środa, 7 maja 2014

Rozdział XII (Part II)


Oczami Justina

            Boże nie mogę uwierzyć. Dziś nadszedł najszczęśliwszy dzień mojego życia. Moja piękna i boska narzeczona stanie się dzisiaj panią Bieber.
            Niestety moja ukochana ostatni tydzień spędziła w swoim rodzinnym domu. Głupia polska tradycja nie pozwalała mojej narzeczonej spać ze mną na tydzień przed ślubem. Moja ukochana nawet nie pozwoliła mi zobaczyć swojej sukni ślubnej.
            Od rana Chris i Ryan pomagali mi się przebrać i przygotować do tego cudownego dnia.
            Ubrałem tego dnia czarny garnitur z białymi wstawkami, białą koszulę, czarną muszkę oraz czarne lakierki. Nienawidzę takich butów. Wyglądam w nich, jak pedał. Cóż, ale od czasu do czasu muszę je włożyć. W butonierce miałem włożoną małą wiązankę zrobioną z białych lilii z czerwoną otoczką. Był to ulubiony kolor kwiatów mojej ukochanej, więc zamówiłem dla niej wiązankę ślubną identycznych kwiatów.
            Niedługo później przyjechał fotograf i zrobił małą sesję zdjęciową w moim domu, po czym zebrała się moja najbliższa rodzina i pojechaliśmy moim przystrojonym czarnym Flat Black Range Roverem do rodzinnego domu mojej ukochanej. Trochę się denerwowałem tym, co czeka mnie później, bo nie wiedziałem, jak moje fanki zareagują na wieść, że jestem już żonaty.
            Od zawsze miały problem, gdy umawiałem się z jakąś dziewczyną, ale to przecież normalne, że nie mogę być całe życie sam, a Darla jest moim szczęściem. Ona i nasze jeszcze nienarodzone maleństwo to wszystko, czego potrzebuję do szczęścia.
            Przed wyjściem z domu sprawdziłem, czy zabrałem ze sobą wszystko. Gdy się upewniłem, że tak właśnie jest wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do domu mojej narzeczonej.
            Stamtąd mieliśmy już z naszymi drużbami do kościoła w wielkiej limuzynie, a moje auto miało zostać na podjeździe u moich rodziców.
            Szczerze mówiąc spodobała mi się tradycja weselna z regionu w Polsce, gdzie wychowywała się dawniej moja księżniczka. Mianowicie były to wykupiny, w której za zadanie miałem wykupić swoją ukochaną od jej rodziców. Z tego, co się dowiedziałem mogą z początku mnie trochę oszukiwać i zamiast Darli mogą mi pokazać, jakąś inną dziewczynę, ale w końcu chodziło tylko i wyłącznie o dobrą zabawę.
            Gdy dojechaliśmy do domu jej rodziców Chris, który był teraz kierowcą otworzył przede mną drzwi. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy i wyszedłem z samochodu. Drzwi oczywiście otworzył mi ojciec mojej narzeczonej, który był ubrany w czarny garnitur w białe paski i białą koszulę.
            − Zastałem może Darlę? – Zapytałem z uśmiechem na twarzy.
            − Kochanie jest może Darla w domu? – Krzyknął w głąb domu.
            − Zależy, o co chodzi. – Odparła jej mama, która podeszła w tym momencie do swojego męża z tacką. Kobieta miała na sobie długą błękitną suknię na ramiączkach oraz błękitne bolerko na krótki rękaw. – O cześć Justin. W takim razie za każdą informację musisz zapłacić. – Powiedziała pogodnym tonem kobieta.
            Na tacy położyłem srebrne kolczyki z błękitnym szmaragdem. Mama mojej ukochanej spojrzała na kolczyki i szeroko się uśmiechnęła. Wiedziałem, że to na pewno trochę potrwa.
            − Za taką cenę mogę powiedzieć Ci tylko, że Darla jest w domu. – Odparł jej tata drażniąc się ze mną w ten sposób.
            Wzniosłem oczy ku niebu i na tacy obok kolczyków położyłem diadem z identycznymi kamieniami.
            − Teraz możemy Ci pokazać skrawek jej sukienki. – Powiedziała jej mama.
            Chwilę później zobaczyłem biały kawałek sukienki, jednak chwilę później było widać jej czarny spód. Wiedziałem, że była to Amber, czyli młodsza siostra mojej ukochanej, więc do tego wszystkiego dołożyłem bransoletkę identyczną, jak kolczyki i diadem.
            − Możesz zobaczyć jej rękawiczkę. – Powiedziała Amber stając przy swoich rodzicach.
            Miałem rację dziewczyna była ubrana w czarną suknię sięgającą ziemi i miała tylko dwa białe dodatki. Był to biały tiul na jej prawej piersi oraz identyczny tiul ciągnący się spiralnie przez całą długość sukni zaczynający się tuż pod lewą piersią. Na sobie miała czarne bolerko na długi rękaw.
            Usłyszałem stukot obcasów na schodach i już wiedziałem, że to moja narzeczona. Chwilę później zobaczyłem białą rękawiczkę, która była zaczepiona o jej środkowy palec, zdobiącą jej drobną dłoń a na niej pierścionek zaręczynowy. Szybko do tego wszystkiego dołożyłem srebrną kolię z błękitnymi szmaragdami.
            Wtedy rodzice mojej narzeczonej wpuścili mnie do domu, ale nie pozwolili mi jej pocałować, aż do błogosławieństwa. Gdy zobaczyłem swoją ukochaną w całej okazałości nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Czy to na pewno moja Darla? Ona jest taka piękna. Mógłbym się z nią żenić codziennie. Pomyślałem i szeroko się uśmiechnąłem do swojej narzeczonej, po czym pomogłem założyć jej cały komplet biżuterii, który przed chwilą wykładałem na tacy.

Oczami Darli

            Dziś nadszedł najważniejszy dzień w moim życiu. Justin stanie się moim mężem, a nasze maleństwo będzie wychowywać się w naszej małej, szczęśliwej rodzinie.
            Rano przyjechały moje druhny oraz kosmetyczka i fryzjerka.
            Caitlin, Gabrielle i Dabria miały na sobie różowe suknie bez ramiączek sięgające ziemi wyłożone srebrnymi cyrkoniami na gorsecie. Do tego srebrne bolerko. Każda z nich pięknie wyglądała w sukni. Dziewczyny były ubrane tak samo z tego powodu, że dziś miały być moimi druhnami.
            Zanim mogłam założyć suknię kosmetyczka zaczęła robić mi makijaż. Przez cały czas miałam siedzieć z zamkniętymi oczami, nie ruszać się i nie zasnąć, co było naprawdę ciężkie do zrobienia.
            Później dopadła mnie fryzjerka, która zaczęła układać moją fryzurę. Na środku głowy miałam luźnego koka, z którego wychodziło kilka pasemek włosów, które zostały uformowane w loki. Do koka został przyczepiony długi piękny welon, który kupiłam razem z suknią. Fryzjerka przypięła go wsuwką ze szczerego srebra pożyczoną od mojej młodszej siostry.
            Później Cait pomogła mi założyć suknię ślubną. Była naprawdę piękna. Była bez ramiączek. Gorset był dopasowany do ciała, lecz był tak bardzo marszczony, że nie łatwo szło zobaczyć mój zaokrąglony brzuch. Cały gorset ozdobiony był srebrnymi cyrkoniami, a dookoła niego okręcona była biała wstążka. Spódnica sięgała ziemi i ciągnął się za nią długi ogon. Była ona mocno falowana, przez co jeszcze bardzie ukrywała moją ciążę. Dwie górne warstwy były zebrane razem ze sobą na wysokości połowy uda na prawej nodze, przez co ukazywały resztę falban zdobiącą moją suknię ślubną. Na to miałam ubrane cienkie koronkowe bolerko.
            Fotograf przez cały czas robił mi zdjęcia. Już nie mogłam się doczekać przyjazdu Justina. Naprawdę cieszyłam się z dzisiejszego dnia a zarazem bardzo się denerwowałam, co odbierało również moje maleństwo, bo tego dnia było naprawdę bardzo niespokojne i ciągle mnie kopało.
            W końcu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wiedziałam, że nie mogę zejść dopóki Cait nie da mi znaku.
            Razem z Justinem postanowiliśmy połączyć tradycje ślubne naszych krajów. Gdy Cait machnęła do mnie ręką wiedziałam już, że powinnam zejść na dół. Powoli zeszłam na dół trzymając się poręczy, aby nie spaść. Gdy doszłam do drzwi wyciągnęłam rękę w ten sposób, aby Justin mógł zobaczyć moją białą rękawiczkę. Chwilę później moi rodzice pozwolili mu i jego bliskim wejść do środka.
            Wiedziałam, że Jus chciał mnie pocałować, ale mój tata odciągnął go ode mnie grożąc mu przy tym palcem.
            − Do błogosławieństwa nie ma żadnego całowania. – Powiedział mój tata surowym tonem, a my oboje z Justinem głośno westchnęliśmy.
            Justin założył mi komplet biżuterii, który kupił na wykupiny, po czym podał mi bukiet pięknych białych lilii z czerwoną otoczką. Jak on to robił, że znajdował zawsze tak fascynujące kwiaty?
            Niedługo później rozpoczęło się błogosławieństwo. Najpierw podeszły do nas moje babcie, następnie babcia i dziadek od Justina. Na koniec moi i Justina rodzice. Gdy wstaliśmy z podłogi pozwolili nam się w końcu pocałować.
            Justin wpił się w moje usta i po prostu zatraciliśmy w chwili. Pewnie dalej byśmy się całowali, ale przerwała nam moja główna druhna, czyli moja młodsza siostra Amber, dlatego jej suknia znacznie różniła się od sukni moich przyjaciółek.
            Dopiero teraz dostrzegłam Chrisa, Chaza, Charlesa i Facundo. Wszyscy mieli na sobie czarne garnitury. Beadles, Somers i Manning, czyli MarsRaps, mieli na sobie białe koszule i różowe krawaty. Natomiast Gambande miał białą koszulę i czarny krawat w białe paski. Każdy z nich ubrał się w ten sposób, aby jego strój pasował i do stroju mojego narzeczonego, i do strojów ich partnerek.
            − Ludzie musimy już wychodzić, bo za chwilę się spóźnicie na własną ceremonię. – Pośpieszała nas moja młodsza siostra.
            Głośno westchnęłam i złapałam Justina za rękę. Chłopak od razu ujął moją dłoń i ruszyliśmy do wyjścia. Tam czekała już na nas przystrojona limuzyna. Poza naszymi zamówionymi fotografami i kamerzystami było też pełno paparazzich. Szybko wsiedliśmy do limuzyny razem z naszymi drużbami i ruszyliśmy w stronę kościoła.
            W końcu dojechaliśmy do kościoła z każdą chwilą coraz bardziej się denerwowałam. Gdy w limuzynie byłam już tylko, ja i Justin syknęłam, z bólu, bo moje maleństwo tego dnia naprawdę mocno kopało. Chyba dziecko odbierało mój niepokój.
            − Darla wszystko w porządku? – Zapytał zaniepokojony Justin.
            − Tak Justin. To wszystko przez nerwy i nasze maleństwo jest trochę niespokojne po ceremonii wszystko się uspokoi, a teraz idź już do kościoła. Zaraz tam przyjdę. – Mój ukochany nie za bardzo uwierzył w moje zapewnienia, ale nie protestował, bo żadne z nas nie chciało przerwać ceremonii.
            Justin wyszedł z limuzyny a do mnie podszedł mój tata, gdy widział, że przez dłuższy czas nie wychodzę z pojazdu.
            − Wszystko w porządku? – Zapytał opiekuńczym tonem.
            − Tato przed chwilą Justin się mnie pytał o to samo. Tak wszystko w porządku, tylko przez te nerwy związane ze ślubem maleństwo trochę mocniej kopie. Po ceremonii wszystko powinno wrócić do normy. – Odparłam powoli wychodząc z limuzyny.
            Nagle wokół mnie i mojego taty znalazło się pełno paparazzich. Jakie to uczucie mieć świadomość, że za chwilę staniesz się żoną jednego z najbardziej znanych piosenkarzy na świcie? Pytali jeden przez drugiego.
            − Córciu dobrze wiesz, że teraz wszyscy się o Ciebie martwią łącznie z twoim narzeczonym. – Powiedział mój tata w języku polskim.
            − Wiem. – Odparłam również w tym języku i weszliśmy do kościoła.
            Przede mną i moim tatą szli Jazmyn z Jacksonem. Dziewczynka niosła mój bukiet, a chłopak na czerwonej poduszeczce trzymał nasze obrączki, które później podał ministrantowi, a mała oddała mi mój bukiet, gdy doszłam do Justina.
            Gdy szłam z tatą pod rękę przez środek kościoła czułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Justin stał przy ołtarzu i czule uśmiechał się w moją stronę.
            Mój tata podał Justinowi moją dłoń, gdy doszliśmy do niego, na co mój ukochany uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle było możliwe.
            − Opiekuj się nimi. – Upomniał go mój tata w języku polskim.
            Wiedział, że Justin będzie to rozumiał, bo odkąd zaczęliśmy ze sobą chodzić uczyłam go swojego ojczystego języka.
            − Obiecuję. – Odparł mój ukochany również w języku polskim.
            Mój tata poszedł zająć miejsce obok mojej mamy i ksiądz rozpoczął ceremonię. Ślub odbywał się w języku angielskim, lecz dla gości z Polski, którzy nie umieli mówić po angielsku były przygotowane książeczki z tłumaczeniem całej ceremonii, aby mogli być na bieżąco.
            Nastąpił fragment, gdy z Justinem składaliśmy sobie przysięgę ślubną. To był najpiękniejszy moment, gdy usłyszałam z ust Justina słowa: „Ja Justin, biorę Ciebie Darla za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.” W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Później nastąpiła moja kolej i powiedziałam formułkę: „Ja Darla, biorę Cię Justin za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.”
            − Jeśli ktoś zna powód dla którego Tych dwoje nie może się pobrać niech zabierze głos teraz, bądź zamilczy na wieki. – Powiedział ksiądz.
            Spojrzeliśmy z Justinem po kościele jednak nikt się nie zgłosił. Nagle otworzyły się drzwi i weszła przez nie jakaś dziewczyna, która wyglądała na nie więcej niż szesnaście lat.
            − Przerwać ceremonię. Ja znam powód, dla którego tych dwoje nie może być razem. – Powiedziała.
            − W takim razie słucham. – Powiedział ksiądz.
            Spodziewałam się tego, że naszą ceremonię może przerwać jakaś psychofanki mojego ukochanego, więc byłam na to przygotowana, lecz i tak zabolało mnie przerwanie tej ceremonii. Całe życie czekałam na ten wyjątkowy dzień. A już na pewno nie mogłam się go doczekać, gdy Justin poprosił mnie o rękę.
            − Po prostu wiem, że Justin jej nie kocha. Dwa miesiące temu w swoje urodziny powiedział mi, że jej nie kocha i chciał być ze mną. – Powiedziała dziewczyna z dumą w głosie.
            W tym samym momencie z Justinem wybuchliśmy niekontrolowanym napadem śmiechu. Zabrałam mikrofon od księdza i odwróciłam się do dziewczyny.
            − Chyba coś Ci się przyśniło, bo Justin wtedy cały ten dzień spędził ze mną w domu, bo się źle czułam. A w nocy też nie miał, jak się wykraść, bo kilka razy się wtedy budziłam, a on spał w najlepsze. Więc nie uda Ci się mi wmówić, że mój narzeczony tego dnia robił, coś bez mojej wiedzy. – Odparłam z uśmiechem na twarzy, a mój ukochany położył w tym momencie swoją rękę na moim brzuchu, gdy poczuł, jak nasz maluszek kopie szeroko się uśmiechnął.
            Dziewczyna wściekła się, że nie udało jej się zepsuć naszego związku i wybiegła z kościoła.
            − Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.” – Powiedział ksiądz i ściągnął z naszych dłoni stułę, którą wcześniej je owinął.
            Następnie poświęcił nasze złote obrączki wysadzane z góry diamentami, a od spodu z wygrawerowaną datą naszego ślubu oraz naszymi imionami.
            Gdy w końcu Man je podał założyliśmy je sobie nawzajem wypowiadając słowa: „Przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.”
            Na koniec ceremonii ksiądz powiedział słowa, na które tak długo czekaliśmy.
            − A teraz możesz pocałować Pannę Młodą.
            Justin nie musiał czekać, żeby ksiądz to powtórzył, bo od razu wpił się w moje usta i mocno mnie do siebie przyciągnął. Jedną ręką złapał mój welon i zasłonił nas nim tak, że nikt nie mógł zobaczyć naszych twarzy.
            Później podeszliśmy do księdza i podpisaliśmy dokumenty, które miały trafić do urzędu. Gdy wszyscy goście opuścili kościół my z naszymi drużbami wyszliśmy na samym końcu. Wszyscy zaczęli w nas rzucać ryżem. Wybuchło konfetti i miałam pełno tego wszystkiego we włosach. Chwilę później ktoś nam podał dwa gołębie, które mieliśmy wypuścić w tym samym czasie.
            Przed wejściem do limuzyny rzuciłam za siebie bukiet kwiatów, który złapała Cait.
            Wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy do domu weselnego. Przed wejściem do restauracji wszyscy czekali na nas. Gdy doszliśmy nasi rodzice stali przy wejściu. Wtedy odbyło się tradycyjne polskie przywitanie Młodych chlebem i solą. Później zostaliśmy poczęstowani szampanem. Miałam pozwolenie od Justina na wypicie tylko tego jednego kieliszka alkoholu, bo oboje martwiliśmy się o stan zdrowia naszego maleństwa.
            Gdy wyrzuciliśmy kieliszki za siebie i posprzątaliśmy szkło, Justin podniósł mnie i przeniósł przez próg. A kiedy wszyscy goście zebrali się już na sali przyszedł czas na pierwszy toast, gdzie wszyscy odśpiewali „Sto lat” w dwóch językach jednocześnie.
            Później nadszedł czas na składanie życzeń, a następnie każdy zajął swoje miejsce przy stołach. Przy naszym stole siedzieli nasze drużby i przyjaciele.
            Po uroczystym obiedzie przyszedł czas na kolejny toast. Tym razem moja rodzina z polski zaczęła śpiewać tradycyjną przyśpiewkę weselną „Gorzka wódka, gorzka wódka trzeba nią osłodzić, poprosimy młodą parę nie będzie im szkodzić.” Po czym zaczęli krzyczeć: „Gorzko, gorzko!”
            Po usłyszeniu tego zaczęłam się śmiać, a Justin i wszyscy nasi przyjaciele popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem, na co Amber zaczęła się śmiać. Zapomniałam uprzedzić Justina o tej przyśpiewce, która może się pojawić kilka razy dzisiejszego wieczoru.
            − Im chodzi o to, że mamy osłodzić alkohol przez pocałunek. – Powiedziałam wznosząc oczy ku niebu. – I znając moją rodzinę nie będzie to tylko raz dzisiaj. – Odparłam z uśmiechem na twarzy.
            Justin nie potrzebował dalszej zachęty tylko wstał ze swojego krzesła pociągając mnie za sobą w górę i wpił się w moje usta. Gdy jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne zasłoniłam nas moim welonem, a mój mąż mocno się do mnie przytulił. Moja rodzina zaczęła odliczać czas naszego pocałunku. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy Justin położył swoją rękę na moim brzuchu i szeroko się do mnie uśmiechnął.
            − Kochanie maleństwo nadal szaleje? – Zapytał zmartwiony.
            − Nie. Już tak nie szaleje. Mówiłam nasz dzidziuś odbierał ode mnie stres i dlatego maleństwo było nie spokojne, ale teraz je już wszystko dobrze. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            Niedługo później usłyszeliśmy głos nasz DJ.
            − Zapraszam na parkiet Młodą Parę, która zaprezentuje nam swój pierwszy taniec.
            Mój mąż wstał od stołu i podał mi rękę, aby pomóc mi wstać. Chwilę później byliśmy już na parkiecie. W tle zaczęła lecieć piosenka Shakira Antalogia – Shakira Shakira. Była to piosenka z rumby, którą zatańczyliśmy na naszym weselu. Chciałam stworzyć bardziej dynamiczny i trudniejszy układ do tego tańca, ale z powodu ciąży nie mogłam tego dokonać.
            Wszystkim bardzo spodobał się nasz układ i byli oniemiali naszym występem. Masze wesele było naprawdę duże, ponieważ liczyło ponad trzysta osób. Wśród gości znalazło się kilka sław, kilku najbliższych tancerzy mojego ukochanego, jego menadżer, najbliżsi ochroniarze, tacy jak Marshall, czy Kenny oraz oczywiście nie mogło zabraknąć Ushera i Jaden’ a Smith’ a.
            Gdy wszyscy byli na parkiecie zrobiło mi się duszno, więc postanowiłam wyjść na chwilę na zewnątrz, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Mimo że był maj na dworze panowała piękna pogoda. Było ciepło prawie, jak w lato.
            Tym właśnie różniło się Los Angeles od mojej rodzinnej Polski. Tutaj prawie zawsze było ciepło, choć nie mogę narzekać w ostatnim czasie Polska stała się cieplejsza klimatycznie.
            Usiadłam na drewnianej huśtawce ogrodowej i zamknęłam oczy wystawiając twarz w stronę promieni słonecznych.
            Słyszałam, że ktoś się zbliża w moją stronę, lecz nie miałam pojęcia, kto to jest. Nie chciało mi się otwierać oczu, więc nadal siedziałam tak z zamkniętymi oczami.
            Wtedy ktoś usiadł tuż przy mnie i poczułam czyjąś dłoń na swoim kolanie. Gdy otworzyłam oczy, kogo zobaczyłam? Nikogo innego, jak mojego cudownego męża. Justin przysunął się bliżej mnie i objął mnie opiekuńczo swoim ramieniem.
            − Witam Pani Bieber. – Powiedział z uśmiechem na twarzy mój ukochany.
            − Witam panie Bieber. – Odparłam równie pogodnym tonem.
            − Wiesz maleńka, że Cię kocham i cieszę się, że dziś już zostałaś moją żoną? – Spytał patrząc na mnie tym swoim czarującym wzrokiem.
            − Kocie wiem o tym i też Cię kocham i cieszę się, że jesteś już tylko mój. Wracamy na salę, bo zaraz wszyscy zaczną nas szukać. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            Ledwo weszliśmy do środka a już DJ zapowiedział pierwszą zabawę. Miały w niej być dwa kółka. W środku panie a na zewnątrz panowie. Gdy zaczęła grać muzyka oba okręgi zaczęły tańczyć w przeciwnych kierunkach, a gdy muzyka przestała grać panie odwracały się do panów i się z nimi witały. Za którymś razem trafiłam na Justina, który na mój widok szeroko się uśmiechnął. Wtedy wszyscy zaczęli krzyczeć „Gorzko, gorzko” i to w dwóch językach. Kto był taki inteligentny i to przetłumaczył na język angielski? Cóż chyba nie muszę długo myśleć, bo się domyślam, ze to mój kochany tatuś wpadł na taki pomysł. Justin słysząc zachęcanie naszych gości przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
            Po tej zabawie nastąpiły jeszcze dwie inne. Pierwszą było Labada, czyli wszyscy stawali w kółku na zmianę mężczyzna, kobieta. Niestety mnie i Justina rozdzielili tak, że mieliśmy stać naprzeciwko siebie. Obok mnie stał Chris i mój „kochany” kuzyn z Polski, który zawsze dogadywał mi na temat mojej fascynacji muzyką Justina. DJ ciągle przerywał pytając się o poszczególne części ciała, za którą mieliśmy trzymać osoby stojące obok nas. Najgorszą rzeczą, o jaką mógł zapytać prowadzący był fragment: „A pośladki były?” Nienawidzę go za to. Gdyby obok mnie stał Justin zamiast Chrisa i mojego kuzyna to na pewno nie miałabym nic przeciwko. Cóż jakoś musiałam to przeżyć.
            Kolejną zabawą był pociąg, na którego czele szłam ja a zaraz za mną mój kochany mąż. Wszystkim się ta zabawa spodobała i była powtarzana jeszcze kilka razy podczas tego wieczoru.
            Naszym bliskim tak spodobało się osładzanie wódki, że podczas każdego zejścia z parkietu musieliśmy minimum dwa razy osładzać im alkohol.
            W końcu nadszedł czas na tradycyjne krojenie tortu. Podeszliśmy z Justinem do trzypiętrowego ciasta o smaku śmietankowym i pierwszy kawałek ukroiliśmy wspólnie, który mieliśmy zjeść razem nawzajem się nim karmiąc.
            Po powrocie do stolika podchodziło do nas wiele osób, które chciały razem z nami wznieść toast za nasze szczęcie.
            − Artur  ja nie piję. – Powiedziałam do kuzyna, który po raz kolejny próbował mnie namówić do wypicia z nim toastu.
            − Niby, czemu? Twój mąż Ci zabrania? – Odparł z powagą wypisaną na twarzy.
            Wzniosłam oczy ku niebu. Justin też zaczął nie wytrzymywać, kiedy po raz kolejny odpowiadałam, że to nie jest powodem, dla którego nie będę pić.
            − Kochanie idę na chwilę załatwić coś z DJ’ em i proszę Cię uważaj na siebie. – Powiedział zatroskanym tonem mój mąż.
            − Kocie uważam już od marca. Nie masz, czym się martwić. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            Gdy Justin podszedł do DJ’ a mój kuzyn znów zaczął mnie męczyć tym samym pytaniem. Wtedy zobaczyłam, jak mój ukochany podnosił mikrofon.
            − Posłuchaj teraz Justina to się dowiesz, czemu nie zamierzam pić. Jakbyś sam się nie mógł zorientować tępaku. – Powiedziałam do swojego kuzyna i oboje przenieśliśmy wzrok na Justina.
            − Przyszedłem tutaj tylko i wyłącznie z małym ogłoszeniem. Jeszcze raz ktoś się zapyta, dlaczego Darla nie pije alkoholu a nie ręczę za siebie. Każdy normalny człowiek, co czasem czyta gazety, bądź oglądał nasz ostatni wspólny wywiad WIE, że moja ukochana ma zakaz denerwowania się oraz alkoholu, na co najmniej jeszcze półtora roku. A każdy, kto jeszcze o tym nie słyszał niech się dowie teraz. DARLA JEST W CIĄŻY i dlatego nie zamierza dzisiejszego dnia pić alkoholu. Jest to zrozumiałe dla poniektórych z was? – Ostatnie słowa skierował do mojego kuzyna, który cięgle siedział obok mnie.
            Gdy Artur usłyszał, że jestem w ciąży o mało nie oczy mu z orbit nie wyszły. Chwilę później mój ukochany wrócił i stanął za moim krzesłem. Położył swoje dłonie na moim brzuchu i nachylił się nade mną.
            − Moje maleństwo bardzo rozrabia przy takim stresującym dniu, jak dzisiaj? – Wymruczał Mo do ucha Justin.
            − Nie. To znaczy bardziej niż zwykle to tylko rano do momentu naszego wyjścia z kościoła, a teraz jest tak, jak zawsze. – Mój ukochany delikatnie pocałował mnie w czoło i usiadł obok mnie.
            Mój kuzyn ciągle przyglądał się całemu zajściu z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
            − Darla ja naprawdę nie wiedziałem. – Wybełkotał mój kuzyn.
            − Artur to naprawdę było takie ciężkie do zauważenia? Od dwóch tygodni jesteś w Los Angeles, a od tygodnia ja byłam u rodziców. Ciągle jadłam dziwne mieszanki słodkiego i kwaśnego, tak jak nawet teraz. – Wskazałam na swój talerz, gdzie leżało pełno słodyczy a w szklance sok pomarańczowy. – Poza tym widziałeś, żebym kiedyś chodziła w tak bardzo luźnych ubraniach? Poza tym one i tak już nie są w stanie ukryć mojego brzuchu. Poza tym myślisz, że dlaczego wybrałam tak bardzo marszczoną suknię ślubną? Po prostu chciałam, aby mój duży brzuch nie rzucał się w oczy. – Widziałam, że Justin chce zaprotestować, więc od razu uciszyłam go gestem ręki. – Nawet nie próbuj.
            − Kotku, ale twój brzuszek naprawdę nie jest tak bardzo zaokrąglony, jak powinien być już w tym czasie. Proszę Cię przestań się martwić swoim wyglądem. Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz piękna. – Powiedział czarującym tonem mój ukochany.
            Nadeszła północ. Najpierw wyszliśmy przed dom weselny, aby podziwiać fajerwerki, które dały naprawdę wspaniały pokaz. Najpierw ukazały się nasze imiona, później serce, dwa gołębie wspólnie lecące i złączone obrączki. Nie miałam pojęcia, jak udało im się stworzyć coś tak pięknego z wystrzeliwanych sztucznych ogni, ale było to niezapomniane przeżycie.
            Po powrocie na salę rozpoczęły się oczepiny. Wszystkich innych tradycji weselnych z Polski mogliśmy nie wykorzystać, ale ten zwyczaj musiał zostać spełniony, bo ten fragment zabawy weselnej podobał mi się najbardziej.
            Oczepiny rozpoczęły się od podziękowania rodzicom poprzez wspólny taniec. Zanim Justin mógł ściągnąć mój welon nastąpiło kilka zabaw.
            Pierwsze było rozpoznanie Młodego-Młodej. Zaczęło się od tego, że na środek zostało wybranych kilka dziewczyn wraz ze mną. Wszystkie usiadłyśmy na krzesłach, a mój mąż miał z zawiązanymi oczami rozpoznać mnie przez dotyk kolana. Siedziałam na środku. Chwilę Justinowi zajęło zanim do mnie doszedł. Założyłam nogę na nogę i podwinęłam suknię ślubną w ten sposób, aby mu nie przeszkadzała. Mój ukochany, gdy tylko dotknął moją nogę szeroko się uśmiechnął.
            − To ta! – Krzyknął na cały głos i ściągnął opaskę z oczu.
            Wszyscy to widząc od razu zaczęli się śmiać z braku cierpliwości mojego księcia z bajki. Kolejnym etapem tej zabawy było to, że teraz je siedziałam na krześle z zawiązanymi oczami, a panowie i Justin mieli mnie całować w policzek i po tym miałam odgadnąć, którym z nich jest mój mąż. Nie ukrywając trochę to trwało zanim Justin podszedł i pocałował mnie w ten swój wyjątkowy sposób.
            − To był Justin. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy, gdy wyczułam nadal obecność Justina przy sobie.
            − Jesteś pewna? – Zapytał DJ.
            − W stu procentach. – Po tych słowach odwiązałam opaskę na oczy i spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną, którym oczywiście był nie kto inny, jak mój mąż.
            W drugiej zabawie kazali nam usiąść tyłem do siebie. Dostaliśmy od publiczności po torebce i krawacie. Wtedy DJ zaczął czytać pytania, na które my mieliśmy odpowiadać zgodnie z prawdą. Gdy w odpowiedzi miał pojawić się Justin mieliśmy podnieść krawat, a gdy ja torebkę.

Oczami Amber

            „Kto pierwszy powiedział kocham?” Oboje odpowiedzieli, że Justin.
            „Kto częściej przytula?” Odpowiedź poprawna to Darla, ale jej „cudowny” mąż przypiął to sobie.
            Było zadanych jeszcze kilka różnych pytań, na jedne małżonkowie odpowiadali w identyczny sposób, a na inne całkiem inaczej, przez co publiczność miała dużo śmiechu.

Oczami Darli

            Po tej dziwnej zabawie przyszedł czas na przepowiednie, jakiej płci będą nasze dzieci. W tej zabawie nadal siedzieliśmy do siebie tyłem i na znak DJ’ a mieliśmy odwrócić głowy. Za pierwszym razem odwróciliśmy twarze w tym samym kierunku, co miało oznaczać, że pierwszy urodzi nam się synek. Zrobiliśmy jeszcze kilka powtórzeń i podczas tej wróżby wyszło nam, że będziemy mieli dwóch synów, i jedną córeczkę.
            Kolejną zabawą były balony z przeznaczeniami. Mieliśmy wylosować po kilka balonów, które następnie mieliśmy przebić, aby wyciągnąć z nich wróżbę. Rozpoczynałam ja. Zdeptałam pierwszy balon i przeczytałam na głos przepowiednie: „Od dziś to ja będę zarządzać naszymi finansami.” Kolejne dwie przepowiednie pod rząd przepił Justin: „Od jutra to ja będę sprzątać” oraz „Tego już więcej nie powtórzę, ale to ja wolę być na górze.” Wszyscy z tej przepowiedni mieli wielki ubaw. Następną przepowiednię, jaką wylosowałam było: „Od jutra będę dostawać śniadanie do łóżka.” Później było jeszcze kilka innych.
            Następną zabawą był konkurs tańca. Nasi drużby i druhny stali tuż przy nas i pomagali nam obserwować pary na parkiecie. To nie był zwykły konkurs tańca. Był on na zwinność. Pary w jak najszybszym czasie miały zdjąć z siebie i nałożyć na zmianę marynarkę partnera. Para, której to zabierze najwięcej czasu odpada.
            W końcu zaczęły się prawdziwe oczepiny. Na środku parkietu usiadłam na krześle a za moim oparciem stanęły Cait i moja młodsza siostra z drewnianymi łyżkami. Chwilę później podszedł do nas Justin. Jego jedynym zadaniem miało być ściągnięcie z mojej głowy welonu, ale moje druhny miały mu te zadanie utrudnić bijąc go tymi łyżkami po rękach. DJ odliczał czas, ile zajmie Justinowi zdjęcie welonu. Gdy po dwunastu sekundach skończył ściągać mój welon podeszła do nas moja chrzestna z mikrofonem.
            − A teraz masz nią dwanaście razy pocałować w miejsca wybrane przez publiczność, bo później po oczepinach czekają na Ciebie jeszcze dwa ważne zadania. – Powiedziała.
            Chwilę później podeszła do kilku osób, które miały propozycje, gdzie Justin może mnie pocałować. Pojawiało się: ręka, policzek, usta, brzuch, noga, czubek głowy, rzęsa i jeszcze kilka innych miejsc.
            Później panny miały wyjść na parkiet. Wśród nich była również moja młodsza siostra. Na parkiecie pojawiło się o jedno krzesło mniej niż dziewczyn. Każda z nich miała za zadanie przynieść wskazaną część garderoby i usiąść na krześle. Dziewczyna, która nie zdążyła usiąść na krzesło odpadała. Gdy została tylko moja siostra i Cait za zadanie miały podejść do stolika i wypić coś z wybranej przez siebie butelki, po czym miała wrócić powrotem na ostatnie krzesło. Moja siostra okazała się sprytniejsza od Cait i wypiła z butelki wodę mineralną, przy czym powróciła wcześniej od mojej przyjaciółki, która nadal piła piwo smakowe. W taki sposób Amber wygrała, przy czym wpięłam w jej włosy swój welon.
            W następnej części to Justin siedział na krześle a kawalerowie i nasi drużby ustawili się w dwóch rzędach przed nim tak, aby zrobić mi przejście do mojego męża. Miałam dojść do niego z wyciągniętymi rękami a panowie mieli mnie całować po rękach. Gdy doszłam do Justina miałam usiąść na jego kolanach i ściągnąć z niego muszkę, kiedy ten będzie mnie całować po szyi, aby mnie zdekoncentrować. Jednak mi udało się o wiele szybciej rozpiąć jego muszkę, ponieważ mi to zajęło pięć sekund. Wtedy też publiczność miała wybrać, gdzie mam pocałować Justina. Były to: czoło, kolano, oko, ucho i usta, lecz tu sobie zastrzegli, że mamy się pocałować z języczkiem. Więc usiadłam na kolanach swojego męża i wpiłam się w jego usta, na co on rozchylił moje wargi wsuwając delikatnie do nich swój język i tak się wczuliśmy w ten pocałunek, że zatraciliśmy się w nim. Dopiero DJ uświadomił nam, że mamy coś do dokończenia.
            Konkurs o muszkę Justina przeszedł bardzo podobnie do konkursu o welon, jednak z jedną małą różnicą. Panowie zamiast biegać w poszukiwaniu fantów siadali na krzesłach w momencie, gdy muzyka przestawała grać. Wcale się nie zdziwiłam, gdy tę konkurencję wygrał Facundo.
            Justin pomógł mu zmienić krawat na muszkę i następnie moja siostra ze swoim chłopakiem musieli opuścić na dziesięć minut pomieszczenie.
            Kolejną zabawą oczepinową było to, że ja miałam stanąć na środku, a mnie miały otoczyć panny, przez które miał się przedrzeć mój ukochany, aby się do mnie dostać. Okazało się, że mam bardzo pomysłowego męża i w mgnieniu oka udało mu się przedostać przez barierę.
            Podczas drugiego zadania Justina znów siedziałam na krześle. Moja chrzestna związała Jusowi ręce z tyłu, aby nie mógł ich użyć podczas tego zadania. Mój mąż popatrzył na nią przerażony.
            − Teraz Justin podejdź do swojej żony i uklęknij przed nią. – Gdy mój ukochany to uczynił, moja chrzestna dalej nas instruowała. – Darla teraz możesz podwinąć suknię. – Chwilę później wszystkim zebranym ukazała się biała podwiązka zdobiąca moje udo. – Justin twoim zadaniem jest, jak najszybciej ściągnąć zębami tą podwiązkę z jej nogi bez ułatwiania sobie rekami, dlatego masz je związane. – Moja chrzestna skończyła swój instruktarz a mój ukochany od razu przeszedł do działania.
            Długo się męczył, aby się pozbyć mojej podwiązki. W końcu po pięciu minutach podołał zadaniu i ściągnął nią z mojej nogi.
            Wesele zakończyło się tańcem Amber i Facundo, którzy mieli zostać przyszłą parą młodą. Tańczyli oni do jednej z piosenek mojego męża a mianowicie One Less Lonely Girl, którą sam wtedy zaśpiewał.
            Gdy wróciliśmy do naszego domu Justin przeniósł mnie przez próg domu i później naszej sypialni. Byłam tak zmęczona, że poprosiłam go tylko o pomoc w ściągnięciu sukni ślubnej. Poszłam się przebrać do garderoby i ubrałam na siebie fioletowe atłasowe kimono, bo aktualnie w ciąży tylko miałam dobre na siebie.
            Po powrocie do sypialni zastałam Justina leżącego już w łóżku. Położyłam się obok niego i zaczęłam liczyć wszystkie jego tatuaże.
            − Królewno, co robisz? – Zapytał czułym tonem.
            − Nie odzywaj się, bo mnie mylisz, a teraz połóż się na brzuchu i nie gadaj. …47, 48. Justin nie za dużo już trochę tych tatuaży? Ciągle Ci ich tylko przybywa. Ja już zapomniałam, jak wygląda mój Justin bez nich. – Powiedziałam przytulając się mocno do niego.
            − Oj kiciu nie przesadzaj 48 to jeszcze nie jest tak dużo tatuaży i musisz się przyzwyczaić, że już mnie nie zobaczysz bez nich. A tak w ogóle to w Polsce na każdym weselu tak muszą zębami ściągnąć tą podwiązkę i jest tyle zabaw podczas tego całego ściągania welonu? – Powiedział delikatnym tonem i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
            − Tak. Moja rodzina odpuściłaby mi, jakby nie było każdej innej tradycji, ale oczepiny muszą u nich być na każdym weselu. – Powiedziałam ziewając.
            − Dobrze maleńka idziemy spać, bo to był bardzo długi dzień a jutro jedziemy jeszcze do naszych rodziców i w poniedziałek w podróż poślubną. – Odparł mój ukochany i pocałował mnie czule, po czym od razu zasnęliśmy w swoich ramionach.

1 komentarz: