
Jego
pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, w końcu zaczęliśmy się nawzajem
rozbierać. Skończyliśmy się kochać koło piątej nad ranem. Byliśmy tak padnięci,
że zasnęliśmy praktycznie od razu w swoich ramionach.
___________________________________________________________________________________
Nowi bohaterzy:
Beyonce
Rihanna
Nicki Minaj
Shakira
Katy Perry
Usher
Mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. I liczę na wasze zainteresowanie moją twórczością. Chętnie również poczytam, wasze opowiadania, jeśli dotyczą: aniołów, wampirów, Justina Biebera bądź któregoś z jego przyjaciół wymienionych w opowiadaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz