sobota, 31 maja 2014

Rozdział XIII (Part II)

Oczami Justina

            Jestem taki szczęśliwy. Dopiero, co się obudziłem, a już jestem szczęśliwy. Dlaczego? To proste, bo moja żona śpi obok mnie wtulona w moje ciało.
            Zdecydowanie wczorajszy dzień mogę uznać za najszczęśliwszy w moim życiu. Nie chciałem budzić Darli, bo ona potrzebowała teraz dużo odpoczynku, więc delikatnie uwolniłem się z jej objęć i poszedłem na dół przygotować śniadanie dla mojej księżniczki.
            Włączyłem wiadomości i od razu usłyszałem komunikat.
            „Tak, więc drogie Beliebers Wasz kochany piosenkarz wczoraj poślubił swoją narzeczoną. Mamy dla Was kilka zdjęć z ceremonii, gdy zakochani składali sobie przysięgę. Uważamy, że oni wyglądają naprawdę na szczęśliwą i kochającą się parę. Mamy nadzieję, że ich miłość nadal będzie nadal się powiększać. A naszemu nowemu małżeństwu życzymy wielu pomyślnych chwil.” Powiedziała prezenterka wiadomości.
            Na ekranie pojawiły się zdjęcia, jak z Darlą składamy sobie przysięgę małżeńską oraz zakładamy sobie obrączki. Gdy spojrzałem na swoją rękę od razu szeroko się uśmiechnąłem.
            Nagle usłyszałem, jak moja małżonka zbiega po schodach, gdy weszła do kuchni od razu musnęła mój policzek, a ja mocno się do niej przytuliłem.

Oczami Darli

            Rano wstałam naprawdę wypoczęta. Niestety Justina nie było nigdzie w sypialni.
            Nagle usłyszałam dźwięk telewizora, czyli mój mąż był na dole. Od razu zbiegłam na dół po schodach, ale w salonie też go nie zastałam.
            Ostatnia możliwość jest taka, że Justin siedzi w kuchni. Od razu tam wbiegłam i gdy go tam zobaczyłam od razu musnęłam jego policzek.
            Mój ukochany natomiast mocno przyciągnął mnie do siebie, po czym wpił się w moje usta.
            − Kochanie, na co moje skarby mają ochotę? – Spytał zadowolony z siebie Justin.
            − Na omleta, truskawki, sok jabłkowy i Twoje usta. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            Mój książę z bajki przyciągnął mnie bliżej siebie i wpił się w moje usta. Jego pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej zachłanne. Niestety nagle zadzwonił telefon Biebsa. Dlaczego w takim momencie?
            − Tak? – Spytał pogodnym tonem, wznosząc oczu ku niebu, po czym od razu przełączył na głośnomówiący.
            − Justin wstaliście już, bo wszyscy czekają na Was u Darli rodziców. – Powiedziała Pattie.
            − Dopiero wstaliśmy i chcieliśmy zrobić śniadanie. – Odparł mój ukochany słodko przeciągając ostatnie słowo.
            − Justin zjecie, jak przyjedziecie, a teraz zbierajcie się, bo naprawdę wszyscy nie mogą się was doczekać.
            − Dobra zaraz będziemy. – Powiedział przeciągając każde słowo.
            Jego mama się rozłączyła, a ja stanęłam z założonymi rękoma na piersi.
            − Kochanie wiem, że Ci to nie pasuje, ale musimy jechać. Od jutra będziemy wypoczywać Hiszpanii. – Powiedział delikatnym tonem mój ukochany i musnął moją dolną wargę delikatnie nią przygryzając.
            Poszłam na górę i ubrałam na siebie czarne rurki ciążowe z wysokim stanem, białą ciążową tunikę na ramiączkach oraz biało-czarne buty na koturnie.
            Ostatnio Justin dał mi zakaz chodzenia w szpilkach, bo uważał, że to może zaszkodzić naszemu maleństwu. Nie chciałam się z nim kłócić, jednak udało mu się u niego wywalczyć, że mogę chodzić w koturnach.
            Gdy wyszłam z garderoby ujrzałam swojego męża. Miał na sobie białą podkoszulkę, białą marynarkę, białe rurki z nisko opuszczonym krokiem, które i tak założył niebezpiecznie nisko i wszystko oczywiście dokańczały białe supra.
            Od razu przytuliłam się do swojego ukochanego. Wsiedliśmy do chabrowego Range Rovera Evoque i ruszyliśmy w stronę domu moich rodziców.
            Gdy dojechaliśmy na miejsce wszystkich zastaliśmy w ogrodzie. Wszyscy na nasz widok od razu się rozpromienili. Ku mojemu zdziwieniu Amber i Facundo też byli na ogrodzie, co naprawdę nie zdarzało się zbyt często.
            Moje przyjaciółki od razu do mnie podeszły i każda z nich przytuliła się na przywitanie.
            − Darla i jak Wam minęła noc poślubna? – Zażartował mój tata.
            Wzniosłam oczy ku niebu. On jest czasem naprawdę niepoważny.
            − Tak, jak każda inna, czyli na spaniu. – Powiedziałam lekko podenerwowana jego pytaniem.
            − Myszko nie denerwuj się. – Wymruczał mi do ucha Justin lekko je przygryzając.
            Poszliśmy usiąść obok naszych przyjaciół, a Jus złapał mnie za rękę splatając nasze palce razem. Wtedy znów poczułam się, jak na początku naszego związku. Każdego dnia na nowo zakochiwałam się w Justinie i widziałam, jak nasza miłość rozkwita. Kochałam go i to było piękne uczucie. Jus był dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym i wiedziałam, że było to odwzajemnione, bo inaczej przecież nie zmieniłby się tak bardzo, prawda?
            Wszystko nadal wydawało mi się być snem, pięknym snem, z którego na pewno nie chciałam się obudzić. Wczorajszy dzień był, jak bajka, w której ja sama uczestniczyłam. Nie umiałam uwierzyć w to, że naprawdę jestem żoną Justina Biebera, jednak obrączka mówiła sama za siebie.
            Przy naszym stole siedzieli nasi przyjaciele. Ucieszyłam się, gdy na kolanach Ryana zobaczyłam małą Anais. Dziewczynka miała ubraną słodką różową falbaniastą sukienkę i wyglądała bardzo rozkosznie.
            Nagle poczułam uczucie zazdrości. Moi przyjaciele mieli już swoją małą córeczkę, a my z Jusem jeszcze oczekiwaliśmy na dziecko. Wtedy zapragnęłam, aby moje maleństwo, które nosiłam pod swoim sercem, okazało się być córeczką.
            Wtuliłam się mocniej w ciało Jusa i musnęłam jego policzek, na co mój mąż szeroko się uśmiechnął.
            − Anais idziesz do cioci Darli? – Spytałam siadając obok Liz i wyciągając ręce w stronę małej dziewczynki.
            Malutka od razu się uśmiechnęła i wyciągnęła do mnie swoje malutkie rączki. Wzięłam nią na kolana i zaczęłam się z nią bawić. Anais była taka słodka, miała w sobie dużo z Ryana, ale jeszcze więcej z Liz.
            Niedługo później mała chciała już spać, więc Liz wzięła Anais na ręce i poszła z nią do mojego dawnego pokoju, aby nią położyć. Nagle podbiegli do nas Jackson i Jazmyn, którzy mocno się do mnie przytulili. Cieszyłam się, że udało mi się porozumieć z przyrodnim młodszym rodzeństwem mojego męża.
            Jackson przestępował z nogi na nogę. Wiedziałam, że chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego ma zacząć.
            − Jackson powiesz mi, co się dzieje? – Spytałam z troską w głosie.
            − Tak, ale jak będziesz sama. – Wydukał w końcu i pobiegł na zjeżdżalnię.
            Westchnęłam i wstałam od stołu, po czym udałam się za nim. Blondyn siedział tyłem do zjeżdżalni, więc nie widział, że jestem za nim. Szturchnęłam, więc jego ramię.  Chłopczyk od razu odwrócił się, aby spojrzeć, kto to. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął w moją stronę.
            − Powiesz mi teraz to, czego nie chciałeś mi powiedzieć przy innych? – Dociekałam.
            − Cieszę się, że w końcu wzięliście ślub. Teraz już się nie rozstaniecie, prawda? Nie chcę, żeby Justin znów był zły i smutny. – Powiedział siadając do mnie twarzą i machając nogami poza zjeżdżalnią.
            − Jackson, jeśli chodzi o mnie to ja nigdy nie będę chciała rozstać się z Twoim starszym bratem. W końcu, dlatego wzięłam z nim ślub. Mały, ale widzę, że to nie jest jedyny powód, o jakim chciałeś ze mną porozmawiać. Powiesz mi, co się tak naprawdę dzieje? – Spytałam łagodnym tonem.
            Nie chciałam na niego naciskać, bo Jackson był bardzo nieśmiały. Często wystarczył jeden mały błąd a on znów zamykał się w sobie.
            Chłopczyk na początku unikał mojego wzroku, ale w końcu spojrzał na mnie, jednak w jego słodkich brązowych oczach zaczęły zbierać się łzy.
            − Bo wy przestaniecie mnie kochać, jak będziecie mieli dziecko. Już nie będzie do mnie przyjeżdżać i zapomnicie o mnie. – Powiedział zdławionym tonem.
            Niezgrabnie weszłam na zjeżdżalnię i usiadłam obok Jacksona. Chłopczyk spojrzał na mnie nieufnym wzrokiem.
            − Kochanie to, że sami będziemy mieli dziecko nie oznacza, że zapomnimy o tobie, Jazzy, czy Jessie. Zawsze będziemy was kochać. I to, że tą miłością obdarzymy kogoś jeszcze nie oznacza, że Was będziemy mniej kochać. Jackson pamiętaj miłość jest nieskończona i możesz nią obdarzyć każdego nie zabierając jej nikomu, kogo już kochasz. Może i nie będziemy mieli już tyle czasu, aby Was dziennie odwiedzać, ale nadal będziemy do was przyjeżdżać i wy też zawsze możecie przyjechać do nas. – Powiedziałam spokojnym i opanowanym tonem.
            Blondyn długo na mnie patrzył swoimi dużymi czekoladowymi oczkami, po czym przytulił się mocno do mnie.
            − Naprawdę nie przestaniecie mnie kochać? – Dociekał.
            − Naprawdę. – Odparłam i zmierzwiłam jego włosy.
            Później zeszłam ze zjeżdżalni i wróciłam do Justina i przyjaciół. Po drodze zatrzymał mnie kuzyn bredząc głupoty pod wpływem dużej ilości alkoholu, jaką od wczoraj wypił.
            − Artur idź się może połóż. Dobrze Ci to zrobi. – Powiedziałam klepiąc go w ramię, po czym poszłam do swojego męża.
            Mój ukochany chciał się dowiedzieć, o czym rozmawiałam z jego młodszym bratem, lecz nie udało mu się uzyskać ode mnie jakichkolwiek informacji na ten temat.
            Wieczorem wróciliśmy do domu. Skończyliśmy się pakować przed jutrzejszym wyjazdem do Hiszpanii, po czym poszliśmy do łazienek pod prysznic.
            Tym razem udało mi się wejść do sypialni przed moim mężem. Gdy położyłam się w łóżku niedługo później poczułam, jak Jus kładzie się obok mnie. Od razu mocno wtuliłam się w jego umięśnione ciało.
            − To powiesz mi, o czym Jackson chciał z Tobą porozmawiać? – Spytał mój ukochany.
            Opowiedziałam mu całą rozmowę z jego przyrodnim bratem, a Jus słuchał tego w zamyśleniu.
            − Nigdy nie przestanę kochać mojego rodzeństwa. Przecież to, że będę tatą nie oznacza, że zapomnę o rodzeństwie. – Powiedział na koniec Jus.
            − Wiem, dlatego mu to tłumaczyłam. Możemy iść już spać? Jutro czeka nas długi dzień. – Powiedziałam proszącym tonem.
            Justin musnął moje usta, po czym zgasił lampkę nocną stojącą przy jego łóżku i objął mnie swoim ramieniem.
            − Dobranoc Pani Bieber. – Powiedział pogodnym tonem.
            − Dobranoc Panie Bieber. – Odparłam równie pogodnie.

            Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i mocno się do niego przytuliłam. Zasnęłam wsłuchując się w równomierny rytm bicia serca Justina.
                                                                                                                                                                   
Czytasz = komentujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz