Oczami Justina
Dlaczego
najbardziej doceniamy to, czego ma nam zabraknąć, co już straciliśmy i możemy
nigdy więcej nie odzyskać?
Nadal
nie mogłem uwierzyć w propozycję lekarza. Chyba nie tylko ja, bo rodzice mojej
dziewczyny stali, jak otępiali.
Wiedziałem,
że to jest najtrudniejsza dla nich decyzja. Jeśli zostawią nią pod aparaturą to
będą nią sztucznie utrzymywać przy życiu, ale wtedy jest nadzieja, że ona wtedy
się obudzi. A gdy odłączą nią od tych wszystkich urządzeń skarzą swoją córkę na
śmierć.
Rodzice
mojej ukochanej znacząco spojrzeli po sobie. Wiedziałem, że nie chcą, aby Darla
dłużej cierpiała, dlatego rozumiałem ich decyzję.
−
Odłączcie nią od tej aparatury. Damy jej w spokoju odejść. Po tym wszystkim, co
przeszła zasługuje na to. – Powiedziała mama mojej narzeczonej z płaczem.
Lekarz
podszedł do łóżka i zaczął odłączać aparaturę. Zostawił tylko urządzenie
monitorujące pracę jej serca oraz kroplówkę.
−
Możecie się z nią teraz pożegnać. – Powiedział lekarz opuszczając
pomieszczenie.
−
Justin mógłbyś nas na chwilę zostawić samych z Darlą? My i tak za chwilę musimy
wracać do domu, a ty wtedy będziesz mógł przy niej siedzieć, ile zechcesz. –
Powiedział ojciec Darli.
Zgodziłem
się na ich propozycję, bo nawet wolałem się z nią pożegnać sam, bez żadnych
świadków.
W
jednej chwili moje serce pękło na pół. Wtedy wiedziałem już stracę na zawsze
miłość swojego życia. Dlaczego ja musiałem być takim idiotą? Gdybym wtedy tylko
zachował umiar w piciu alkoholu na pewno byśmy teraz byli nadal razem, a moja
ukochana nie umierałaby teraz.
Siedziałem
przed jej pokojem załamany i zapłakany. Piętnaście minut później jej rodzice
wyszli z sali, po czym udali się w stronę wyjścia.
Wszedłem
do pokoju swojej dziewczyny. W środku unosił się intensywny zapach róż, które
dziennie świeże jej przywoziłem.
Usiadłem
przy jej łóżku i złapałem nią za dłoń. Tak spokojnie leżała. Wyglądała, jakby
spała. Nie mogłem uwierzyć, że moja anielica już nigdy więcej się nie obudzi.
−
Aniołku przepraszam Cię. Przepraszam Cię za wszystko. Nie zasługiwałem na Twoją
miłość. To przeze mnie tu jesteś. Chciałbym cofnąć czas naprawić wszystkie
swoje błędy, ale to jest już nie możliwe. Proszę Cię, proszę Cię wybacz mi to
wszystko. Oddałbym wszystko, zrobiłbym wszystko, abyś nadal żyła. Kochanie
proszę Cię obudź się. Jeśli nie dla mnie to dla swojej rodziny, ale królewno
obudź się. Proszę. – Szeptałem jej do ucha, a z moich oczu płynęły strumienie
łez.
Wtedy
stało się coś, czego bym się nie spodziewał. Jej dłoń się poruszyła, a monitor
pokazał szybszą pracę jej serca.
−
Panie doktorze! – Wyszedłem na korytarz i zawołałem zaniepokojony.
Lekarz
od razu przybiegł i weszliśmy do środka razem. Medyk był w takim samym szoku
jak ja, gdy zobaczył na widok tego wszystkiego.
−
To jest jakiś cud. Idę powiadomić jej rodzinę. – Powiedział doktor i opuścił
pomieszczenie.
Znów
zostałem sam na sam z Darlą. Złapałem nią za rękę. Wtedy moja ukochana
otworzyła oczy.
Oczami Darli
Trwałam
w zawieszeniu między dwoma światami. Nie byłam do końca martwa, ani nie byłam
do końca żywa. Coś ciągle trzymało mnie przy życiu. Jednak nie miałam pojęcia,
co to jest.
Nie
dochodziły do mnie żadne bodźce z zewnątrz, więc nie wiedziałam, co się działo
na świecie, ani ile czasu trwałam w takim stanie.
Czas
dłużył się niemiłosiernie. Sekundy zdawały się być godzinami, a godziny latami.
Nagle
coś mnie zaczęło ciągnąć w stronę życia. Nie byłam jeszcze do końca przytomna,
ale ten dotyk poznałabym wszędzie.
Wiedziałam,
że był to Justin. Ostre, rażące, jasne światło świeciło mi na twarz. Gdzie ja
do jasnej cholery byłam?
Otworzyłam
oczy. Wszystko było zamazane. Nie widziałam za dobrze. To chyba przez te dziwne
światło. Wtedy do moich nozdrzy uderzył silny zapach róż. Kochałam te kwiaty,
ale od ich namiaru zaczęło mnie dusić, przez co zaczęłam kaszleć. Słyszałam
odgłos pracy jakiś maszyn.
W
końcu mój wzrok przyzwyczaił się do rażącego światła. Leżałam na łóżku
szpitalnym. Byłam podłączona do jakiejś maszyny. W rękę miałam wbitą kroplówkę.
Ktoś
nadal trzymał moją rękę. A ja dobrze wiedziałam, kim był ten człowiek. Nie
miałam pojęcia, czego on tutaj jeszcze szuka po tym wszystkim, co mi zrobił.
−
Wynoś się stąd. Nie chcę Cię znać. Wystarczająco mnie już skrzywdziłeś? Nie
wystarczy Ci? Proszę Cię odejdź i daj mi święty spokój. A poza tym, co twoja
Selenka na to, że tyle czasu spędzasz w szpitalu? Podobno miałeś zamiar się jej
oświadczyć to teraz masz doskonałą okazję. Pierścionek już masz. A ona na pewno
bardzo się ucieszy. – Powiedziałam słabym głosem.
−
Aniele przepraszam Cię, wiem, że Cię skrzywdziłem. Z Seleną nie jestem od dawna
i nigdy już z nią nie będę, bo kocham Ciebie. Wtedy byłem pijany i wygadywałem
głupoty. Przepraszam. Zrobię wszystko, aby naprawić każdy swój błąd tylko proszę
daj mi jeszcze jedną szansę. – Powiedział Justin zdławionym głosem.
Czyżby
on naprawdę płakał? Wtedy do pokoju weszli moi rodzice.
−
Kto go tutaj zaprosił. Chyba jasno wam przedstawiłam sprawę. Nie chcę go
widzieć. A ty Justin, jeśli Ci naprawdę na mnie zależy to będziesz musiał się
teraz sporo napracować, aby mnie odzyskać. – Nadal mówiłam słabym głosem.
−
Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby znów być z Tobą aniołku. I obiecuję będę
walczył o Ciebie do samego końca. – Powiedział wychodząc z pokoju.
Moi
rodzice usiedli przy moim łóżku, gdzie jeszcze niedawno siedział mój były
narzeczony.
−
Kochanie, jak się czujesz? Już się martwiliśmy, że nigdy się nie obudzisz i
Ciebie stracimy. – Mówili moi rodzice jeden przez drugiego.
−
Dobrze, tylko dziwnie słaba jestem. A jak tam Max i Jasper? Co u Amber? Ile
czasu byłam nieprzytomna? – Zasypywałam ich pytaniami.
Moi
rodzice szeroko się uśmiechnęli i z niedowierzaniem pokręcili głowami.
−
Ty ledwo, co nie umarłaś, a pierwsze, co się pytasz to, co u twojego rodzeństwa.
Chłopaki, jak zwykle rozrabiają, a twoja siostra całymi dniami na planie
serialu. – Powiedział mój tata.
Cieszyłam
się, że moje rodzeństwo nadal jest takie beztroskie, jak do tej pory. Nadal nie
rozumiałam, dlaczego Justin był u mnie w szpitalu.
Nie
chciałam go znać, ani nigdy więcej widzieć. Niestety nie było takie proste, bo
on dziennie przyjeżdżał do mnie do szpitala.
Pewnego
dnia przyjechali z nim Jazy i Jackson. Za każdym razem, gdy mój były chłopak
przyjeżdżał do mnie, nie odzywałam się do niego ani jednym słowem. Nie chciałam
mieć z nim nic wspólnego.
Jednak,
gdy zobaczyłam Jazy i Jacksona szeroko uśmiechnęłam się na widok maluchów.
Mimo, że ich starszy brat tak bardzo mnie skrzywdził to nadal bardzo lubiłam
jego młodsze rodzeństwo.
Dzieciaki
od razu się do mnie mocno przytuliły. Stęskniłam się za nimi. Przez te kilka
tygodni, co byłam nieprzytomna jego rodzeństwo mocno wyrosło.
−
Darla, jak się czujesz? – Zapytał nieśmiało Jackson.
−
Z każdym dniem coraz lepiej. Tęskniłam za wami moje słodziaki malutkie. –
Powiedziałam przytulając się do nich.
−
My za Tobą też. – Powiedziała Jazy.
Przez
całą wizytę Justina i jego młodszego rodzeństwa nie zamieniłam ani jednego
słowa ze swoim byłym, chłopakiem.
Jeszcze
tydzień spędziłam w szpitalu. Niestety Jus był moim stałym gościem.
Po
powrocie do domu nie wychodziłam ze swojego pokoju, chyba, że musiałam wtedy
jechać na uczelnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz