piątek, 7 marca 2014

Rozdział XXXIV

            To było fantastyczne. Na podłodze rozsypane były płatki róż. Wcześniej zastanawiałam się, po co mój chłopak kupował te kwiaty, skoro nie układaliśmy ich na ogrodzie. Na wannie i półkach były ułożone świeczki. Na szafce leżała, złożona w kostkę, moja piżama. W wannie było pełno wody z płynem do kąpieli, z czego powstała fenomenalna piana.
            Chwilę później Jus wszedł za mną do pomieszczenia i mocno się do mnie przytulił od tyłu.
            − Aniele i jak ci się podoba? – Zapytał czułym tonem.
            Odwróciłam się w jego stronę i mocno się do niego przytuliłam, po czym wspięłam się na palce i delikatnie pocałowałam go w policzek.
            − Jest pięknie. A ty będziesz tu ze mną? – Mój chłopak szeroko się uśmiechnął na moje słowa.
            − Kusząca propozycja myszko, ale nie. Może innym razem. Dziś zostawiam Cię tu samą i idę pod prysznic. Spotkamy się w moim pokoju. A zapomniałbym. Tam masz jeszcze wsypane sole relaksujące, bo po tylu dniach życia w ciągłym stresie należy ci się. – Powiedział czułym tonem i delikatnie pocałował mnie czubek głowy, po czym wyszedł.
            Zostałam sama. Zamknęłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Woda była cudowna. Siedziałam w niej chyba z godzinę. W końcu wyszłam z wody i ubrałam piżamę. Były to czarne krótkie spodenki, które odkrywały połowę pośladków oraz różowa koszulka na ramiączkach sięgająca połowy uda.
            Weszłam do pokoju Justina. Mój chłopak leżał już na łóżku i czekał, aż się położę obok niego.
            − Już się bałem, że się utopiłaś w tej łazience. – Powiedział, gdy leżałam już obok niego.
            Na jego słowa mimowolnie się uśmiechnęłam, mocno się do niego przytuliłam i położyliśmy się spać.
            O godzinie 10: 30 obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi na dole. O nie!? To już dzisiaj?
            To nie możliwe, jak te dziesięć dni szybko minęło. Obudziłam Justina. Mój chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
            − Co tu się działo? – Usłyszeliśmy podniesiony głos mamy mojego chłopaka.
            Justin nakrył się kołdrą, jednak od razu nią zrzucił, bo przypomniało mu się o klaustrofobii. Próbował schować się do garderoby, jednak po domu rozległ się groźny głos jego mamy.
            Na szczęście wczoraj zdążyłam posprzątać łazienkę po wymyśle mojego chłopaka. Choć nie ukrywam, że ten jego romantyczny pomysł bardzo przypadł mi do gustu.
            Jus niechętnie wyszedł z pokoju i zbiegł po schodach. Wstałam z łóżka i narzuciłam na siebie szlafrok.
            − Justin wytłumaczysz mi, co się stało z ogrodem? Tornado tam przeszło, czy co? – Powiedziała nieco zdenerwowana mama mojego chłopaka.
            − Po pierwsze mamo uspokój się, bo złość ci tu w niczym nie pomoże. Po drugie nie cieszysz się, że twój syn jednak nie trafił do więzienia? Po trzecie wczoraj z przyjaciółmi zrobiliśmy grilla i nie zdążyliśmy tego wszystkiego posprzątać, bo byliśmy zmęczeni. Po czwarte, jak wam minęła podróż poślubna? Dobrze się bawiliście? A tak w ogóle to pięknie wyglądasz. – Rzucał mój chłopak słowami, aby odwrócić uwagę swojej mamy od ogrodu.
            Pattie z każdym jego słowem coraz bardziej się uśmiechała. Nie wiem, co Jus miał w sobie, ale każdy jego wybryk uchodził mu na sucho, gdy tylko zaczynał komuś słodzić. Zastanawiałam się, że czy tak samo załatwił sprawę w sądzie. Raczej nie, bo tam nie przeszło by mu to.
            − Jus po pierwsze, gdy będziesz mi kazał się uspokoić to CI nie pomoże. Po drugie cieszę się, że jesteś tu z nami a nie we więzieniu. Po trzecie masz posprzątać ten ogród. Po czwarte podróż minęła nam bardzo sympatycznie i dobrze się bawiliśmy. Natomiast musimy z wami porozmawiać. Justin, o co chodziło z twoimi wpisami na twittera? Darla chyba nie usunęła ciąży? – Dopytywała jego mama.
            − Kochanie weź to wszystko wytłumacz, a ja idę się przebrać, bo jeśli zostanę tu dłużej to będzie źle. – Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam z salonu.
            Gdy wychodziłam usłyszałam, jak zaczyna opowiadać o wydarzeniach sprzed swojego wyjazdu do Miami.
            Weszłam do jego pokoju, zabrałam swoje ubrania i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam ciepły prysznic i przebrałam się w kremową sukienkę do połowy uda bez ramiączek, która miała pełno falbanek, lecz w tułowiu była dopasowana do ciała. Do tego założyłam kremowe sandały na obcasie oraz kremowe bolerko na krótki rękawek.
            Gdy zeszłam na dół mój chłopak kończył opowiadać swoją historię. Jego rodzice patrzeli na niego z szeroko otwartymi oczami. Wchodząc salonu rzuciłam ręce na szyję swojego chłopaka, który siedział na kanapie tyłem do wejścia.
            Chwilę później obeszłam kanapę dookoła i mocno przytuliłam się do swojego księcia, który czule objął mnie ramieniem.
            − Darla, jak się czujesz po tym wszystkim? – Zapytała matczynym tonem mama mojego chłopaka.
            Cicho westchnęłam i mocniej wtuliłam się w umięśnione ciało Justina.
            − Z każdym dniem jest lepiej, ale nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko potoczyło się tak szybko. Bez Justina nie wiem, czy poradziłabym sobie z tym wszystkim. – Spojrzałam na zegarek.
            Była godzina 11: 30. Lada moment powinno wstać młodsze rodzeństwo mojego chłopaka.
            − Jus zaraz maluchy wstaną. Co dziś szykujemy im na śniadanie? – Spojrzałam pytająco na swojego chłopaka.
            Mój chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął i delikatnie mnie pocałował.
            − Zrób dziś swoje cudowne naleśniki, ale nie te nasze pancakes tylko te twoje. – Powiedział wznosząc słodko oczy ku niebu.
            Wiedziałam, o jakie naleśniki mu chodziło. Robiłam je tylko raz w życiu przy nim. A mianowicie były to nasze polskie cienkie naleśniki podane z nutellą, bitą śmietaną i sosem czekoladowym, bądź toffi do wyboru.
            − Darla spodobało Ci się robienie śniadań dla dzieciaków? Jak ty do nich docierasz, aby zjedli te śniadanie? – Powiedziała mama mojego chłopaka.
            Szeroko się uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami.
            − Nie wiem. Justin też był w szoku, gdy zobaczył, jak Jazy z Jacksonem bez problemu jedzą. A dziś będą jeść jeszcze bardziej ochoczo, bo śniadanie będzie na słodko. Jus idź się ubierz i przyjdź do kuchni mi pomóc. – Ostatnie słowa skierowałam tylko do Justina.
            Mój chłopak grzecznie się mnie posłuchał i po pięciu minutach przyszedł ubrany w czarną bluzkę na długi rękaw, w której białe rękawy miał podwinięte do łokci, czarną skórzaną kamizelkę, czarne spodnie z nisko osadzonym krokiem, które i tak założył niebezpiecznie nisko oraz złote supra ze skrzydłami.
            Zaczęliśmy smażyć naleśniki. Z początku mój chłopak nie mógł zrozumieć, czemu te naleśniki są takie cienkie jednak, gdy na koniec zaczęłam je smarować nutellą bądź dżemem żurawinowym zrozumiał, że muszą takie być, aby dało się złożyć w trójkąt. Wszystkie naleśniki polałam bitą śmietaną i sosy – toffi i czekoladowy – zaniosłam do salonu.
            Dzieciaki miały pozwolenie, aby jeść śniadanie w salonie, ponieważ pierwszy posiłek jedli tylko oglądając bajki.
            Ledwo z Justinem śniadanie zanieśliśmy do salonu, a zeszli Jazmyn i Jackson. Gdy zobaczyli rodziców Jusa od razu zaniemówili, jednak podbiegli do nich i mocno się do nich przytulili.
            − Jazy, Jackson macie śniadanie na stoliku. Który sos wolicie? – Powiedziałam do dzieciaków.
            Oboje zaczęli głośno krzyczeć „Toffi, toffi” uśmiechnęłam się do nich szeroko i polałam im naleśniki syropem o smaku toffi.
            − Darla, a czemu te naleśniki są takie płaskie? – Zapytała w pewnym momencie mama mojego chłopaka.
            − One muszą takie być, aby szło je złożyć w taki sposób, aby nadzienie nie wypadło lub nie rozpadały się przy składaniu. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            − Będziesz musiała kiedyś dać mi na nie przepis, bo widzę, że dzieciom smakują. – Powiedziała mama mojego chłopaka.
            Chętnie się zgodziłam i od razu zostawiłam jej przepis na naleśniki. Później pomogłam Justinowi posprzątać ogród.
            Gdy skończyliśmy sprzątać zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Dabria.
            − Darla jedź do szkoły, bo są już wywieszone punkty z matury i masz do odebrania dokumenty. – Powiedziała moja przyjaciółka radosnym tonem.
            − Zgoda za chwilę się tam wybiorę.
            Powiedziałam swojemu ukochanemu, jaka jest sytuacja. Na co on zaoferował się, że pojedzie ze mną, bo oboje byliśmy ciekawi, jak mi i naszym przyjaciołom poszedł egzamin.
            Wsiedliśmy do jego białego Ferrari 458 Italia i wybraliśmy się w kierunku szkoły. Parking był cały zajęty, jak podczas roku szkolnego.
            Na miejscu okazało się, że wszyscy czekali na mnie, aby mi pogratulować. Cała szkoła wiedziała, że uczyłam się w tym kraju tylko kilka miesięcy i już musiałam pisać maturę a mimo wszystko napisałam nią na ponad 90%. Gdy Jus zobaczył mój wynik od razu mocno się do mnie przytulił i czule mnie pocałował.
            Razem z naszymi przyjaciółmi mieliśmy podobne wyniki, jednak każde z nas wyłożyło się na czymś innym.
            Cieszyłam się, że mam tak cudownych przyjaciół, bo bez nich na pewno nie uzyskałabym tak wysokiego wyniku.
            − To w sobotę organizujemy imprezę na plaży. – Skwitował mój chłopak, gdy wracaliśmy do jego samochodu.

            Moi przyjaciele na to przystali. Ku mojemu zdziwieniu nawet Ryan się zgodził.    Później wróciliśmy do domu Justina i mój chłopak pomógł mi pozbierać moje rzeczy, po czym poszliśmy do mojego domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz