sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział VI (Part II)


            Następne kilka dni minęły bardzo spokojnie. Jus nadal dziennie jeździł do studia, jednak nie spędzał już tam tyle czasu, co jeszcze kilka dni temu. Częściej mieliśmy czas, aby odwiedzić naszych przyjaciół. W piątek rano zadzwoniłam do swoich przyjaciółek i każdej z nich zapytałam się, czy pojadą ze mną do salonów sukni ślubnych. Do tej pory wszystkie się zgodziły. Teraz zostało mi tylko zadzwonić do Liz.
            Moja przyjaciółka odebrała dopiero po trzecim sygnale. Domyślałam się, że właśnie w tym momencie miała małą Anais na rękach.
            − Hej kochana stało się coś? – Zapytała zmartwiona moja przyjaciółka.
            − Hej Liz. Nic się nie stało. Dzwonię zapytać się, czy uda Ci się wyrwać dziś z domu? Chciałabym abyś razem z dziewczynami pomogła mi wybrać suknię ślubną na mój ślub z Jusem.
            − No pewnie. Chętnie z wami pójdę. Przynajmniej Ryan będzie miał okazję wykazać się, jakim dobrym tatą. – Powiedziała moja przyjaciółka radosnym tonem.
            Ucieszyłam się, że znów spotkamy się wszystkie razem, bo Liz ostatnio długo nie wychodziła z domu, przez fakt, że cały wolny czas poświęcała swojej małej córeczce.
               Zadzwoniłam jeszcze do Amber, czy zgodzi się jechać z nami. Moja siostra jednak zgodziła się bez żadnego wahania, bo wiedziała, że w ten sposób uda się jej uniknąć dnia w szkole.
            Gdy skończyłam rozmawiać przez telefon poszłam do swojej garderoby i wybrałam ubrania na dziś. Następnie udałam się do łazienki. Wzięłam poranny prysznic i długo suszyłam swoje ciemnobrązowe włosy.
            Ubrałam brzoskwiniową luźną asymetryczną bluzkę z rękawem trzy-czwarte, białe rurki z szarym cieniem, seledynowe szpilki oraz naszyjnik, który dostałam niecały rok wcześniej od Justina.
            Gdy go zakładałam uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Rok temu jeszcze nie myślałam, że niebawem stanę się żoną Justina. Wtedy nasze życie było jeszcze proste. Nie kłóciliśmy się ciągle z jego rodzicami i nie mieliśmy tylu problemów z Seleną.
            Chwilę później byłam już na dole. Jus siedział na kanapie w salonie i oglądał telewizję. Podeszłam do niego i musnęłam wargami jego policzek. Mój narzeczony szeroko się do mnie uśmiechnął i przyciągnął mnie do siebie w taki sposób, że znalazłam się na jego kolanach.
            − Kochanie, jak się dzisiaj czujesz? – Zapytał czułym tonem.
            − Dobrze się czuję. Idę do kuchni zrobić sobie śniadanie, bo później z dziewczynami jadę na poszukiwania odpowiedniej sukni ślubnej. – Odparłam z uśmiechem na twarzy.
            − Mogę jechać z wami? – Zapytał czarującym tonem i słodko jedną brew uniósł w górę.
            − Nic z tego pan młody nie może zobaczyć sukni swojej przyszłej żony do dnia ślubu. – Odparłam z uśmiechem.
            Jus skrzyżował ręce na swojej piersi i słodko wydął wargi, co miało wyglądać, jakby się na mnie obraził.
            − Justin przestać pokazywać fochy. Nic na to nie poradzę, że taka jest tradycja. A poza tym takie coś ci w niczym nie pomoże. Nie zapomnij jechać dziś po Jazzy i Jacksona. – Powiedziałam, po czym wstałam z jego kolan i poszłam do kuchni.
            Wyciągnęłam potrzebne składniki i zaczęłam robić sobie sałatkę owocową. Niedługo później z gotowym posiłkiem wróciłam do salonu. Usiadłam obok Jusa i zabrałam mu pilot, po czym włączyłam program z wiadomościami.
            Wszyscy zastanawiają się, co oznacza ostatni wpis na twittera Jeremy’ ego Bieber’ a, w którym ojciec naszego gwiazdora pisze, że Jus nie powinien wiązać się z Darlą Forest. Kilka godzin później pojawił się wpis, że z dzieckiem może kontaktować się zawsze, ale Justin nie powinien angażować się w poważniejsze związki, ponieważ ten czas powinien przeznaczyć na zabawę. Wszyscy pytamy, czy Jeremy naprawdę dba o dobro swojego syna, czy raczej liczy na to, że będzie mógł razem z nim się bawić, skoro sam zachęca swojego syna do takiego zachowania. Drugie pytanie brzmi, z kim Jus ma to dziecko, o którym pisze jego ojciec. Przecież w ostatnim wywiadzie nic nie mówił na temat faktu, że spodziewa się dziecka. – Usłyszałam komunikat prowadzącej program.
            Spojrzeliśmy niepewnie z Jusem na siebie. Widziałam w jego oczach złość i smutek za razem.
            Chwilę później pochylił się do przodu, ukrył twarz w dłoniach i oparł ręce na łokciach o swoje kolana.
            − Mała mam tego dość. Czy on musi ciągle ingerować w nasz związek? Nie mogą dać nam w końcu spokoju? Niech moi rodzice się odpieprzą od naszego życia i niech się nie mieszają. Nic im od tego, że biorę z Tobą ślub. Kochanie ja robię to, co uważam za słuszne, bo naprawdę Ci kocham i nigdy nie przestanę. To ty jesteś całym moim światem. – Powiedział ze łzami w oczach.
            Kciukiem otarłam jego łzy i wpiłam się w jego usta mocno go do siebie przytulając.
            − Justin my Ciebie też kochamy i nie przejmuj się tym, co sądzą twoi rodzice. Najważniejsze, abyś ty kierował się tym, co podpowiada Tobie twoje własne serce. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            − Dobrze pani psycholog. – Odparł już z uśmiechem na twarzy.
            Wstałam z kanapy i napisałam sms do dziewczyn, że wychodzę już z domu. Poszłam do swojej garderoby i wyciągnęłam czarny płaszczyk do połowy uda z kapturem i szarymi guzikami.
            Zbiegłam na dół i przytuliłam się do Justina. Wtedy poczułam, jak Justin wkłada mi coś do kieszeni od płaszcza. Gdy włożyłam tam rękę okazało się, że były to kluczyki i dokumenty od jego samochodu.
            − Skoro macie jechać wszystkie to przyda Ci się większy samochód niż ten twój mustang. Chodź nadal uważam, że powinnaś go zmienić. – Powiedział ze słodkim uśmiechem na twarzy.
            − Pomyślę nad tym. – Odparłam z uśmiechem i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach i wyszłam przed dom.
            Wsiadłam do chabrowego Range Rovera Evoque i pojechałam po swoje przyjaciółki.
            Cały dzień spędziłyśmy na szukaniu odpowiedniej sukni, jednak żadna nie przypadła i do gustu. Gdy byłyśmy już zrezygnowane poszukiwaniami natknęłam się na fantastyczną suknię. Dziewczynom też od razu wpadła w oko i od razu kazały mi nią przymierzyć.
            Poszłyśmy znaleźć sprzedawczynię. Kobieta od razu do nas podeszła i przywitała nas z pogodnym uśmiechem na twarzy.
            − Mogę wam w czymś pomóc? – Zapytała kobieta.
            − Chciałabym przymierzyć tę sukienkę. Za dwa miesiące biorę ślub i do tej pory nie umiałam nic znaleźć a ta jest wprost idealna. – Odparłam z śmiechem na twarzy. – Jednak chciałabym wykonać w niej kilka poprawek.
            Kobieta chętnie się zgodziła. Zabrała mnie do przymierzalni i pomogła mi założyć suknię.
            Gdy nią ubrałam wyszłam, aby pokazać się przyjaciółkom i siostrze. Dziewczyny były zgodne z faktem, że najlepiej do mnie pasowała, jednak musiałam wykonać kilka poprawek, aby była jeszcze piękniejsza.
            W drodze powrotnej do domu pojechaliśmy jeszcze do kawiarni. Zamówiłam sobie latte i jabłecznik. Dziewczyny zamówiły sobie cappuccino i te samo ciasto, co ja.
            Długo siedziałyśmy, rozmawiałyśmy i żartowałyśmy, tak jak dawniej. Jeszcze zanim moje przyjaciółki wyszły za mąż. Za dwa miesiące już tylko Caitlin zostanie panną, choć na pewno niebawem też się to zmieni, bo kilka dni temu jej chłopak poprosił nią o rękę.
            Później odwiozłam dziewczyny do domów i wróciłam do swojego domu. Jus już na mnie czekał. Jazy i Jackson byli razem z moim narzeczonym w salonie.
            Od razu do nich podeszłam i przywitałam się z dzieciakami. Tak bardzo brakowało mi ich towarzystwa w przyjaznych okolicznościach. Rodzeństwo mojego narzeczonego od razu rzuciło się na mnie i mocno się do mnie przytulili.
            − A o mnie to już zapominasz? – Zapytał z udawanym oburzeniem Justin.
            Podeszłam do swojego narzeczonego i usiadłam na jego kolanach mocno się do niego przytulając i całując go czule w usta. Mój książę słodko się do mnie uśmiechnął i mocno się do mnie przytulił.
            − Wybrałyście już jakąś suknie dla Ciebie? – Zapytał mój ukochany.
            Przytaknęłam mu ruchem głowy i wróciłam do zabawy z jego rodzeństwem. Mój narzeczony z rozbawieniem przyglądał się nam.
            − Darla tak słodko wyglądasz z dziećmi. Już nie mogę się doczekać, aż nasze maleństwo będzie z nami. – Powiedział Jus podchodząc do nas i przyłączając się do zabawy. – Co wy na to, żeby jutro pojechać do zoo? – Zapytał pogodnym tonem.
            Dzieciaki zawtórowały mu głośnym piskiem. Jackson i Jazmyn rzucili mu się na szyję i mocno go przytulili.
            Wieczorem pomogliśmy wykąpać się rodzeństwu mojego narzeczonego i położyliśmy ich spać.
            Następnie poszłam do swojej garderoby wyjęłam z niej czarną atłasową piżamę składającą się z spodni sięgających kolan oraz bluzki na ramiączkach, która miała srebrne kwiaty do ozdoby.
            Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Później poszłam do salonu, gdzie Justin oglądał telewizję. Widziałam, że jest smutny, więc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
            − Wszystko w porządku Justin? – Spytałam siadając na jego kolanach okrakiem.
            − Tak po prostu znów kłóciłem się z rodzicami. Chodź spać księżniczko. – Powiedział mój narzeczony i zaniósł mi do naszej sypialni.
            Justin położył mnie na łóżku i sam chwilę później leżał już obok mnie. Mocno się do niego przytuliłam i położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i od razu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz