sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział IX (Part II)

Oczami Justina

            Pół dnia spędziliśmy u moich rodziców. O dziwo nie próbowali nas znów rozdzielić. Nie rozumiałem, co właściwie się dziś stało.
            Najpierw niezapowiedziana wizyta mojego taty, a później przyjazna atmosfera w ich domu? To było naprawdę dziwne.
            Cieszyłem się z tej nagłej zmiany w ich podejściu, bo w końcu o to nam chodziło.
            Po powrocie do domu mieliśmy zamiar poleżeć na kanapie i zrobić sobie mały maraton filmowy, ale niestety to nie wypaliło, ponieważ do naszego weszli Scott i Usher.
            − Nie słyszeliście, że się puka! – Upomniałem ich, a moja narzeczona starała się stłumić śmiech.
            Mocno przytuliłem dziewczynę do swojej piersi i gładziłem jej piękne długie, ciemnobrązowe włosy, po czym delikatnie ucałowałem czubek jej głowy.
            Ona jest naprawdę wyjątkowa. Wiedziałem o tym od dnia, kiedy pierwszy raz nią zobaczyłem przed rokiem czasu. Może i mamy małe kryzysy w naszym związku, jak w każdym innym, ale wiem, że nasza miłość jest prawdziwa, bo potrafimy przez wszystko przejść razem i za nic w świecie nie zamieniłbym jej na nikogo innego.

Oczami Darli

            − Nie słyszeliście, że się puka! – Justin naskoczył na Scotta i Ushera, a ja starałam się ukryć uśmiech, więc wtuliłam się w ciało swojego narzeczonego.
            Mój ukochany od razu zaczął gładzić mnie po włosach, a na koniec pocałował mnie w czubek głowy.
            Nie żałowałam swojej decyzji, co do faktu, że dałam mu drugą szansę, po tym, jak przyłapałam go na całowaniu się z Seleną, a teraz za kilka miesięcy zostaniemy rodzicami.
            − Sorry Bieber, ale to poważna sprawa. – Powiedział menadżer mojego chłopaka rozsiadając się na fotelu naprzeciwko nas. – Dużo ostatnio chodzi pogłosek, że twoja narzeczona jest w ciąży. Darla to prawda? – Zapytał Scott, a ja spojrzałam na Jusa, który w odpowiedzi szeroko się do mnie uśmiechnął i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
            Odpowiedziałam Scottowi skinięciem głowy, na co ten patrzył na nas przez dłuższy czas z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
            − Scott uspokój się. Dobrze wiedziałeś, że to musiało się tak skończyć. – Powiedział Usher.
            Byłam mu wdzięczna, za wyręczenie nas w odpowiedzi i posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił.
            − Justin, co zamierzacie teraz z tym wszystkim zrobić? – Zapytał dziwnie spokojnym tonem Scott.
            − Scott. Oboje z Darlą jesteśmy już dorośli i wiemy, co robimy. Poza tym za kilka tygodni będziemy już małżeństwem, więc moja ukochana urodzi nasze maleństwo i będziemy szczęśliwą rodziną. – Powiedział zadowolony z siebie Justin.
            Menadżer mojego narzeczonego nie mógł dłużej słuchać tego wszystkiego i po prostu opuścił nasz dom. Z Usherem siedzieliśmy jeszcze jakiś czas, gdy w końcu poszedł do domu było tuż przed pierwszą w nocy.
            Byłam strasznie zmęczona, po tym długim i dziwnym dniu. Poszłam do łazienki i wzięłam długą odprężającą kąpiel we wielkiej wannie z hydromasażem.
            Później owinięta w biały ręcznik poszłam do swojej garderoby. Niestety na swojej drodze spotkałam Justina.
            − Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz z tej łazienki. – Wymruczał mi do ucha przytulając się do mnie od tyłu.
            − Justin przestań. Wiem, co Ci chodzi po głowie. Nie mam dziś siły. Chcę iść do garderoby się przebrać i położyć się spać. – Odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam w jego piękne karmelowe oczy.
            Widziałam w nich zawód i rozczarowanie, ale jednak też zrozumienie i miłość. Musnęłam delikatnie jego dolną wargę, a ta pijawka przyssała się do moich ust pogłębiając pocałunek.
            − A teraz Cię przekonałem? – Zapytał z nadzieją w głosie mój narzeczony.
            Szeroko się uśmiechnęłam i z niedowierzaniem pokręciłam głową, po czym wtuliłam się w jego nagi tors.
            − Kochanie mówię poważnie. Dziś nie dam rady. Spójrz, która jest godzina. Następnym razem wspomnij sobie o tym wcześniej. Dobrze wiesz, że ostatnio jestem dużo bardziej senna, odkąd jestem w ciąży, więc myśl troszkę, a jutro rano masz wywiad i musisz być wyspany. – Powiedziałam patrząc mu w oczy, po czym od razu poszłam do swojej garderoby.
            Założyłam różową bokserkę idealnie opinającą moje ciało oraz czarne krótkie spodenki w różowe groszki.
            Jeśli Justin myślał, że nie zauważyłam, że mój brzuch zaczął się powiększać to się grubo mylił.
            Niechętnie wróciłam do sypialni i położyłam się spać. Odwróciłam się tyłem do Jusa, na co od razu przewrócił mnie na plecy i wpatrywał się w moje oczy wspierając się na łokciach nade mną.
            − Powiesz mi, o co Ci chodzi? Dobra to, że nie chcesz dzisiaj kochać się ze mną mogę jeszcze zrozumieć, jesteś zmęczona, okej, ale dlaczego odwracasz się do mnie tyłem i nawet mnie nie przytulisz? – Zapytał delikatnym i czułym tonem, w którym wyczułam troskę i niepewność.
            Justin nie był na mnie zły, był po prostu zawiedziony i niepewny. Odwróciłam do niego wzrok i zaczęłam płakać. Mój narzeczony od razu zaczął je ścierać z mojej twarzy.
            − Nic nie rozumiesz. A ja tym bardziej nie rozumiem Ciebie. – Powiedziałam przez łzy. – Jestem teraz gruba a będę jeszcze grubsza, a Ty wciąż zachowujesz się, jakbym wyglądała tak samo, jak jeszcze pod koniec ubiegłego roku. – Mówiłam wciąż płacząc, a ten idiota zamiast ze mną porozmawiać zaczął się śmiać.
            Wtedy się zdenerwowałam i usiadłam na łóżku. Chciałam z niego wstać, ale Justin złapał mnie za rękę i wtedy dopiero przestał się śmiać, po czym usadowił mnie okrakiem na swoich kolanach.
            − Kochanie, czyli to Ci ciągle chodziło? Zrozum aniele dla mnie byłaś, jesteś i zawsze będziesz piękna. Nigdy nie byłaś gruba i nigdy nie będziesz, rozumiesz? To, że kilka kilogramów Ci przybędzie podczas ciąży nie oznacza, że coś się zmieni w naszych relacjach. Kochanie widzę, ile Ty ćwiczysz, więc wiem, że Ci otyłość nie grozi. A teraz chodź tu do mnie i ładnie się przytul do swojego przyszłego męża. – Powiedział uradowany z siebie Justin.
            On jest niemożliwy. Szeroko się uśmiechnęłam i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Czemu ja liczyłam na inną jego odpowiedź? Przytuliłam się mocno nadal siedząc na jego kolanach i delikatnie go pocałowałam w usta. Niestety to wystarczyło. Chwilę później poczułam, jak Jerry budzi się do życia.
            − Widzisz, nawet Jerry uważa, że nigdy nic nie zmieni się w naszych relacjach, kotku. – Wymruczał mi Jus do ucha, a ja zaczęłam się śmiać i zeszłam z jego kolan, pocałowałam go delikatnie w policzek i położyłam się na łóżko.
            Mój narzeczony zaczął mnie całować po szyi i próbował ściągnąć ze mnie bluzkę, jednak mu się nie udało, bo go powstrzymała.
            − Justin, dobranoc. Ja naprawdę nie mam dziś siły na takie rzeczy. – Powiedziałam poważnym tonem, a mój narzeczony niechętnie położył się obok mnie.
            − Widzisz Jerry nikt nas nie rozumie w tym domu. – Marudził pod nosem, a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
            − Justin ja Ciebie rozumiem. Wiem, że od twoich urodzin nie doszło do niczego między nami, ale zrozum, że ja jestem zmęczona. Chodź spać. – Powiedziałam przytulając się do niego i kładąc swoją głowę na jego sercu.

            Spokojny i równy rytm bicia serca mojego narzeczonego spowodował, że od razu zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
Czytasz = Komentujesz!

Jest kolejny rozdział. Wiem, że nie należy do moich najdłuższych rozdziałów, ale ostatnio miałam trochę mało czasu na pisanie z powodów rodzinnych.
Na szczęście teraz wszystko się uspokoiło i znów częściej zacznę dodawać rozdziały :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz