poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział XIX (Part II)


            Kilkanaście minut później przyjechali zdenerwowani rodzice mojej żony i moi rodzice. Siedziałem nadal załamany przed pokojem swojej żony i płakałem. Miałem twarz ukrytą w dłoniach, więc nikt nie mógł zobaczyć w jakim jestem stanie.
            Podeszła do mnie mama i objęłam mnie pocieszająco ramieniem. Nie byłem w stanie nic zrobić. Teraz liczyło się tylko dla mnie to, żeby moja dziecinka przeżyła.
            − Justin, co się stało, że Darla dziś urodziła? – Spytała moja mama, gdy widziała, że trochę się uspokoiłem.
            Głośno westchnąłem i opowiedziałem im o nagłej wizycie Seleny i o tym, jak Darla się zdenerwowała.
            − Mogłem to przewidzieć, że to się tak skończy. Niepotrzebnie otwierałem te cholerne drzwi. Boję się o małą. – Powiedziałem zrezygnowany.
            Rodzice Darli wiedzieli, co przeżywam. Przecież oni to samo przeżywali przy narodzinach mojej małżonki.
            − Justin, jeśli wasza córka jest tak silna, jak Ty lub Darla to nie masz się o co bać. A teraz wracaj już do domu. I tak nic nie pomożesz tutaj w szpitalu, a Darla do rana już nie wstanie. Daj jej się wyspać i Tobie radziłabym zrobić to samo. Przyjedziemy tutaj wszyscy rano. – Powiedziała mama mojej żony.
            Moja teściowa chyba miała rację. Moje płacze i siedzenie tu w szpitalu nic nie pomoże, a Darla i tak spała zmęczona porodem. Wstałem z krzesła i ruszyłem w stronę swojego samochodu. Zadzwoniłem do chłopaków, aby przyjechali dziś do mnie pogadać. Wszyscy od razu się zgodzili.
            Ruszyłem w drogę powrotną do domu. Jednak jechałem powoli, bo w tym stanie nie dałem rady prowadzić normalnie.
            Gdy dojechałem do domu to wszyscy moi przyjaciele czekali już przed domem. Przywitałem się z chłopakami, jednak przed nimi nic nie mogłem ukryć.
            − Bieber, coś się stało? Gdzie twoja żona? – Pytali jeden przez drugiego.
            − Chłopaki sorry, że musieliście na mnie czekać, ale Darla jest w szpitalu, bo dziś urodziła. – Powiedziałem wprowadzając przyjaciół do domu.
            Chłopcy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
            − Justin, co się stało, że Darla już urodziła? – Spytał Ryan.
            Tak mój przyjaciel był przewrażliwiony na temat małych dzieci, bo sam miał prawie roczną córeczkę.
            − Selena się stała. – Powiedziałem, po czym opowiedziałem im całą historię. – A teraz moja córeczka walczy w szpitalu o życie. – Powiedziałem znów się rozklejając.
            Wyciągnąłem z kieszeni telefon i pokazałem im zdjęcie mojej małej kruszynki. Chłopcy przyglądali się długo zdjęciu i pokręcili przecząco głowami.
            − Stary, ale tu widać same kable, a nie twoje dziecko. – Powiedział Chris.
            − No właśnie. Te kable powodują, że Avalanna może żyć. Lekarze mówią, że to może potrwać od kilku godzin do kilku dni. – Powiedziałem chowając twarz w dłoniach.
            Nagle przy mnie znaleźli się wszyscy moi przyjaciele i zaczęli mnie pocieszać. Na tą trójkę mogłem liczyć w każdej sytuacji, co już nie raz mi udowodnili.
            − Stary nie załamuj się. Wszystko się ułoży. Poza tym mam pomysł. Napisz na twitterze i instagramie apel do Beliebers dołączając do tego zdjęcie małej. Ich modlitwa powinna pomóc Avie. – Powiedział Ryan.
            Ten to miał łeb na karku. Tak też zrobiłem. Poszedłem do sypialni po laptopa i włączyłam twittera i instagrama. Wrzuciłem zdjęcie mojej małej Avalannki, które miałem na telefonie i dodałem podpis: „Przepraszam, że zwracam się do Was z taką prośbą, ale potrzebuję waszego wsparcia. Moja mała kruszynka walczy w szpitalu o życie. Proszę módlcie się za moją Avalannę. Mam nadzieję, że Nasze modlitwy pomogą, bo sam cały dzień modlę się o życie swojej córeczki.” Napisałem ze łzami w oczach.
            Ryan poklepał mnie po plecach i każdy z chłopaków od razu udostępnił ten wpis. W jednej chwili było już pomad tysiąc wyświetleń. Po chwili zaczęły napływać również komentarze od moich drogich fanów, że na pewno będą modliły się za moją córeczkę.
            Opadłem na kanapę i oparłem głowę o jej zagłówek spoglądając w sufit. Kurwa, dlaczego to wszystko musi być takie trudne.
            − Dobra stary Ty odpoczywaj. Jutro spotkamy się w szpitalu. Wyśpij się porządnie chłopie. Przyda Ci się to, gdy twoje dziewczyny wrócą do domu. – Powiedział Ryan klepiąc mnie po ramieniu.
            Mój przyjaciel miał rację potrzebowałem odpoczynku. Gdy chłopcy wyszli pozamykałem drzwi na klucz, po czym poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i położyłem się w sypialni. Długo nie mogłem zasnąć. Dziwnie było mi w tym łóżku bez Darli przy boku.
            Po długim czasie zasnąłem. Rano obudziłem się o godzinie 8: 36. Wstałem z łóżka i zabrałem się za swoje poranne ćwiczenia. Później zjadłem śniadanie, wziąłem prysznic, przebrałem się, spakowałem torbę z rzeczami dla moich dziewczyn i ruszyłem do szpitala.
            Po drodze wstąpiłem do sklepu z zabawkami i kupiłem słodkiego białego misia w różowym ubranku. Później pojechałem do kwiaciarni i kupiłem mojej żonie wielki bukiet biało-czerwonych róż.
            Gdy wszedłem do szpitala zobaczyłem swoją córeczkę przy łóżku mojej żony. Darla już nie spała i spoglądała na nasze dzieło. Avalanna grzecznie spała w szklanym wózku. Już nie miała przyczepionych kabli i rurek.
            Była taka drobna. Miała zaledwie czterdzieści centymetrów wzrostu i ważyła kilo osiemset. Mimo to była rozkoszna. Moja dziecinka była taka malutka i delikatna, ale pokochałem nią w chwili, gdy tylko nią zobaczyłem w inkubatorze.
            Włożyłem misia do wózka. Miś okazał się tak duży, jak moja córeczka, co naprawdę słodko wyglądało. Nie mogłem się powstrzymać i wyciągnąłem telefon, aby zrobić zdjęcie mojej małej księżniczce.
            Po chwili usłyszałem cichy śmiech mojej żony. Odwróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem do swojej małżonki.
            − Kochanie, jak się czujesz? – Spytałem zatroskany.
            − Dobrze tylko jestem jeszcze trochę obolała. A Ty będziesz jej tak ciągle pstrykał fotki? – Spytała z uśmiechem.
            Zaśmiałem się cicho, żeby nie obudzić małej, po czym musnąłem usta mojej małżonki.
            − Kochanie, jak wam będę robił ciągle fotki. – Powiedziałem z uśmiechem.
            Wtedy do pokoju weszli nasi rodzice, rodzeństwo i przyjaciele. A moja Avalanna zaczęła płakać.
            Szczerze mówiąc nie można tego było nazwać płaczem. To przypominało bardziej pisk małego kociaka. Jednak wiedziałem, że po pewnym czasie płacz mojej córeczki stanie się donośniejszy.
            Podszedłem do wózka i powoli wyciągnąłem z niego Avalannę. Bałem się nią trzymać na rękach. Była taka malutka, delikatna i bezbronna. Jej główka była taka malutka, jak trochę więcej niż pół mojej dłoni.
            Moja córeczka uspokoiła się na moich rękach. Podszedłem z nią powoli do okna, aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Avalanna to była prawie cała Darla. Po mnie miała układ nosa i ust. Była piękna. Wróciłem z nią do Darli i usiadłem na skraju łóżka. Poprosiłem mamę, aby zrobiła naszej trójce zdjęcie podając jej mój telefon. Mama się zgodziła i chwilę później miałem już zdjęcie całej mojej małej rodziny z Avalanną w roli głównej.
            Gdy miałem pewność, że mała śpi położyłem nią z powrotem do wózka. A zdjęcie, które zrobiłem wcześniej dodałem na twittera i instagrama podpisując: „Dziękujemy za wszystkie Wasze modlitwy. Z przyjemnością przedstawiam Wam małą Avalannę Bieber. Pozdrawiają szczęśliwi rodzice.” Napisałem z uśmiechem.
            Cały dzień spędziłem w szpitalu z moimi kochanymi dziewczynami. Już nie mogłem się doczekać, aż obje wrócą do domu. Jednak wiedziałem, że trochę to potrwa, bo moja córeczka musiała nabrać dwa kilo wagi, żeby wyjść ze szpitala.
            Jednak przez cały ten czas robiłem zdjęcia moim kochanym dziewczynom.

Oczami Darli

            Nasza maleńka córeczka jednak przeżyła. Och tak się cieszę. O pierwszej w nocy pielęgniarka przyniosła mi nią w nocy, bo maleństwo było głodne. Wytłumaczyła mi, w jaki sposób mam nią karmić i jak powinnam nią trzymać.
            Avalanna była taka śliczna. Mimo że była drobna i delikatna, to całym sercem nią kochałam.
            Gdy trzymałam nią na rękach wiedziałam, że mała odmieni nasze życie. Koło godziny 10: 00 do szpitala przyjechał Justin. Małej od razu do wózka włożył misia, który był taki duży, jak nasza córka.
            Później zjawili się wszyscy nasi bliscy i przyjaciele. Gdy mała zaczęłam płakać Justin wziął nią na ręce. Wyglądał z nią tak rozkosznie. Miło było widzieć moje dwa największe skarby razem i Justina w tak świetnym humorze.
            Wiedziałam, że będzie dobrym tatą.
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz