środa, 12 marca 2014

Rozdział XLIV

            Następnego dnia wstałam o godzinie 12: 00. Justin musiał chwilę wcześniej wstać, ponieważ teraz leżał na podłodze i robił pompki. On dziennie ćwiczył dwadzieścia minut rano zaraz po przebudzeniu.
            Leżałam na łóżku i podziwiałam sposób, w jaki mój chłopak dbał o swoją sylwetkę.
            − Nie nudzi się, że wkoło masz ten sam zestaw ćwiczeń? – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy ciągle leżąc w łóżku.
            Mój ukochany akurat skończył swoją partię ćwiczeń i szeroko uśmiechnął się do mnie.
            − Aniele o mi się nigdy nie znudzi. Jakie mam plany na dziś skoro nie wybieramy się na uczelnię? Jedziemy odwiedzić naszych bliskich i przyjaciół? – Zapytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
            Nagle przypomniałam sobie, jaki był dziś dzień. Znów zrobiło mi się strasznie smutno, że nie mogę być teraz w Polsce. Do tej pory, co roku chodziłam z rodziną na cmentarz odwiedzać groby najbliższych.
            − Kochanie, co się dzieje? Od wczoraj jesteś jakaś markotna. Mogę Ci jakoś pomóc? – Powiedział zmartwionym tonem siadając przy mnie na łóżku.
            Smutno się do niego uśmiechnęłam, po czym sama usiadłam i mocno się do niego przytuliłam.
            − Po prostu uświadomiłam sobie, że dziś powinnam być tysiące kilometrów stąd. W końcu mamy Wszystkich Świętych i do tej pory zawsze byłam wtedy w Polsce. Muszę się przyzwyczaić, że wszystko się zmienia, ale mam nadzieję, że nasza miłość ciągle będzie tak silna, jak teraz a może nawet silniejsza. – Powiedziałam nieco przygnębiona.
            Chwilę później mój ukochany wziął mnie na ręce i posadził okrakiem na swoich kolanach.
            − Myszko, jeśli chciałaś jechać do Polski odwiedzić bliskich mogłaś powiedzieć, razem byśmy się tam wybrali, a co do tej drugiej sprawy to nasza miłość nigdy nie osłabnie. Obiecuję Ci to. Kocham Cię księżniczko. Dobra to teraz idziemy do łazienek, ubieramy się i wychodzimy z domu. – Powiedział czułym tonem.
            Zeszłam z jego kolan i weszłam do swojej garderoby. Wyłam granatowe jeansowe rurki z białym cieniem, seledynowe buty na szpilce oraz czarną koszulę w białą kratę na długi rękaw i czarną marszczoną kurtkę skórzaną, ponieważ na dworze nie zapowiadała się najcieplejsza pogoda.
            Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic, po czym przebrałam się we wcześniej naszykowany strój i poszłam do sypialni, aby założyć pierścionek zaręczynowy.
             Mój chłopak wtedy miał na sobie czarną koszulkę na krótki rękawek, czerwone spodnie oraz czarne supra z ćwiekami. Na to założył czarną kurtkę skórzaną z ćwiekami.
            Mój ukochany objął mnie w pasie i wyszliśmy z domu kierując się do garażu. Wsiedliśmy do jego czarnego 997 Porsche Turbo.
            Ruszyliśmy najpierw w stronę domu Christiana i Gabrielle. Okazało się, że wszyscy nasi przyjaciele łącznie z Julianem i Caroline.
            Gdy Christian wprowadził nas do środka wszyscy wesoło nas przywitali. Najbardziej na nasz widok ucieszyła się Caitlin. Szczerze mówiąc to nie widziałam jej od wesela Ryana.
            − Darla i jak wam się układa? – Zapytała w pewnym momencie Liz.
            Uśmiechnęłam się do nich wszystkich i mocno wtuliłam się w ciało swojego chłopaka.
            − A z Jusem jesteśmy od wczoraj na nowym poziomie. – Odparłam z uśmiechem na twarzy i pokazałam dziewczynom pierścionek.
            Mój książe w tym czasie objął mnie czule ramieniem i czule pocałował mnie w czubek głowy, po czym szeroko się uśmiechnął do wszystkich.
            − I co ciekawego nasza gwiazda wymyśliła na zaręczyny ze swoją ukochaną dziewczyną? – Zapytał żartobliwym tonem Christian.
            Nikt się na niego nie złościł z powodu tych głupich docinek, ponieważ Beadles był znany z takich akcji i razem z moim chłopakiem wszystko starali się obrócić w żarty. Mój chłopak wyjął z kieszeni telefon i włączył Internet, po czym wyszukał na youtube’ ie filmik z naszych zaręczyn, który zdążył się tam już znaleźć.
            Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem pomysłu mojego chłopaka. Nikt nie przypuszczał, że mojego chłopaka stać na tak szalony a zarazem romantyczny plan.
            Pół dnia spędziliśmy u naszych przyjaciół. Później pojechaliśmy odwiedzić naszych rodziców. Poszliśmy najpierw do moich rodziców, ale niestety nie było ich w domu.
            Wtedy postanowiliśmy pójść najpierw odwiedzić rodzinę mojego narzeczonego. Gdy weszliśmy do jego domu okazało się, że w środku nikogo nie ma. Za to było słychać głośne rozmowy z ogrodu. Pogoda poprawiła się na tyle, że można było posiedzieć na ogrodzie i zrobić jakiegoś grilla.
            Byliśmy pod wielkim wrażeniem, gdy zobaczyliśmy tam również moich rodziców oraz Amber z Facundo.
            Jus objął mnie w pasie, kiedy wchodziliśmy do ogrodu jego rodziców. Jazy i Jackson od razu do nas podbiegli i mocno się do nas przytulili.
            Gdy doszliśmy do miejsca, gdzie siedzieli nasi rodzice wszyscy szeroko uśmiechnęli się na nasz widok i zaczęli nam gratulować zaręczyn.
            − Od rana w telewizji jest pokazany film z waszych zaręczyn. Nie myślałem, że jesteś aż tak szalony, aby oświadczyć się w tak upiorny sposób. – Powiedział Facundo.
            Justin w odpowiedzi na jego słowa uśmiechnął się do niego, a do mnie mocniej się przytulił.
            − Może i były to szalone, upiorne zaręczyny, ale za to bardzo romantyczne i niepowtarzalne. Na pewno zostaną mi na długo w pamięci. – Powiedziałam wtulając się w ciało swojego chłopaka.
            Wszyscy od razu chcieli zobaczyć pierścionek, jaki dostałam od Justina z tej okazji.
            − Justin przyznaj się, ile wydałeś na ten pierścionek. – Powiedziała jego mama z szerokim uśmiechem na twarzy.
            − Oj mamo to nie jest, aż takie ważne, liczy się to, że Darla zgodziła się zostać moją żoną i niedługo zostaniemy małżeństwem. – Powiedział z uśmiechem na twarzy mój ukochany.
            Wtedy objął mnie czule ramieniem i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
            − A teraz daj mi małą Jessie. – Powiedział mój ukochany wyciągając ręce po swoją młodszą siostrzyczkę.
            Kochałam patrzeć na niego w otoczeniu małych dzieci. Wyglądał wtedy naprawdę słodko. Czasem żałowałam, że na początku wakacji straciliśmy dziecko, ale z drugiej strony mogliśmy w spokoju skończyć studia i nie musieliśmy martwić się o to, kto w tym czasie zajmie się dzieckiem.
            Była godzina 19: 00, a ja już chciałam spać. W końcu podczas ostatniej nocy prawie w ogóle nie spałam.
            − Kochanie dobrze się czujesz? – Zapytał zatroskany Justin.
            − Tak, tylko spać mi się chce, bo przez kogoś oka w nocy nie zmrużyłam. – Powiedziałam groźnie mierząc go wzrokiem, na co mój chłopak wybuchnął głośnym śmiechem.
            − Dobrze zaraz wrócimy do domu, bo jutro mamy całodniowe zakupy przed wyjazdem do Nowego Jorku. – Powiedział czułym tonem.
            Przez długi czas nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego mieliśmy jechać do Nowego Jorku. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że za dwa dni jest rozdanie nagród AMA’ s[1]. Mój chłopak dostał nominacje we wszystkich możliwych kategoriach. Oboje byliśmy ciekawi, ile statuetek dostanie.
            Niedługo później wróciliśmy do domu. Od razu poszłam do garderoby. Zabrałam stamtąd swoja piżamę i weszłam do łazienki, gdzie wzięłam gorący prysznic i położyłam się spać.



[1] AMA’ s – amerykańska wersja EMA’ s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz